Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziadul: Stawiam na Kutza, mimo wszystko

Jan Dziadul
Jan Dziadul
Jan Dziadul arc.
W poprzedni czwartek kładłem się spać z niespokojnymi myślami: na świecie prochem pachnie, niedaleko polskiej granicy lemiesze idą na miecze, a kosy stawiane są na sztorc. Ale przecież nasza śląska chata z kraja (nie że całą resztę mam gdzieś, ale że ludzie tu bezpieczni, życzliwi i przyjaźni światu - więc i mnie, poniekąd) - pomyślałem niefrasobliwie.

Nic złego stać się nie może - z tym zasnąłem. A sny piękne się snuły. Przyspieszone wybory do europarlamentu. Wszystkie głosy nasze, znajomych i znajomych naszych znajomych rzucamy taśmą na Kazimierza Kutza, jedynego orędownika śląskich, odwiecznie przynależnych praw. Potem telefon do córki za morzem, żeby z mężem szli tą drogą. A ta, cholera jasna - choć darzy guru Janusza Palikota uczuciem mocarnym i bezwarunkowym, to jednak miota się w sieci wątpliwości: że może szkoda, bo jak ich ruch nie dostanie 5. w całym kraju, to głos pójdzie na marne. A żeby cię pokręciło, człowieku małej wiary, wydziedziczę! - piekliłem się do słuchawki.

Ta złość mnie obudziła przed ogłoszeniem wyników, ale noc jeszcze pełna. Kolejny sen przeniósł mnie w piękne studenckie czasy wrocławskie. W kilku stoimy sobie na "berzie", jutrzenka świta, do akademickiej przystani rzut beretem. Ćwiczymy po egzaminie kolejne piwko - a trzeba wiedzieć, że piwko na dworcu było niegdyś tak zwyczajne jak pociągi. Nieopodal spóźniony i ani chybi przedwczorajszy podróżny śpi z głową w resztkach schabowego i buraczków. Ostro wyszminkowana dworcówka klupie w jego stolik z monologiem, który się wzmaga i wreszcie osiąga etap pełnej krasy. To trwa. Obserwujemy z zaciekawieniem. Gość wraca na chwilę z niebytu i rzuca: "Trośku kultury, ty…". Dalej nie do druku.

I to "trośku kultury" łazi za mną od tych szczeniackich lat. Już kilka razy mnie w snach dopadło. Zazwyczaj zwiastowało jakąś burzę albo coś gorszego. No i proszę - znowu się sprawdziło! Biorę ja rano gazetę do ręki, a w niej stoi: "Wojna Dziadula" - napisał Kazimierz Kutz. Co, jak, gdzie?! - jakby mi ktoś obuchem klupnął po głowie. Gdzie Śląsk, gdzie Krym?

Wczytuję się w ulubionego autora i od słów jego zielenieję ze wstydu: fanatyk od dziecka nienawidzący Śląska, nacjonalista nienawidzący Ślązaków, umysłowe bezhołowie, trucizna zatruwająca moralnie Śląsk, banalny nacjonalista itd. itp. To ja - w zrzadle Kutza. "Całkiem spokojnie wypiję trzecią kawę" - pomyślałem, bo głowę miałem jak giskana.

O co poszło, że senator tak wdeptał mnie w moją śląską ziemię? Pewnie o całokształt, ale czytam raz jeszcze i przyczyna objawiła się wyraźnie, jak wspomniany wyżej kotlet na talerzu podróżnika. Toż to moje przedostatnie felietonowe wyznanie! Badacze piszą, że problem czytania ze zrozumieniem dopada sporą część naszej społeczności. Ale na pewno nie kogoś takiego, kto urodził piękną i mądrą "Piątą stronę świata" w dojrzałym już dość wieku.
Przypomnę, że sprawa dotyczyła faktów, a nie moich własnych, nasączonych nienawiścią dywagacji. Tego, że nasze Koleje Śląskie naprawia Warszawa. Że nasz śląski NFZ ratuje Kraków. Że to właśnie u nas ujawniono najwięcej przestępstw korupcyjnych, a statystyki Kościoła mówią, że niedzielne nabożeństwa nawiedza coraz mniej wiernych. I z tego wyszła myśl: w organizacji pracy - niechlujni, w zarządzaniu - słabi, ogólnie pazerni i bezbożni. A nosimy przecież w sobie takie cechy, jak: pracowici, punktualni, rzetelni, uczciwi i religijni.

Ironia pachnąca na kilometry, choć do stołecznego bastionu senatora jej zapach nie dotarł. I to mimo zastrzeżeń, że nie czepiam się tych, którzy śląskość wyssali z mlekiem matki - jeno biczuję wszystkich mieszkańców naszej śląskiej ziemi w najszerszym znaczeniu - sobie wymierzając takie same razy. I to miałoby rozwścieczyć syna tej ziemi, naszej ziemi? Nie wierzę.

Wprawdzie po słynnym wyroku sądowym w wiadomej sprawie stwierdził, że "Ślązacy powinni się teraz wkurwić" - ale miałżeby zacząć ode mnie? Coś mi się widzi, że poszło o ostatnie fragmenty, w których bąknąłem cicho, że człowiekiem minionego 25-lecia na Śląsku został Jerzy Buzek - i mało szlag mnie nie trafił, że Kutz poza podium; bo szczerze ufałem, że król na Śląsku jeden. Trudno, dostało się - nauczkę zapamiętam. A jednak nie o-puszczę swego miejsca w śląskim szeregu.

Mimo wszystko - to kolejna fraza, po trośku kultury, która się mnie uczepiła. Skończę wesoło: kolega opowiadał, jak lata temu po żmudnych wysiłkach posiadł młodą mężatkę. A ta, w chwili uniesienia, krzyknęła: Ale ja, mimo wszystko, kocham swojego męża! Ach, jakie to piękne - aż trzy w jednym: euforyczny seks, do-zgonne czyste małżeńskie uczucie, no i zarazem rozgrzeszenie. To lubię. I oświadczam: nieustannie stawiam na Kazimierza Kutza. Mimo wszystko.

Jan Dziadul,
publicysta


*Próbny sprawdzian szóstoklasistów 2014 ARKUSZE + KLUCZ ODPOWIEDZI
*Horoskop 2014: Karty tarota ostrzegają [PRZEPOWIEDNIE NA 2014]
*Tabliczka mnożenia do wydrukowania [WZORY TABLICZEK MNOŻENIA]
*Urlop macierzyński 2014 [ZASADY I TERMINY: URLOP RODZICIELSKI]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!