Artykuł postanowiłem zilustrować genialnym tekstem Jacka Kaczmarskiego, znanym najbardziej z wykonania Przemka Gintrowskiego, o tytule „Dylemat”:
W tej kamienicy, w której syn mój razem ze mną żył,
drewniane schody, brudne ściany, kibla biel,
mieszkał przez ścianę jakiś podejrzany dla mnie typ,
no ale ja byłem w AK, a on w AL.
(…)
Spotkania nielegalne tam za ścianą raz po raz,
a ja nic na to nie poradzę, choć w łeb strzel,
bo przecież Niemców nie nasadzę na sowiecki zjazd,
nawet jeżeli ja w AK, a on w AL.
Data 22 lipca jest dla wielu osób całkowicie obca i rzec można – dzięki Bogu. Jednakże w okresie PRL to było niewątpliwie jedno z najważniejszych świąt państwowych. Taki mit założycielski sztucznego tworu, początkowo całkowicie uzależnionego od ZSRR, z czasem coraz bardziej emancypującego się od swojego władcy. Dla większości ludzi święto całkowicie obce, a dla młodych mało dostrzegane, gdyż było w czasie wakacji, więc i tak wolne było. Ale w państwie powszechnego niedoboru było ono bardzo istotne - w okolicach tej daty można było liczyć na lepsze zaopatrzenie w sklepach, od mięsa aż po czekolady, produkowane nomen omen w Zakładach 22 Lipca dawniej E. Wedel. W telewizji transmitowano uroczystości z udziałem władz partyjnych i państwowych (tak się wtedy mówiło, gdyż partia była jedna - Polska Zjednoczona Partia Robotnicza) oraz stronnictw sojuszniczych.
Cóż więc takiego świętowano? Jak to w komunie, gdzie wszystko było zakłamane, pojęcia były odwrócone. Święto odrodzenia było w rzeczywistości „świętem” zniewolenia i zakłamania. 22 lipca 1944 roku w Chełmie został ogłoszony Manifest PKWN, który obiecywał wszystkim wspaniałą przyszłość. Podpisane były pod nim osoby, których nazwiska przeciętnemu Polakowi nic nie mówiły. Wśród nich Edward Osóbka- Morawski, Wanda Wasilewska i Andrzej Witos- brat Wincentego. Jednakże w rzeczywistości zarówno członków PKWN jak i treść Manifestu zatwierdzał w Moskwie Józef Stalin, tam też były drukowane obwieszczenia i Radio Moskwa jako pierwsze ogłosiło informacje o tym renegackim rządzie.
W tym czasie syn mój Józef znikał z domu dzień za dniem,
a od nieszczęścia strzegłem go, Bóg prawdę zna,
wtem widzę, stoi w drzwiach sąsiada z rozpalonym łbem,
choć tamten przecież był w AL, a ja w AK.
Zerżnąłem pasem syna, miał już 17 lat,
najlepszy wiek, żeby najgłupszy wybrać cel,
"Chcesz walczyć, walcz, ale jak Polak, nie jak kat,
przecież Twój ojciec jest w AK, a on w AL"...
Syn spojrzał na mnie i powiada że chce Niemca bić
i że Polaka powołanie dobrze zna,
a w czyim spełni je imieniu,
nie robi mu nic, że był w AL, więc może też być i w AK...
Kilka dni później front zbliżał się do Warszawy. Armia Krajowa, której żołnierze od lat byli szkoleni, aby „Niemca bić”, była podporządkowana legalnemu rządowi londyńskiemu. Wraz z frontem miał pojawić się Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego (PKWN), który miał stać się rządem tymczasowym i który rządowi londyńskiemu odmawiał prawa do istnienia. Rządowi, który w nieprawdopodobnie trudnej sytuacji politycznej zachował ciągłość polskiej państwowości, odmawiała prawa do istnienia grupa zdrajców, wytypowana przez Stalina.
1 sierpnia w Warszawie wybuchło powstanie. Oczywiście trzeba rozważyć wszystkie za i przeciw, jeżeli chodzi o jego sens i szanse. Z jednej strony doświadczenia Akcji Burza i całkowite niepowodzenie koncepcji witania sowietów w roli prawowitych gospodarzy. Jednakże to radiostacja kościuszkowska nadawała apele do warszawiaków, aby chwytali za broń i walczyli z niemieckimi faszystami. Przy nieprawdopodobnie złożonej sytuacji trzeba sobie jasno powiedzieć, że celem rządu londyńskiego i AK było wyzwolenie Polski, a celem PKWN i AL było oddanie Polski sowietom i jej zniewolenie. Dlatego pytanie czy walczyć z Niemcami, którzy w tym czasie uciekali z Warszawy, czy też czekać na przyjście drugiego okupanta, to był poważny dylemat.
Czas się zbliżał, każdy czuł że już tam ziemia drży
i okna mieszkań cięły świat jak okna cel,
Tamci do lasu szli, a na ulice szliśmy my,
bo my w AK, a oni byli wszak w AL.
No i się stało, co się stało, co się miało stać.
I syn mój zginął, ciężko rzec, pierwszego dnia,
nie trzeba było mi chłopaka do powstania brać,
no ale nie był już w AL, już był w AK...
Ktoś powie: "nie on jeden"- tak, lecz dla mnie właśnie on
Nieszczęścia jakoś sprawiedliwiej Boże dziel,
Byleby żył, za wcześnie Twój oglądał Panie tron,
byleby żył, niechby już sobie był w AL...
Tak, to był prawdziwy dylemat. Ale to był dylemat za lub przeciw Polsce.
Czy bez powstania PKWN powstanie wybuchłoby? Pewnie tak. Czy powinno wybuchnąć, czy miało szanse powodzenia? W ówczesnych warunkach, przy takim uzbrojeniu powstańców i postawie sowietów, która była do przewidzenia, jak również widząc działania i postawę Zachodu, powstanie wybuchnąć nie powinno. Tylko, że to jest łatwo oceniać z dzisiejszej perspektywy i odpowiedzi na pytania na ten temat dzielą już czwarte pokolenie Polaków.
Jednakże w 150 dniu wojny Ukraińców z Rosją również można sobie zadać pytanie, czy dziesiątki tysięcy zabitych i setki miliardów strat materialnych to cena, którą warto zapłacić za niepodległość i wolność? To jest to samo pytanie, które zadawano sobie niespełna 80 lat temu. A obecna wojna jest w pewnym sensie, pochodną klęski Powstania Warszawskiego i stworzenia w Europie układu jałtańskiego.
Historia jest pewną logiczną ciągłością. Dlatego nie można zrozumieć teraźniejszości bez wiedzy na temat przeszłości. Są narody, które w imię ratowania substancji społecznej potrafią się podporządkować innym, są też takie, które tego nie chcą zrobić. My i Ukraińcy jesteśmy w tej drugiej grupie. Kto ma słuszność- odpowiedź jest kwestią indywidualną. Precz z komuną.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?