Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziadul: Gdzie ja żyję? Buldożer z Warszawy jeździ po Śląsku

Jan Dziadul
Jan Dziadul
Jan Dziadul arc.
Życie na Śląsku nabiera rumieńców. Nad śląskimi salonami gospodarczymi, politycznymi i towarzyskimi fruwa nieskromnie jutrzenka przysłana prosto ze stolicy. Co ja mówię - toż to żadna jutrzenka - to buldożer! Niech będzie, że żółty - Jan Dziadul pisze o odwołaniu Joanny Strzelec-Łobodzińskiej, historii braci Matusiewiczów i Kazimierzu Kutzu. CZYTAJ FELIETON JANA DZIADULA

Zacznę od gospodarki. Jeszcze "wczoraj" Joanna Strzelec-Łobodzińska twardą ręką (wydawałoby się) rządziła Kompanią Węglową i publicznie snuła plany o koniecznym powiązaniu górnictwa z energetyką. Ba, chwaliła premiera za zielone światło dla tego mariażu! To było "wczoraj" - bo "dzisiaj" zrezygnowała z zarządzania największą firmą węglową w Europie. Ze względów osobistych. Z własnej woli. Kto chce, niech wierzy.

Dni pani prezes były bowiem policzone już w momencie, kiedy Janusz Piechociński zastąpił Waldemara Pawlaka na stanowisku wicepremiera i ministra gospodarki. Na swoje nieszczęście, grała w drużynie Pawlaka i dzięki niemu objęła szefostwo węglowej spółki. Czy miała po temu kompetencje, czy nie - dzisiaj nie ma już znaczenia. Była żywym dowodem na to, że państwowe spółki są od lat odbiciem aktualnie panujących struktur politycznych. I powiązań osobistych, rzecz jasna.

Tymczasem górnictwo potrzebuje menedżerów z krwi i kości, demiurgów, którym właściciel wytyczy cele i da parę lat na ich osiągnięcie. A tu co prezes - to inne pomysły. Jak to wszystko ma hulać? Choć mówi się, że najzdolniejsi menedżerowie omijają państwowe firmy z daleka ze względu na ustawę kominową, ograniczającą zarobki zarządów. O, gdyby tak firma weszła na giełdę - jak choćby Jastrzębska Spółka Węglowa - pułapy płacowe przestałyby krępować.

W prywatnej rozmowie pewien prezes - po moim pytaniu: czy ustawa kominowa podcina skrzydła szefom spółek i kopalni? - zwyczajnie się roześmiał. "Nieważne, ile zarabiam, tylko co z tego mam!" - odpowiedział znanym żydowskim kawałem. Niestety, dzisiaj ma kłopoty z prawem: przed laty ktoś miał mu "wcisnąć" - jak to się teraz w prasie pisze - łapówkę.

Powodów do śmiechu nie ma Adam Matusiewicz, były marszałek śląski i szef powiatowych struktur Platformy Obywatelskiej w Katowicach. Także jego brat Jacek - który rzucił rękawicę wyborczą Tomaszowi Tomczykiewiczowi, liderowi śląskiej PO. Pierwszy - usunięty z PO przez zarząd krajowy na wniosek premiera Tuska, drugi uniesiony honorem sam opuścił szeregi partii. Matusiewiczowi zarzucono, w największym skrócie - zepsucie wizerunku PO na Śląsku, do czego miał się przysłużyć m.in. kompromitujący start Kolei Śląskich w grudniu 2012 r.

Matusiewicz złożył rezygnację. I gdyby tuż po niej Warszawa tak go skrupulatnie rozliczyła jak obecnie - sprawa byłaby po części zrozumiała. Miałaby posmak sprawiedliwości dziejowej i partyjnej. Dzisiaj, tuż przed nadciągającymi wyborami w PO - już nie! Zresztą - marszałek sam podał się do dymisji uznając swoją naiwność w sprawie doboru podwładnych, co już jest w dzisiejszej rzeczywistości politycznej dużym wydarzeniem.
Sam o swojej obecnej sytuacji dowiedział się od dziennikarzy - co często jest, niestety, w dzisiejszej rzeczywistości politycznej normą. Z kolei casus Jacka często odbiera się jako utrącenie jednego z kandydatów na przywództwo śląskiej PO. A swoją drogą, czy Matusiewicz miałby szanse w starciu z Tomczykiewiczem? Kilku działaczy platformy uważa, że gęsta atmosfera w PO wskazywała na remis ze wskazaniem na Matusiewicza. Wszystko zależałoby od tego, czy Adam zachowałby swoją pozycję w Katowicach - w najsilniejszych powiatowych strukturach wojewó-dztwa - na co miał szanse. I jeszcze od tego, czy Matusiewicze zdołaliby na swoją stronę przyciągnąć działaczy PO z Częstochowy, Bielska-Białej, Sosnowca czy Gliwic - i w tej sprawie byli na dobrej drodze. Dlaczego wpadli więc do partyjnej dziury i wypadli z gry?

Niektórzy "platformersi" twierdzą, że to nie zaszłości przesądziły o werdykcie, ale niefortun-na wypowiedź Jacka Matusiewicza, który w trakcie prowadzonej kampanii wyborczej obiecał nie przyjmować bezkrytycznie instrukcji z Warszawy, kiedy już zostanie szefem śląskiej PO. - No i mleko się wylało, nie z Tuskiem takie numery - komentuje działacz. Wszak to nie Eos różanopalca, tylko buldożer. Sytuacja ogólnie nie jest do śmiechu, a mnie jednak rozśmiesza.

Że też znany Senator zechciał mi poświęcić tyle miejsca na łamach swego felietonu! "Panie Dziadul, panie Dziadul". Zrozumiałem, że tradycyjny bruderszaft uznany został za nieważny. Tykać zaczęliśmy się bardzo dawno temu, w katowickim mieszkaniu Pana Kazimierza Kutza w przedwojennym drapaczu, do którego zaciągnął mnie, w mrocznym czasie stanu wojennego, red. Jacek Cieszewski. Reżyser dopiero co wyszedł z internowania i spotkanie to było dla mnie wielką nobilitacją. Potem tykanie pieczętowało się w górach na Prusowie, przy wielu innych okazjach, w tym współpracy przy scenariuszu o tragedii górników "Wujka". Wciąż czułem się nobilitowany. Ale niech tak będzie, Panie Kazimierzu, złości we mnie nie ma. Pan z pozycji Warszawy, ja Śląska - miejsce w szeregu znam!

Jako klawisz - rozejrzałem się dookoła. Przydał mi Pan niezłe towarzystwo kumpli, biorąc rzecz historycznie i obyczajowo. Może zabolało mnie tylko przyrównanie do religijnego fanatyka z Krakowskiego Przedmieścia. No i sugestia, że przymierzam się do tańca na Pańskim grobie.

Co pana naszło, Panie Kazimierzu: życzę Panu 100 i więcej lat - jak nikomu innemu! Po prostu - mam inne zdanie w śląskich sprawach. Kiedy pytam moją sąsiadkę, rodowitą Ślązaczkę: - Pani Stefanio, będzie dobrze? - starsza pani odpowiada mi zawsze z uśmiechem: - Mo być.

Jak mo być - to bydzie. Bo ciągle jeszcze czucie i wiara silniej do mnie mówią niż senatorskie szkiełko i oko. Choć wciąż wydaje mi się naiwnie, że je puszcza szelmowsko w sobie wiadomym celu.

Jan Dziadul
publicysta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!