Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Euro 2016. Polacy na plaży, a Szwedzi? Czekają na przystanku [GALERIA ZDJĘĆ]

Krzysztof Kawa, Remigiusz Półtorak, Francja
"Szwedzki" przystanek w Pornichet
"Szwedzki" przystanek w Pornichet Krzysztof Kawa
La Baule i Pornichet – dwie sąsiadujące ze sobą miejscowości turystyczne nad Atlantykiem, które skusiły swym urokiem uczestników piłkarskich mistrzostw Europy. Pierwszą za bazę wybrali sobie Polacy, drugą Szwedzi. Adam Nawałka chętnie powołuje się na sąsiadów, gdy ktoś poddaje w wątpliwość wybór hotelu z dala od centrum wydarzeń i stadionów Euro 2016. Sprawdziliśmy więc, jak mieszka się obu ekipom na atlantyckiej riwierze.

W teorii różnic nie powinno być żadnych, przecież te niewielkie miejscowości (pierwsza liczy 16 tys. mieszkańców, druga ma ich 6 tys. mniej) ciągną się wzdłuż tej samej, najdłuższej w Europie plaży. A jednak.

„Lewy” na balkonie

Na pierwszy trop naprowadził nas chłopiec z gotową do robienia zdjęć komórką, którego w czwartek spotkaliśmy pod hotelem L'Hermitage. Zniechęcony polowaniem na Szwedów, z radością czatował na reprezentantów Polski. Miał niezłe osiągnięcia, z których na pierwszy plan wybijało się zdjęcie Roberta Lewandowskiego przechadzającego się po balkonie swojego pokoju. Kilkunastoletni Francuz cenną fotkę zrobił stojąc tuż pod oknem gracza Bayernu. Gdy zorientował się, że zdobycz nas zaciekawiła, natychmiast był gotów negocjować cenę, kręcąc nosem na zaproponowany mu oficjalny skarb kibica naszej kadry.

Zrobienie zdjęcia było możliwe, bo hotel Polaków stoi frontem do klienta. Owszem, ostatnie dwa piętra są zarezerwowane wyłącznie dla piłkarzy Adama Nawałki, ale w pozostałej części życie toczy się normalnie. Mimo że przed drzwiami kręcą się ochroniarze, goście wchodzą i wychodzą nieprzeszukiwani, a kontrole samochodów przeprowadzane są pobieżnie. Dyrektor L'Hermitage chętnie oprowadził nas po swoich włościach, udostępniając nawet na potrzeby sesji fotograficznej jeden z pokoi z zapewnieniem, że jest dokładnie taki sam, jak ten, w którym mieszkają piłkarze.

W Pornichet zrobienie zdjęcia krzątającego się po balkonie Zlatana Ibrahimovicia graniczy z cudem. Szwedzi zaszyli się w hotelu Chateau de Tourelle, który przypomina, nie tylko z wyglądu, warowny zamek. Zza wysokiej, zamkniętej bramy praktycznie nie widać nic, poza fragmentem dziedzińca. Hotelu nawet nie sposób obejść, gdyż jedyna ścieżka prowadząca od strony oceanu została zastawiona barierkami, przy których warują ochroniarze.

W chwili, gdy pod bramę podjeżdża autokar z piłkarzami wracającymi po treningu z odległego o 20 km Saint Nazaire, kilku policjantów w trzech samochodach stawianych jest w stan najwyższej gotowości, rozstawiając barierki i separując pojazd od garstki ciekawskich. Garstki, bo hiobowa wieść już się rozniosła – w czasie naszej piątkowej wizji lokalnej pod bramą pojawił się zaledwie jeden łowca autografów. Oczywiście odszedł z kwitkiem.

Pizza Zlatan

Szwedzi siedzą więc jak w koszarach i nawet na spacer nie mają gdzie wyjść. Pod ich oknami rozciągają się bowiem nagie, nieprzyjazne skały, po których chodzenie groziłoby poważną kontuzją. By naśladować Łukaszów Piszczka i Fabiańskiego, którzy w wolnej chwili wyskoczyli z hotelu pozbierać muszelki na pięknej, złocistej plaży, Szwedzi musieliby wybrać się kilkaset metrów za miejscowy port. A to już cała, z ich punktu widzenia niebezpieczna, wyprawa.

Ponieważ w Pornichet piłkarze są, a jakby ich nie było, władze miasteczka i mieszkańcy zmobilizowali się, by podkreślić obecność szacownych gości na wszelakie sposoby. Występowanie żółto-niebieskich flag na metr kwadratowy jest tu większe niż w jakimkolwiek szwedzkim mieście w dzień święta narodowego. Niemal w każdej witrynie sklepowej widnieją mniej i bardziej pomysłowe symbole. Na festiwal muzyczny, który odbędzie się w trakcie Euro, zaproszono zespół, który śpiewa przeboje słynnej grupy ABBA.

W usytuowanej przy głównym placu restauracji serwowana jest (za jedyne 13,50 euro) pizza Zlatan, a szef kuchni Philippe Kervella przekonuje nas, że z pewnością dobrany przez niego zestaw składników (mielona wołowina i wieprzowina, cebula, ziemniaki, grzanki, szwedzki krem z gałki muszkatołowej, pieprz, sól i cukier oraz jajko sadzone na dokładkę) Ibrahimović uznałby za najlepszy na świecie. Nic dziwnego, że w drzwiach restauracji mijają się wszyscy szwedzcy reporterzy, którzy w pogoni za zdobyciem dla swoich odbiorców czegoś oryginalnego rozbili się o skały otaczające zamek piłkarzy.

Selfie z „Trzema Koronami”

W La Baule natomiast i owszem, pojawiły się polskie flagi, lecz w bardzo umiarkowanej liczbie. W niektórych sklepach wisi skromna ulotka z treściwym „Witamy”, a na ciągnącym się wzdłuż oceanu bulwarze zawisło kilka billboardów „Viva la Pologne”.
Tymczasem Pornichet największą atrakcją turystyczną stał się… przystanek autobusowy. Cały w szwedzkich barwach, oklejony ogromnym plakatem zespołu „Trzech Koron”. Nawet mieszkańcy, którzy do tej pory nie korzystali z komunikacji miejskiej, przychodzą tu, by zrobić selfie. Gdy na przystanku pojawia się 6-letni chłopiec w koszulce Paris Saint Germain, nagle zza węgła wyłania się czyhająca na takie okazje francuska fotoreporterka. W ciągu kilku godzin spędzonych w Pornichet natykamy się na nią jeszcze kilka razy. Z zazdrością słucha opowieści o otwartym na współpracę z dziennikarzami dyrektorze L'Hermitage oraz polskich piłkarzach, którzy chętnie i bez obaw opuszczają hotelowe pokoje. Pech chciał, że ona akurat dostała zlecenie z agencji Bestimage na Szwedów. Dobrze, że chociaż może ich złapać na przystanku.

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Euro 2016. Polacy na plaży, a Szwedzi? Czekają na przystanku [GALERIA ZDJĘĆ] - Gazeta Krakowska