Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Finał Mam Talent 5: Anna Filipowska z Katowic trzecia!

Ola Szatan
Anna Filipowska
Anna Filipowska TVN
W ten weekend poznamy zwycięzców dwóch programów. W finałach są dziewczyny z naszego regionu. W "Mam Talent" rywalizować będą Kinga Skiba i Ania Filipowska. W "MasterChef"- Kinga Paruzel. Pisze o nich Ola Szatan

AKTUALIZACJA GODZ. 22:20

Anna Filipowska zajęła ostatecznie 3. miejsce! Mam Talent 5 wygrywa Delfina i Bartek. Tuż za nimi Pitzo&Polsky.


Dla miłośników programów rozry-wkowych ten weekend z pewnością będzie należeć do bardzo emocjonujących. Swoich rozstrzygnięć doczeka się 5. edycja show "Mam Talent" (to w sobotę) oraz jeden z debiutantów jesiennej ramówki telewizyjnej, czyli pierwsza odsłona programu "MasterChef", którego ostatni odcinek wyemitowany zostanie w niedzielny wieczór. Emocje szykują się o tyle większe, że w obu finałach zobaczymy naszych przedstawicieli. A konkretnie przedstawicielki, bo nasz region reprezentować będą same kobiety.

W tegorocznej edycji "Mam Talent" mamy dwie szanse na zwycięstwo. Młodość kontra całkiem spore już doświadczenie. Śpiew kontra akrobatyka. Kinga kontra Ania.

Wielki talent małej Kingi

8-letnia Kinga Skiba z Lubszy śpiewa "od zawsze" .

- Kinga śpiewała w domu, ale na początku nie zwracaliśmy na to specjalnej uwagi. Na scenie zaczęła śpiewać będąc w przedszkolu - wspomina pani Klaudia, mama Kingi.

Rodzice odkryli w niej talent muzyczny, a pierwszy utwór dla małej wokalistki napisał ponoć jej tata. Na swoim koncie Kinga ma sukcesy w konkursach wokalnych. Dziewczynka uczy się w szkole podstawowej w Lubszy, a ponadto chodzi na zajęcia do szkoły muzycznej w Tarnowskich Górach (w klasie skrzypiec).

- Do szkoły muzycznej poszedł jej starszy brat, Robert, dzisiaj ma 13 lat. Pojawiła się więc myśl, by do tej szkoły, do klasy skrzypiec, uczęszczała też Kinga - podkreśla jej mama.

Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę, a Kinga dobrą uczennicą. Ale to nie wszystko. Drugą pasją małej artystki okazał się taniec. Kinga zaczęła chodzić na zajęcia baletowe.

Pomysł, by wziąć udział w programie "Mam Talent" narodził się już rok temu.

- Wtedy się nie zgodziłam, obiecując jednocześnie Kindze, że za rok ją zawiozę na casting. I musiałam spełnić obietnicę - śmieje się pani Klaudia. - Chciała się zaprezentować w innym repertuarze niż ten wykonywany przez dzieci - dodaje.
Sama wokalistka bardzo pozytywnie odbiera to, co zastała podczas realizacji programu.

- "Mam Talent" jest dla mnie wielką przygodą, wcześniej nie miałam do czynienia z konkursem na tak dużą skalę. Wszystkich bardzo polubiłam, zarówno uczestników, jak i prowadzących oraz jurorów tego programu. Nie mam swoich faworytów - podkreśla Kinga.

Nie ukrywa swojej fascynacji muzyką klasyczną i operą. W "swoim" półfinale 8-latka zaprezentowała utwór "Over The Rainbow". Po jej występie Robert Kozyra pochwalił dziewczynkę. - Jesteś śliczna, utalentowana i masz piękne rajstopki. Jesteś odważna, bo wybierasz trudne piosenki - stwierdził jeden z jurorów programu.
Duży kredyt zaufania Kinga dostała też ze strony widzów, którzy w drodze głosowania dali jej przepustkę do finału. I to z pierwszego miejsca.

- Nie wiem, jaki będzie wynik głosowania, ale jestem gotowa do występu. Nad finałowym utworem pracowałam od tygodnia. To będzie piosenka zagraniczna - mówi Kinga Skiba.

Kiedy pytamy, czym chciałaby się zająć, gdy dorośnie, śpiewem czy tańcem, odpowiada pewnie, że tym pierwszym. - Chciałabym śpiewać w przyszłości, taniec to moje hobby. Mam duże wsparcie ze strony rodziny, pomaga mi mój starszy brat. Jakie jest moje życzenie na finał "Mam Talent"? Żebym się dobrze bawiła - twierdzi.

Filipowska, jesteś boska!

Ania Filipowska z Katowic do finału trafiła w zeszłą sobotę. Ale za to w jakim stylu! Z zapartym tchem obserwowaliśmy, jak wykonywała w rytm muzyki akrobacje wewnątrz przezroczystej wanny w kształcie kielicha. W wodzie poruszała się z gracją syreny, a jej niezwykle widowiskowy show doceniła nie tylko publiczność, która nagrodziła katowiczankę gromkimi brawami, ale także jurorzy, którzy nie szczędzili słów pochwały.

- To, co zrobiłaś dzisiaj, to był nokaut. Filipowska, jesteś boska - powiedziała Małgorzata Foremniak.

- Dzisiaj było dużo seksu - stwierdziła z kolei Agnieszka Chylińska, przychylając się do oceny Foremniak.

- Jesteś objawieniem, rasowa artystka - zachwycał się Robert Kozyra.

Sobotni występ Ani komentowano też w internecie. "Syrenka Ania - g e n i a l na. Coś, co zapamiętam do końca życia! Dziękuję" - napisał jeden z internautów na oficjalnej stronie "Mam Talent".

- Jestem zadowolona z tego, co udało mi się pokazać w półfinale, zwłaszcza że taki kielich był nowością w programie - powiedziała Ania Filipowska.

Już jako mała dziewczynka chciała zostać akrobatką. Marzenia trzeba było więc spełnić. Kiedy miała 10 lat, rodzice zaprowadzili ją do klubu sportowego w Katowicach.

Trenowała akrobatykę. Występowała w trójkach i dwójkach kobiet.

- Reprezentowałam klub oraz Polskę na zawodach krajowych i międzynarodowych. Od 2002 do 2009 roku byłam członkiem Kadry Narodowej, wielokrotnie zdobywając Mistrzostwa Polski oraz czołowe miejsca finałowe na zawodach rangi światowej, takich jak Mistrzostwa Europy, Mistrzostwa Świata oraz Puchary Świata w kategorii junior oraz senior - pisze na swojej stronie (annafilipowska.com).

25-latka jest absolwentką Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach, gdzie w roku 2011 uzyskała tytuł magistra, trenera akrobatyki sportowej, instruktora gimnastyki oraz instruktora fitness.
Od trzech lat jest członkiem grupy Teatru Ruchu Ocelot, współpracuje z agencjami artystycznymi. - W 2010 roku pracowałam w Cyrku Sarassani w Linzu w Austrii jako artystka numerów akrobatycznych, a rok później w Cyrku Berousek w czeskiej Pradze jako akrobatka numerów powietrznych - dodaje.

"Mam Talent" jest dla niej kolejną szansą. - Ten program na pewno bardzo dużo mi dał, przede wszystkim możliwość pokazania się szerszej publiczności - stwierdza Anna.

W finale zamierza ponownie zaskoczyć.

- Finałowy występ to będzie coś zaskakującego i nowego. Na początku będę zaplątana w szarfę. Pojawią się ponadto dwa żywioły, woda i ogień, będzie dosyć romantycznie - odsłania kilka szczegółów swojego występu.

Finałowy show będzie okupiony sporym wysiłkiem. - Poświęciłam dużo czasu na przygotowania, do tego jeszcze doszła praca nad kostiumem i poszczególnymi elementami, które miały się złożyć na całość. Nie dało się pogodzić pracy z przygotowaniami do finału, swoje zajęcia z fitnessu oddałam koleżance - podkreśla Ania.

Barcelona dała finał

Wielki talent, ale kulinarny, ma 31-letnia Kinga Paruzel, mieszkająca w Zbrosławicach (a pochodząca z Tarnowskich Gór), finalistka pierwszej edycji programu "MasterChef".

Od pięciu lat jest mężatką, pracuje w rodzinnej, pokoleniowej firmie fotograficznej (istnieje od 1929 r.). Z wykształcenia jest magistrem turystyki. Kinga prowadzi też własny blog kulinarny, który znajdziemy pod adresem: alebabka.blogspot.pl.
Poza szaleństwami w kuchni i słodkimi wypiekami, pasjonują ją konie. Chce wybudować własną restaurację, która znajdowałaby się przy stajni. Jej popisowym daniem jest beza oraz sernik szafranowy.

W programie "MasterChef" nie kryła emocji, które były bardzo różne, od płaczu po śmiech.

- Przeżycia w tym programie są megaekstremalne… Od niesamowitego stresu, który towarzyszy mi od rozpoczęcia konkurencji, do oceny jury; po niesamowitą radość z poznania kolejnej znakomitości kulinarnej, no i przejścia do kolejnego etapu - mówiła Kinga po jednym z odcinków, w którym gościnnie pojawił się Joe Bastianich.
- Im dalej w programie, tym bardziej przeżywałam odejście kolejnych uczestników. Dużo czasu spędzaliśmy razem. Po nagraniach zazwyczaj jedliśmy wspólnie kolację, a potem do nocy rozmawialiśmy o jedzeniu i wygłupialiśmy się - zdradziła.
Na pewno na długo zapamięta półfinałowe konkurencje. O wejście do finałowej trójki uczestnicy walczyli w słonecznej Barcelonie.

- W oczekiwaniu na decydujące starcie, jak usłyszałam, że mam rywalizować z Agnieszką, nie wiedziałam, co się ze mną dzieje - wspominała Kinga na swoim blogu.

- Łzy płynęły nam obu po policzkach, płakałam, nawet nie wiem dlaczego. Stres fizyczny i przede wszystkim psychiczny chyba w tym momencie miał ujście. Między nami nie było rywalizacji, my z Agnieszką nie walczyłyśmy o to miejsce. Każda z nas chciała po prostu ugotować i już wrócić do domu. Ja byłam przygotowana na odejście z programu od samego początku, jak tylko zostałam wytypowana do "czternastki". Byłam nawet spakowana tylko na 3 dni. Dla mnie ten odcinek to megadawka emocji, nawet po czasie oglądając go w TV płakałam - dodała.

Strach pomyśleć, co będzie podczas finału. - Dalej nie wierzę w to, co się dzieje. Z jednej strony ogromna radość, że doszłam tak daleko, a z drugiej ogromny lęk przed finałem. Czy ja dam radę?! Czy to jest na moje siły i umiejętności?! Czy ja chcę zostać pierwszym polskim Masterchefem?! To się okaże. Będę starała się nie zawieść was, mojej rodziny i siebie - podsumowała wpis na blogu.

Zwycięzca show "Mam Talent" otrzyma czek na 300 tysięcy zł. Z kolei laureat programu "MasterChef" dostanie 100 tysięcy zł i kontrakt na wydanie autorskiej książki kucharskiej. Oba finały rozpoczną się o godz. 20.00


*Zniewalający wystrój restauracji Kryształowa Magdy Gessler ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO
*Katowice mają podziemny dworzec autobusowy[ZOBACZ ZDJĘCIA I WIDEO]
*Bytomianie dziękują TVN za materiały patolgię [ZOBACZ, Z CZEGO CHCĄ BYĆ DUMNI

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!