Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziadul: Z zawodu jesteśmy działaczami partii. Kompetencje są w nas

Jan Dziadul
No i po cholerę to całe larum z Misiewiczem i spółką? Że bez kompetencji i stosownych szkół, że „nie wiedza, lecz szefa chęć szczera, zrobi z ciebie”… (tu można wpisywać według uznania). Nomenklatura jest wieczna - dzieli i rządzi „po uważaniu” od zawsze.

Coś na ten temat wiem. Kilka lat temu pojawił się wakat na stanowisku dyrektora Wydziału Kultury Urzędu Marszałkowskiego. Ktoś ważny z tamtego czasu zaproponował mi ubieganie się o tę fuchę.

Był właśnie na etapie budowania „swojej drużyny” w województwie i potrzebował w różnych miejscach ludzi lojalnych i pewnych. Powiem szczerze, czułem się jak Cezar po zelańskiej bitwie. Mieć pod sobą zespół „Śląsk”, Teatr Rozrywki, Filharmonię Śląską, Operę Śląską, Muzeum Śląskie… no, stary, mówiłem do siebie, jesteś gość.

A co będzie, zapytałem, jak padnę w konkursie? Wielki wstyd! Nie padniesz, zobaczysz, pójdzie jak po maśle! Ale ja kultury trochę liznąłem jako odbiorca, lecz na niuansach się nie znam - cofałem się rakiem. Wcale nie musisz! Dobierzesz sobie ekspertów, fachowych zastępców… Koniec końców się wyłgałem - choć z żalem. Dla składającego ową propozycję czuję wdzięczną sympatię do dziś. Doceniał człowieka.

W PRL-u obowiązywała nomenklatura partyjna. Każdy szczebel partii, od Warszawy po gminę, miał swoją pulę stanowisk. Było się w „nomenklaturze KC (centrala), KW (województwo), KP (powiat), KG (gmina)”. Komitety zakładowe decydowały, kto będzie kierownikiem, sztygarem i majstrem - ale już dyrektorów kopalń i hut wskazywał szczebel wojewódzki. Kiedyś słyszałem, że do katowickiego komitetu wpłynęła skarga na dyrektora kopalni, że pije, leje żonę, wznieca burdy i ma dwie kochanki, a do tego marny fachowiec… To prawda, wiemy - padła odpowiedź - ale to oddany i lojalny towarzysz, zawsze możemy na niego liczyć… Ów dyrektor stracił nomenklaturowy stołek dopiero po załamaniu się planów produkcyjnych - przerzucono go na inny odcinek.

Biuro Polityczne (najwyższy organ władzy partyjnej) decydowało m.in. o obsadzie stanowisk ministerialnych. I tak Józef Tejchma, działacz wysokiego szczebla, odpowiadał w partii najpierw za rolnictwo, potem wziął w ramiona ministerstwo kultury i sztuki, następnie został ministrem oświaty i wychowania - a karierę zakończył jako ambasador. No, ale to było w czasach słusznie minionych. Chociaż…

Weźmy na tę okoliczność Jarosława Gowina, profesora, filozofa z wykształcenia. U Tuska był ministrem sprawiedliwości, w ostatniej kampanii wyborczej zapowiadano, że obejmie resort obrony, ale wycyckał go Macierewicz, więc ostatecznie prezes, łowiąc ryby w mętnej wodzie własnej nomenklatury, zarzucił w jego stronę wędkę ratunkową, na końcu której dyndał haczyk z ministerstwem nauki i szkolnictwa. Połknął.

W ten oto sposób pętla czasu związała przeszłość z teraźniejszością. Wróciliśmy do naszych współczesnych baranów… Nomenklatura nie ma już jednolitego koloru, ale różnorodne barwy; podobno w PRL-u było ok. 300 tys. stanowisk w partyjnej gestii - przy wszechobecnej regule: po uważaniu!

Ostatnio Nowoczesna.pl przyczepiła się na Śląsku do kilku Misiewiczopodobnych, choćby do Zdzisława Filipa, prezesa Tauronu Wydobycie (kopalnie Janina i Sobieski, a pewnie już niebawem Nowe Brzeszcze). Zresztą, sporo osób z Brzeszcz poszło w wielki świat, co jest dowodem na to, że nie tylko w Warszawie i Krakowie są ludzie kompetentni.

Filip, socjolog z wykształcenia, kolega Beaty Szydło od podstawówki, utorował jej drogę do AWS-u i polityki. Na górnictwie się zna, bo wcześniej pracował w biurze zarządu nieistniejącej już Nadwiślańskiej Spółki Węglowej, a ostatnio kierował systemami zarządzania w kopalni Brzeszcze. A nawet gdyby się nie znał, to co?

Swego czasu Gorges Clemenceau, premier Francji, stwierdził, że „wojna jest zbyt poważną rzeczą, aby powierzać ją wojskowym”. Parafrazując, można by rzec, że górnictwo jest zbyt poważną sprawą, aby zarządzanie nim oddawać w ręce górników. Poza tym - od czego się ma kompetentnych zastępców. Zupełnie też nie rozumiem jadu sączącego się z publikacji. Że jednym pociągnięciem pióra zarobki skoczyły mu z 9 tys. zł do 35 tys. zł. Wielkie rzeczy! Przecież odpowiedzialność ma wielokrotnie większą. I jak można dzień po nominacji krzyczeć, że niekompetentny. Trzeba dać ludziom szansę, a nuż okaże się, że mają genialną smykałkę do zarządzania.

W sumie nic nowego się nie dzieje i nie ma co rozdzierać szat. Jest bowiem taki gatunek człowieka, który zawsze i w każdym miejscu jest profesjonalny i fachowy. Pamiętacie go z filmu Stanisława Barei „Poszukiwany, poszukiwana”? Po przepychankach z cenzurą - rzekomo film wyśmiewał realia PRL-u - wszedł na ekrany w 1973 r. Z wieloma pięknymi rolami i kwestiami: „Mój mąż, proszę pani, z zawodu jest dyrektorem”. „A w którym resorcie, kochanie, ja aktualnie pracuję?” Wówczas, aktualnie, rzucony był na architekturę i projektował osiedla...

Bo my, proszę państwa, co słychać i widać - z zawodu jesteśmy działaczami politycznymi i partyjnymi. Rozumie się więc samo przez się, że kompetencje są w nas. Jakby przyrodzone. Bo jak mawiał Wielki Lenin: nawet sprzątaczka może pokierować państwem!

*Drastyczna podwyżka cen wody na Śląsku od stycznia. Ile?
* Najpiękniejszy ogród w woj. śląskim należy Karoliny Drzymały z Lublińca! [ZDJĘCIA]
*Tragiczny wypadek w Koziegłowach. 2 osoby zginęły w zderzeniu fiata z ciężarówką ZDJĘCIA
* Zaginęły: 17-letnia Małgorzata Marzec i 15-letnia Angelika Kaczor. Gdzie są?
*Sprawdzony i prosty przepis na leczo SPRÓBUJ I SIĘ PRZEKONAJ
*W pełni wyposażone mieszkanie w centrum Katowic może być Twoje! Dołącz do graczy loterii "Dziennika Zachodniego"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!