Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziadul: Paskudny koniec roku. Odchodzą nawet najwięksi

Jan Dziadul
Jan Dziadul
Jan Dziadul
Dwa gromy spadły z jasnego nieba w grudniowy przedświąteczny czas. Śmierć Jurka Wartaka i Kazimierza Kutza.

Najpierw wieść o śmierci Jurka Wartaka. Strasznie nie w porę. Mieliśmy się spotykać w tych dniach, rozprawiać o wielkich sprawach, wracać myślami do stanu wojennego i „Wujka”. Spierać się z tymi, dla których tamte zdarzenia były czarno-białe, także z tymi, dla których były biało-czarne. Dla nas, dla mnie i Jurka, z dystansu czasu wszystkie te historyczne fakty coraz bardziej wtapiały się w mgłę szarości. Szarość, jak wiadomo, tworzy mieszanina czerni i bieli. Mgła - rozmywa kontury zdarzeń i skłania do zadawania kolejnych pytań.

18 grudnia mieliśmy się spotkać w Muzeum Historii Katowic… Myślałem, że podczas tych grudniowych rozważań dobrze będzie mieć przy sobie Jurka. Hajer, jeden z przywódców strajku, nikt nie może odebrać mu prawa do własnych ocen, dość różnych od tych powszechnie obowiązujących.

Młody, bo co to dziś 71 lat? Rodzina, wnuczęta, nic tylko żyć. Ktoś w górze miał inny plan. Może był potrzebny? Żegnaliśmy go w kościele św. Józefa w Katowicach-Załężu. Przyszedł Jasiu Ludwiczak, Staszek Płatek, z daleka przyjechał ks. Henryk Bolczyk… Ten to ma na mnie oko! Kiedy tylko nasze drogi się krzyżują, pyta: Trwacie? Trwamy! - odpowiadam. - Ależ miałem dobrą rękę… Bo 37 lat temu ks. Henryk dał nam ślub w starym kościółku św. Michała.

Ale to Jurek jest dziś królem spotkania. W uszach kołaczą mi się jego słowa... Mamy dziś, niestety, władzę ludu. A lud myśli tylko o tym, żeby mieć co zjeść, wyspać się, zabawić. Kategorie dnia dzisiejszego. Do tego dochodzi jeszcze nasza cecha narodowa - zawiść. „Ci, co w stanie wojennym bali się wyjść z domu, dziś, żeby lepiej się poczuć - atakują tych, którzy wtedy zachowali się godnie. Z Wałęsy robi się agenta, z Piniora - łapówkarza, z Frasyniuka czy Bujaka - oszołomów, a pobyt w więzieniu Michnika czy Kuronia uważa się za wczasy. Ale taka jest natura ludzka. Podczas strajku w kopalni „Wujek” było kilku krzykaczy, którzy - jak dzisiaj - chcieli wieszać na drzewach komunistów. Zamiast liści. Jak tylko wjechały czołgi - uciekli”!

Zajęty Jurkiem nie myślałem, że dla zachłannego złego losu to będzie za mała frajda. Tego samego dnia zabrał się za Kutza. Wieść o jego śmierci postawiła nas do pionu, choć wiedzieliśmy wszyscy, że nie jest dobrze. Wiedzieliśmy, że może się stać to, co właśnie się stało. I dziwna rzecz - choć wiadomo, że nasze odejścia są przesądzone - zawsze stajemy wobec nich z otwartymi ze zdziwienia ustami. Naiwnie, od stóp do głów - zaskoczeni. Bo choć prawda, że żegnamy się bezpowrotnie z bliskimi sobie ludźmi co chwilę, ale żeby Kaziu Kutz… Niestety, nieśmiertelni też umierają!

Wrócę do tego pożegnania za mały czas.

POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:

Dlaczego miasta zabraniają pokazów fajerwerków w Sylwestra?

Sylwester: noc zabawy i tragedii

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Dziadul: Paskudny koniec roku. Odchodzą nawet najwięksi - Dziennik Zachodni