Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziadul: Komu zależy, by śląskie powstania tkwiły w nurcie niepamięci

Jan Dziadul
Płynie w tych dniach wyżłobionym korytem rzeka powstańczej pamięci i niepamięci. Drugi raz wejść się do niej nie da, ale można przynajmniej zamoczyć stopy. Porywisty nurt polski, niemiecki i trzeci, górnośląski, nieśmiało dopominający się swego miejsca w korycie rzeki.

Łukasz Jastrzembski, burmistrz opolskiej Leśnicy, na terenie której wznosi się Góra św. Anny - symbol śląskiej triady powstańczej, choć tylko w trzecim brała udział - przypomniał ogólnopolską ankietę, element projektu zmian kulturalno--przyrodniczych, szykowanych już na obchody stulecia wybuchu III powstania śląskiego.

Z czym ci się kojarzy Góra św. Anny? - zapytano ponad tysiąc respondentów, a więc sporo. „Z powstaniami śląskimi i polskim zrywem narodowym” - tak odpowiadano im dalej od Śląska. „Z kalwarią, bazyliką i pielgrzymkami”- podkreślano im bliżej Świętej Anny. Ciekawe, prawda?

I dwie sprawy z pogranicza pamięci i… niechęci. W rejonach niechęci bowiem i złej woli sytuuję niezgodę marszałka Marka Kuchcińskiego na wystawę upamiętniającą 95. rocznicę III powstania, którą w gmachu parlamentu proponowało ot-worzyć świętochłowickie Muzeum Powstań Śląskich.

Druga sprawa - o wydźwięku skrajnie innym - to całkowicie powstańczy numer kwartalnika „Fabryka Silesia” (dwunasty w historii wydawnictwa i drugi pod twórczym szefost-wem sąsiada z dolnych szpalt). Tak szeroko rozwarty wachlarz spojrzeń historyków i publicystów - polskich, niemieckich i amerykańskich - na wydarzenia z tamtych lat, to zarzewie arcyciekawej dyskusji, której wartości nie sposób przecenić.

Nie dlatego mówię o tym, że i moją szarą komórkę w ów dyskurs zaszczytnie podrzuciłem, ale po to, żeby zachęcić do pochylenia się nad tamtymi wydarzeniami bez nabrzmiałych e-mocji szumnie określanych jako NARODOWE.

Wrócę do powstańczej wys-tawy, której tytuł miał brzmieć: „Sfrunął na Śląsk orzeł biały”. No, czapki z głów, panowie. To wysłany stąd w śląskiej tytce balsam na narodowe rany PiS-u, o dziwo - coraz bardziej w nachalnej historycznie narracji - krwawiące.
A jeszcze 5 lat temu Jerzy Polaczek, śląski polityk i poseł PiS-u, wytykał Bogdanowi Zdroje-wskiemu (PO), ministrowi kultury i dziedzictwa narodowego: „Od lat obserwujemy niewys-tarczające działania zmierzające do utrwalania i popularyzowania wiedzy o trzech powstańczych zrywach (…) tematyka ta w powszechnej świadomości coraz częściej odchodzi w mrok zapomnienia”. O co chodzi, panowie? Szlaban na powstania śląskie?

A może marszałek wykombinował, że nijak nie pasują do naszych innych romantycznych dat: 1794, 1830, 1863 i 1944? Umknął jego pamięci jesienny fakt z 1918 r., kiedy to Roman Dmowski w imieniu Komitetu Narodowego Polskiego kreślił w USA zarys granic odradzającej się Polski i w memorandum do prezydenta przekonywał, jak przypomina prof. Roland Gehr-ke z Uniwersytetu Stuttgarckie-go, „że posiadanie górnośląskiego okręgu przemysłowego jest niezbędne dla przeżycia przyszłego państwa polskiego”.

III powstanie śląskie przemieniło słowo w fakt historyczny. Jak w soczewce skupiły się w nim bohaterskie walki: i te zwycięskie, i te defensywne - a nade wszystko pragmatyzm powstańczych przywódców.

To wszystko dało Polsce - po przegranym plebiscycie - najbardziej uprzemysłowioną część Górnego Śląska. W historii Polski, w którą przecież wpisany jest Śląsk, było to drugie - po wielkopolskim - powstanie uwieńczone wiktorią. W Sejmie się o tym nie dowiecie - wejdźcie do „Fabryki Silesia”. W klimat tamtych dni - „zabijania, umierania i wrzasku (…) Z Wielkiej Wojny wracają do domu żywe trupy” - pisze prof. Zbigniew Kadłubek. Przy warsztatach stać nie chcą, potrzebują adrenaliny - pragną dalej strzelać.

Dramaturg i scenarzysta Ingmar Villqist snuje opowieść o powstańczych dziejach swego dziadka Jana Faski, walczącego m.in. o Górę św. Anny, za co zostaje uhonorowany orderem Virtuti Militari. Toż to obraz z sagi rycerskiej, burzliwe przypa-dki Kmiciców, Wołodyjows-kich, Podbipiętów, bohaterów powołanych do życia ku po-krzepieniu serc. Co jest grane, panowie? Powinno wam się podobać, choć ten wojak jest pra-wdziwy!

Rozmowę z prof. Krzysztofem Ruchniewiczem z Uniwersytetu Wrocławskiego polecam rozpalonym głowom, którym śni się Śląsk od Brynicy po Nysę Łużycką - ze stolicą we Wrocławiu. „Na Dolnym Śląsku nie można mówić o ciągłości tradycji, bo tutaj wszystko rozpoczęło się - niejako od nowa - po roku 1945 (…). Powstania traktowane były wyłącznie jako element historii Polski, gdzieś z obrzeża”.

A Andrew Demshuk, uniwersytecki profesor z Alabamy, wyciąga z niemieckiego nurtu interpretacji powstań śląskich i takie kwiatki, jak „pucz w stylu nazistowskim”. Historyk Tobias Weger z Federalnego Instytutu ds. Kultury i Historii Niemców w Europie Środkowo-Wschodniej przekonuje, że choć po 1945 roku zmiana granic była szokiem odbieranym jako dalsze parcie Polski na Zachód, to w latach 60., „kiedy doszło do politycznego i społecznego zbliżenia między Polską a Niemcami, taka retoryka została wyparta z dyskursu publicznego. Dziś mo-żna ją tylko usłyszeć w kręgach śląskich ziomkostw, których wpływy w ostatnich latach bardzo zmalały (…)”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!