Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Filmy, których nie ma. Felieton Sebastiana Reńcy dla "Dziennika Zachodniego"

Sebastian Reńca
Rok 1927. Katowicka ulica Teatralna. Popołudnie w marcowy dzień. Chodnikiem śpieszy dwóch żołnierzy. Idą pewnym krokiem w kierunku bramy, w której mieści się redakcja „Gazety Robotniczej”. Pewnym krokiem wchodzą do środka i idą wprost do drzwi z tabliczką: „red. Henryk Sławik”. Oficerowie wchodzą do gabinetu redaktora i z pięściami ruszają na Sławika, który się broni. Jeden z oficerów sięga po pistolet i mierzy do niego… Po latach, w czasie wojny, tenże oficer będzie szukał pomocy u Sławika na Węgrzech.

Sceną przy ulicy Teatralnej mógłby zaczynać się film o odważnym człowieku, który choć pamiętany na Śląsku, to wątpię, by przypadkowy mieszkaniec Skierniewic mógłby coś o nim powiedzieć.

Kiedyś przeczytałem, że niektórzy Amerykanie nie mieli pojęcia o lądowaniu amerykańskich oddziałów na plażach Normandii w1944 r., póki nie zobaczyli „Szeregowca Ryana” w reżyserii Stevena Spielberga. Jestem w stanie w to uwierzyć. W Polsce na przykład tysiące widzów dowiedziało się z filmu o towarzyszu Edwardzie Gierku, że to był świetny facet i polityk, który dla kraju chciał jak najlepiej, tylko mu nie wyszło, a tak w ogóle to w tej „dobrej robocie” przeszkadzali mu źli „radzieccy”. Mamy też film o nawróconej Julii Brystigerowej, co to może i zgrzeszyła pracując w bezpiece, ale w końcu się nawróciła, a jak wiadomo, większa „radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych”.

Jakiś czas temu, w ramach „polityki historycznej” (według mnie polityka i historia nie idą w parze, chyba, że w kraju totalitarnym, jakim jest Rosja), zaczęto mówić głośno o jakiejś wielkiej produkcji z hollywoodzką gwiazdą w roli głównej, która podbije światowe kina, a jeszcze lepiej jak dostanie Oscara. Nie ma takiego filmu i nie będzie. Gdyby producenci z USA lub Europy Zachodniej byli zainteresowani naszą historią, już dawno zrobiliby taki film. Fabularne filmy historyczne za to powstają w Polsce. I co? I nic. Jeden gorszy od drugiego. Wszystkie kiepskie, bo z kiepskimi budżetami, dialogami, scenami… Usiłuję sobie przypomnieć, jaki polski film z ostatnich 20 lat urzekł mnie tak, że z przyjemnością zobaczyłbym go po raz kolejny, jak „Potop”, „Popiół i diament”, „Człowiek z żelaza”, „Człowiek z marmuru”, „Nóż w wodzie”… Nie ma takiego tytułu. Dobre filmy powstawały jeszcze w latach 90. Gdy rozpoczęło się nowe stulecie jest tylko gorzej. Owszem, polscy twórcy są dostrzegani na międzynarodowych festiwalach, tylko, co z tego, skoro ja już nie wracam do ich filmów.

Spielberg opowiedział o lądowaniu w Normandii przez historię kilku żołnierzy. W ten sposób można np. opowiedzieć o Monte Cassino, przez historię Adolfa Bocheńskiego, który zginął przy rozbrajaniu miny pod Ankoną. Jeszcze raz o Zgodzie, ale przez pryzmat miłości Salomona Morela i Loli Potok. O Sonderkommando w Auschwitz można opowiedzieć przypominając życiorys Henryka Mandelbauma, którego papież Benedyk XVI ucałował będąc w niemieckim obozie. O ubeckiej zbrodni na żołnierzach NSZ „Bartka” przez historię jednego z jego żołnierzy, który chciał zlikwidować prowokatora Wendrowskiego. O III Powstaniu Śląskim przez opowieść o „komandosach” Wawelberga, którzy wysadzili mosty i tym samym uniemożliwili Niemcom transporty. Oczywiście do takich tematów, jak Katyń, wojna z bolszewikami w 1920 r. już nikt nie sięgnie, ponieważ te filmy już są, takie a nie inne, ale są.

W końcu nie ma chyba tego najważniejszego filmu – o rotmistrzu Witoldzie Pileckim, który dobrowolnie poszedł do KL Auschwitz, a później uciekł z obozu. Słyszałem, że były osoby, których zainteresował temat, ale na tym się skończyło. Słyszałem również, że postać rotmistrza byłaby godna wielkiej filmowej produkcji gdyby był… Żydem. Niestety, ale był katolikiem. Wyobraźmy sobie, że taki film jednak powstałby, z międzynarodową obsadą, ze świetnym reżyserem, a muzykę skomponowałby genialny (niestety tylko czasami) Hans Zimmer. Film, którego przesłanie jest uniwersalne i zrozumiałe na całym świecie. Główny bohater faktycznie jest twardzielem, skoro daje się zamknąć w miejscu, o którym niemiecki lekarz SS Heinz Thilo powiedział, że jest to „odbyt świata” (Anus mundi). Próbuje organizować i organizuje ruch oporu. Taki, jaki umożliwia niemiecki terror. Jego organizacja jest na tyle sprawna, że realizuje np. zamach na życie komendanta Hoessa. Myślę, że taki film mógłby zyskać uznanie i widzów na całym świecie. Może kiedyś?…

Mam tylko nadzieję, że film o Pileckim nie powstanie w Polsce, gdyż z polskim kinem jest tak, jak powiedział Zdzisław Maklakiewicz w „Rejsie”: „W filmie polskim to jest tak, nuda, nic się nie dzieje. Nic. Dialogi niedobre. Bardzo. W ogóle brak akcji jest…, Aż mi się chce wyjść z kina i wychodzę”. Ja również.

Autor jest pisarzem, ostatnio wydał zbiór publicystyki „Jad i żądła”.

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera