Jednak następnego dnia człowiek u którego mieszkałem, zaczął być uciążliwy z dwóch powodów. Po pierwsze – bardzo mało jadł i pił, twierdząc jednocześnie, że ludzie nie powinni się obżerać. Skutkiem tego byłem u niego zawsze głodny zaś o delektowaniu się francuskim winem musiałem zapomnieć. Przy okazji potwierdziła mi się złośliwa opinia, że Francuzi obok talerza prócz łyżki i widelca, dają lupę – by sobie powiększyć ich małe porcje. Natomiast drugą uciążliwością były mapy, jakich wspomniany geograf miał chyba milion! Musiałem je oglądać każdego dnia po pięć godzin albo i więcej.
Na szczęście w pewnym momencie zobaczyłem coś, co mnie naprawdę zainteresowało. Wspomniany „żabojad-małojad” pokazał mi absolutnie unikalny chiński atlas z około 1830 roku. Ponoć drugi taki egzemplarz jest tylko w Londynie i na tym koniec. Tak więc w tym unikalnym atlasie jedna ze stron pokazuje część dzisiejszej zachodniej Polski, w tym również Śląsk. Atlas był wydany w trzech tomach, a poszczególne mapy wydrukowano na wyjątkowo cienkiej bibułce. Gdy dzieło to powstawało, państwo polskie oczywiście nie istniało, a ziemie dzisiejszej Polski były w granicach Prus, Rosji i Austrii. Wróćmy jednak do atlasu. Zatem z powodów wspomnianych problemów graniczno-rozbiorowych chiński autor mapy, czyli kartograf, nazywał poszczególne ziemie, odwołując się do ich historycznych nazw regionalnych. Na mapie tej były też wyraźnie zaznaczone granice Śląska.
Chiński kartograf zapisał również na terenie Śląska dwie nazwy. Zrobił to oczywiście po chińsku przy pomocy „liter”, potocznie nazywanych czasami „krzaczkami”. Proponuję zatem spojrzeć na umieszczoną obok i przetworzoną na komputerze kopię tej chińskiej mapy. A więc nazwa krótsza, umieszczona wyżej, oznacza rzekę i brzmi to „A De He” albo „A De H” i chodzi tutaj o rzekę Odrę. Natomiast dłuższa nazwa poniżej, to fonetycznie zapisana po chińsku nazwa „Śląsk”. Brzmi ona mniej więcej: „Si Le Si Ja” lub „Si Li Si Ja” albo jeszcze „Si Lo Si Ja”. A ja osobiście przysłuchując się pewnemu Chińczykowi, który mi to odczytał, usłyszałem - „Si Lo Si Ja”, gdzie są dwa akcenty, na „o” oraz „a”. Ale należy mieć na uwadze, że w tak dużym państwie może być wiele wersji wymowy. Nas to jednak nie powinno dziwić, bo w Warszawie mówi się „grzyby” zaś na Śląsku bardziej się „pochyla” pierwszą samogłoskę i brzmi to bardziej jak „grziby”.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?