Czarę goryczy przelała nasza publikacja sprzed dwóch tygodni. Opisaliśmy w niej rzekomą misję gospodarczą do Kambodży wiceprezesów Kompanii Węglowej, dyrektorów kopalni należących do tej spółki oraz kopalń Katowickiego Holdingu Węglowego. Towarzyszyli im związkowcy z "Kadry".
Dotarły do nas informacje, że nie była to jedyna taka wyprawa górniczych tuzów. Od połowy 2007 roku do teraz specjaliści mieli zwiedzać także m.in. Wietnam, Szwecję i Bułgarię. Nasz informator twierdzi, że tak naprawdę były to wyjazdy niemal turystyczne na koszt Skarbu Państwa, czyli podatników.
Już tydzień temu wysłaliśmy w tej sprawie pismo do Zbigniewa Madeja, rzecznika Kompanii Węglowej. Pytaliśmy, czy takie delegacje rzeczywiście miały miejsce? A jeśli tak, to kto w nich brał udział, ile kosztowały wyjazdy i kto za nie płacił? Chcieliśmy się także dowiedzieć, na czyje zaproszenie delegaci pojechali i jaki był cel tych wypraw?
Odpowiedzi nie uzyskaliśmy. Zbigniew Madej nie odbierał telefonów i nie oddzwaniał. Dopiero wczoraj rano udało się nam z nim skontaktować. Rzecznik rozmowny jednak nie był. - Nie wiemy, nie pamiętamy. Pytania są mało konkretne. To jakieś stare czasy. Rozmawiałem w spółce na ten temat, ale niczego się nie dowiedziałem - mówił.
Obiecał, że zapyta jeszcze raz i oddzwoni. Słowa nie dotrzymał. - W Kompanii jest nerwowo, bo prezesi boją się utraty stołków. Jest o tym coraz głośniej. Więc jak ognia unikają kolejnych skandali - podkreśla nasz informator.
Za skandal wyprawę do Kambodży (za 9200 zł od osoby) uznała wiceminister gospodarki Joanna Strzelec-Łobodzińska. - Wiceminister czeka na wyjaśnienia od spółek węglowych. Zażądała ich tydzień temu - podkreśla Zbigniew Kajdanowski, rzecznik resortu gospodarki.
Strzelec-Łobodzińska dowiedziała się wczoraj także o problemach z uzyskaniem informacji od Kompanii na temat kolejnych wojaży górniczych tuzów.
Przypomnijmy, że dwutygodniowa wyprawa do Kambodży ośmiu pracowników Kompanii (w tym wiceprezesów Włodzimierza Mikody i Ewy Malek-Piotrowskiej), czterech z KHW oraz związkowców z "Kadry", w tym przewodniczącego Dariusza Trzcionki, kosztowała ponad 100 tys. zł. Pojechali tam na zaproszenie Departamentu Górnictwa oraz Kambodżańskiej Izby Handlowej (Instra Mekong Co Ltd). W tym czasie inne związki protestowały domagając się podwyżek dla górników.
Czego prezesi, dyrektorzy i związkowcy nauczyli się na koszt podatników za 9200 zł od osoby? Jakie korzyści z tej wizyty będziemy mieć?
- To niestosowne pytania. Przecież mówię, że to podróż służbowa była, a nie wycieczka. Korzyści są i będą. Nie od razu wszystko można na pieniądze przeliczyć - wyjaśniał nam dwa tygodnie temu Zbigniew Madej.
Kambodżańską wyprawę skrytykował były minister gospodarki Jerzy Markowski.
- Ten wyjazd to wyrzucanie pieniędzy i przejaw głupoty. Może udałoby się tam sprzedać maszyny, czy też projekt zagospodarowania złoża. Spółki zajmujące się wydobyciem nie mają tam czego szukać - podkreślał w rozmowie z nami.
Rzekoma misja gospodarcza zbiegła się w czasie z ostrymi negocjacjami płacowymi i protestem szeregowych górników, a zarazem z informacją o wcześniejszych podwyżkach dla zarządów spółek. Dlatego wyjazd wywołał oburzenie szefa resortu gospodarki wicepremiera Waldemara Pawlaka. Czy na stanowiskach szefów węglowych spółek nastąpią zmiany? Tego wykluczyć nie można.
Strefa Biznesu - Boże Ciało 2023. Gdzie i za ile wyjadą Polacy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?