Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Euro 2012 to także rozgrywki polityczne

Marek S. Szczepański
arc
Po wielu perypetiach otwarto z pompą Stadion Narodowy w Warszawie. Wcześniej w oddaniu obiek-tu przeszkadzały wa-dliwe schody, nie w pełni sprawny dach czy utrudniona komunikacja w jego obrębie. O nawierzchni już nie wspominając. Ale inauguracja była naprawdę imponująca. Na murawę wybiegły reprezentacje Portugalii i Polski w składach prawie najsilniejszych. Oczy kibiców, w tym również ich piękniejszej części, przyciągał przystojniak i futbolista pierwszej klasy Cristiano Ronaldo. Choć i naszemu bramkarzowi, Wojciechowi Szczęsnemu, też nic nie brakowało. Spotkanie zakończyło się towarzyskim i bezpretensjonalnym remisem.

W tle tego meczu kipiał jednak polityczny spór, angażujący emocje wielu aktorów politycznego teatru. Wszystko zaczęło się od informacji ministry Joanny Muchy, że Rafał Kapler, prezes Narodowego Centrum Sportu, złożył na jej ręce dymisję, która została przez szefową resortu ochoczo przyjęta. Złośliwi twierdzą, że to wynik ostentacyjnej nieobecności prezesa w biegach ministry wokół narodowego stadionu.

Prawdziwa awantura zaczęła się jednak wtedy, gdy okazało się, że Kapler otrzyma - zgodnie z kontraktem menedżerskim - 570 tysięcy złotych odprawy. Dla wie-lu rodaków to kwoty niebotyczne i niewyobrażalne. W sprawę włączył się sam premier Tusk, zapewniając, że będzie strażnikiem sprawiedliwości w tym zakresie, choć tak naprawdę niewiele mo-że, bo prawo jest po stronie ustępującego prezesa. Ten ostatni nie zasypia gruszek w popiele - zamierza uruchomić dobrych pra-wników skutecznie egzekwujących bajońską kwotę.

Całkiem dowcipnie i - co tutaj dużo mówić - nieoczekiwanie, włączył się w spory o stadionowe losy Jarosław Kaczyński. Stwierdził, ni mniej, ni więcej, tylko że jeśli Polska nie wygra 3:0, to wina leżeć będzie - co oczywiste - po stronie Tuska. To czytelne nawiązanie do niewyszukanego przecież, ale dosadnego wiersza Wojciecha Młynarskiego. Mistrz satyry pisał bowiem: "Podupada kurort Ustka - wina Tuska. Groch się jakoś marnie łuska - wina Tuska. W Totku Ci nie wyszła szóstka - wina Tuska".

Teraz już wiemy, kto jest prawdziwym winowajcą bezbramkowego wyniku i odległego usytuowania Polski w rankingach światowej organizacji futbolowej FIFA. Skrupulatni jej statystycy lokują nasz kraj na 70. pozycji, daleko za Wybrzeżem Kości Słoniowej, Ghaną czy unieśmiertelnionym przez Kaczyńskiego Gabonem. "Niezbyt wielkim państwem afrykańskim, gdzie poważną rolę odgrywają orzeszki ziemne" - gdyby użyć słów polityka PiS-u. Ba, nawet Egipt i Senegal oceniane są znacznie wyżej niż nasza narodowa drużyna. Trudno zatem nie zapytać: dlaczego futbol, w marnym przecież wydaniu, rozpala takie emocje. Jestem przekonany, że Euro 2012 stało się już sprawą czysto polityczną. Porażka organizacyjna to zapewne mroczny obiekt pożądania obecnej opozycji, a sukces - marzenie rządzącej, choć nie całkiem trwałej, koalicji.

Przypomina to sytuację krajów Ameryki Południowej, opisanej przed laty przez Ryszarda Kapuś-cińskiego. Sukces piłkarzy w Brazylii, Argentynie, Ekwadorze czy Urugwaju to polityczna fiesta dla sprawującej władzę ekipy. I przeciwnie - porażka piłkarzy to okres całkowicie niepewny politycznie i nieobliczalny. W tym więc wymiarze nasz kraj staje się takim właśnie latynoskim światem, w którym dobra gra i piękne stadiony piłkarskie zapewnić mogą polityczny spokój rządzącej ekipie. A porażka doda skrzydeł opozycji.

Nie ma oczywiście mowy o niechlubnej wojnie futbolowej, nazywanej również "wojną stu godzin", jaka wybuchła po przegranej Hondurasu z Salwadorem 15 czerwca 1969 roku. To nie ten czas, nie te okoliczności, ani ten kraj. Choć warto może pamiętać, że konflikt - tak naprawdę - wybuchł z wzajemnej nienawiści obu stron, a piłka była tylko jego pretekstem i kulminacją.
Wydaje się także, że sukces Euro 2012 to sprawa w rodzimej polityce absolutnie zasadnicza. Nam wszystkim powinno na nim zależeć, bez względu na jawne czy skrywane postawy polityczne. Ale równie ważne są inne kwestie, takie jak reforma emerytalna, reforma ubezpieczeń rolników, zmiana polskiej szkoły czy polityki prorodzinnej. Piłka nie może i nie powinna ich przysłonić.

Octavio Paz, meksykański pisarz, krytyk i eseista, laureat Nagrody Nobla za rok 1990, pisał, że są ziemie wrogie i przyjazne myśleniu. Wierzę, że polityczne emocje futbolowe nie przekroczą granic rozsądku, a stosowny umiar w myśleniu o tej dyscyplinie sportu nie zostanie naruszony. Polska zaś udowodni, że nie jest dzikim krajem, jak mawiał klasyk i po części budowniczy stadionu, Mirosław Drzewiecki.

* CZYTAJ KONIECZNIE:

*KATASTROFA KOLEJOWA W SZCZEKOCINACH - RAPORT SPECJALNY DZIENNIKA ZACHODNIEGO
*ŚLĄZACY I KASZUBI WSPÓLNIE CHCĄ WALCZYĆ O UZNANIE MNIEJSZOŚCI ETNICZNEJ

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera


*ALE FUTURYSTYKA! Zobacz jak będą wyglądać Katowice w 2015 roku. WIZUALIZACJE
*Niesamowicie GORĄCE DZIEWCZYNY na mroźne dni. Zobacz FOTKI Queen Śląska i Zagłębia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!