Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziadul: Łam się, kto może

Jan Dziadul
Jan Dziadul
Jan Dziadul arc.
Chciałbym życzyć lepszych czasów, bo ciekawe już mamy. Choć niektórzy kasandrycznie wieszczą, że jeszcze wszystko przed nami. Tymczasem - w galeriach handlowych przedświąteczny rwetes, a w różnych gremiach - czas łamania się opłatkiem.

Wszędzie, jak kraj długi i szeroki - wszyscy się łamią. Ukochany kraj, ukochany zwyczaj - jedyny nasz - polski. Patrzymy sobie głęboko w oczy i życzymy wszystkiego, co najlepsze. Szefowi - z odrobiną przyrodzonej nieśmiałości - ale i nadziei, koledze - ze swadą, panu szatniarzowi - już całkiem bez emocjonalnych obciążeń, szczerze. Ogólnie rzecz biorąc, bo w szczegółach może być jednak inaczej. Byłem już na kilku wigiliach przed Wigilią i jak co roku zwróciła moją uwagę Bożenka - serdeczna od lat koleżanka. Jak co roku - łamać się nie chciała. Nawet ze mną. To już mnie nie lubisz? - szepnąłem jej w ucho zawiedziony, jak co roku.

Ależ skąd, Jasieńku - co roku lubię cię coraz bardziej, ale od lat opłatkiem łamię się jedynie z rodziną, w domu i tylko w tym szczególnym dniu. Z nikim więcej. Po czym po raz kolejny przeprowadziła swój wigilijny wywód.

Wcześniej była taka jak my i plotła serdecznie, każde-mu z osobna, że życzy pięknych, bogatych świąt i wspaniałego Nowego Roku - w sumie: wszystkiego najlepszego, zdrowia i pieniędzy. Łamała się z kim popadło. Aż pewnego razu trafiła na faceta, który wyglądał tak, jakby wracał z zeszłorocznego spotkania przedwigilijnego. To, co trzymał w spoconej dłoni, nie było już śnieżnobiałym opłatkiem - było kawałeczkiem szarej, spływającej spod palców mazi. Już nie dało się jej ułamać - spadła. To ja podniosę, Bożenko - rzucił się, znalazł i podał. Nie może się zmarnować - rzekł ładnie. Bożenka od tego czasu nigdy i z nikim więcej opłatkiem, poza domem, się nie połamała.

Cóż, żyje w wolnym kraju, więc ma prawo do odwagi godzącej w nasze odwieczne obyczaje. W chwili kolejnego słuchania tej historii byłem po jej stronie - ale zaraz, tuż przed kolejną wigilią na mieście, jej filozofia, jak co roku, zwyczajnie mnie wkurzyła. Jak to, nie łamać się z całym narodem? Życzeń nie składać z opłatkiem w drżącej ze wzruszenia dłoni? Toć przecież nie po naszemu, nie po polsku. I też nie po śląsku, przyznajcie…

Znalazłem pożądany coroczny kompromis. Życzenia składać - tylko wiedzieć, co mówić przy łamaniu, żeby banalnych winszowań uniknąć. Na wigilii z przewagą górników życzyłem więc, aby ziścił się program PiS-u: odbudujemy potęgę naszego węgla bez zamykania kopalń i zwolnień. Ceny węgla w Europie niech skoczą z dzisiejszych 47 dolarów (ok. 190 zł) do 100 zielonych. Co najmniej. I żeby nasze koszty stopniały z 300 zł za tonę (75 dolarów) do, powiedzmy, 200 złotych. Co najmniej.
Kiedy zbliżali się do mnie eksporterzy węgla, domagałem się, aby w przyszłym roku za sprzedaną tonę brali nie 200, a przynajmniej 400 złotych!

Gdy podszedłem do menedżerów planujących budowę nowych kopalń, to rzecz jasna życzyłem, żebyśmy wrócili do potęgi z końca lat 80. poprzedniego stulecia i kopali ponad 190 mln ton rocznie. A co! Tylko kto go kupi? - zapytał ktoś przytomnie. Agencja Rezerw Materiałowych nie ma tylu składów, żeby pomieścić całe niesprzedane wydobycie.

A po co naszej agencji składy? - żachnąłem się. Toć swego czasu z podobnym problemem borykał się Nikuś Dyzma, minister rolnictwa. Mieliśmy klęskę urodzaju zbóż, a pszenica z silosów już się wysypywała. Więc ów bohater - przypomniałem łamiąc się opłatkiem - wymyślił, że państwo kupi nadprodukcję, ale pod warunkiem, że chłopi będą trzymać ją w swoich stodołach. Coś jest na rzeczy - rzekł ktoś za plecami. I życzmy sobie takich mężów stanu.

Następnego dnia wigilia z dziennikarzami. Tymi niepokornymi i reżimowymi - jednym słowem: różnego sortu. Z łamaniem problemów nie było, ale z życzeniami należało uważać. Aby szybko doszło do repolonizacji i reprywatyzacji mediów! - życzyłem w je-dnym końcu sali. Nawet się podobało, nawet ktoś dodał: polskie media dla Polaków, jak to drzewiej w naszej Najjaśniejszej Rzeczpospolitej było! Na

drugim biegunie ważyłem słowa: reprywatyzacja tak, ale pod warunkiem, że wszystkie firmy i związki zawodowe, które utuczyły się na mediach po PZPR, a potem odsprzedały w świat swoje udziały - zwrócą pieniądze do budżetu! Z tym będzie ciężko - skomentował działacz jednego z wiodących związków.

Byłem jak ryba w wodzie, czułem wiatr wiejący w moje żagle! Łamałem się z politykami: tym z sercem po autonomicznej stronie życzyłem, aby w najbliższym roku ich marzenia nabrały rumieńców, a cel znalazł się w zasięgu ręki. Z kolei od twardo stojących na narodowym gruncie domagałem się, aby nie pozwolili rozkradać i dzielić naszej Ojczyzny. Ktoś życzył mi, abyśmy mieli monarchię i króla, a ja - proszę bardzo - serdecznie się z nim za te słowa połamałem. Wymieniłem nawet nazwisko kandydata. Świetna propozycja - zgodził się - ale nie ma potomka. Elekcja nie przejdzie po raz drugi w Rzeczpospolitej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!