Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fort Biden zamiast Fort Trump? Spór o stałą obecności US Army w Polsce

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
DANIEL MIHAILESCU/AFP/East News
To jeszcze nie duża stała baza z tysiącami żołnierzy, ale z pewnością wstęp do niej. Prezydent Joe Biden zapowiedział w środę wzmocnienie amerykańskiej obecności wojskowej w Europie. Jednym z działań, które podejmą Stany Zjednoczone, będzie utworzenie w Polsce stałej kwatery głównej V Korpusu Armii USA.

Pentagon podkreślił, że to oznacza pierwsze stałe rozmieszczenie sił USA na wschodniej flance NATO. Nie jest to może jeszcze duża baza z tysiącami żołnierzy amerykańskich, do czego Polska dąży od kilku lat, ale należy pamiętać, że oprócz dowództwa V Korpusu, będzie też wspierający je garnizon i magazyn amunicji. Co ważne, nikt ani po stronie amerykańskiej, ani polskich władz nie ma wątpliwości, że to tylko jeden z etapów dalszej rozbudowy obecności wojskowej USA w naszym kraju.

To dopiero początek

Pentagon mówi o dążeniu do dalszego zwiększania sił rotacyjnych w Polsce. Zaś najwyżsi dowódcy wojskowi, w tym ten najważniejszy, gen. Mark Milley, publicznie opowiadają się za stworzeniem w Polsce stałej pełnowymiarowej bazy podobnej do tych w Niemczech czy we Włoszech. Jednak górę wzięły polityczne kalkulacje administracji Bidena, ale też lobbing niektórych krajów przeciwnych stałej obecności US Army w Polsce – i nie chodzi bynajmniej o Rosję, a o Niemcy przede wszystkim, może też Włochy. Tak się zresztą składa, że oba te kraje nie należą do obozu silnie wspierającego Ukrainę i chcą się jakoś z Putinem dogadać.

Nawet Biden i jego ludzie to widzą, więc niewykluczone, że przy dalszej eskalacji zagrożenia rosyjskiego górę w Białym Domu weźmie świadomość konieczności jeszcze twardszego przeciwstawienia się Moskwie i wtedy nawet bardzo silne wpływy niemieckiej w obecnej administracji amerykańskiej niewiele dadzą. Dlatego warto zwrócić uwagę, na to co napisał na Twitterze Joe Biden, podsumowując zakończony szczyt NATO: „Będziemy dalej dostosowywać rozmieszczenie sił zbrojnych, by zapewnić obronę naszym sojusznikom”. Tak więc to dopiero początek procesu.

Liczba amerykańskich żołnierzy w Polsce będzie stosowna do zagrożenia, a jest ono teraz bardzo poważne na wschodzie Europy; przewiduję, że ta obecność będzie wzrastała, ale to pozostanie samodzielną decyzją Departamentu Obrony i Białego Domu - powiedział PAP ambasador USA Mark Brzezinski. - Decyzja o utworzeniu w Polsce wysuniętego dowództwa armii USA to pierwszy krok do budowy stałej obecności; jestem przekonany, że w perspektywie kolejnych miesięcy i lat będziemy to rozbudowywać – mówił w TVP Info wiceszef MSZ Marcin Przydacz.

Kto był przeciw?

Część opozycji uważa jednak, że Polska uzyskała za mało w Madrycie. Na przykład Szymon Hołownia powiedział „Super Expressowi”, że polska delegacja powinna walczyć o więcej. „Powinniśmy mieć przede wszystkim dużo więcej fizycznej obecności wojsk NATO tutaj, nie tylko rotacyjnej, ale stałej, środków obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, środków zdolnych do tego, aby razić rakiety, które leciałyby w naszą stronę jeszcze zanim osiągną granicę terytorium” – mówi jeden z liderów opozycji.

Tymczasem jeszcze kilka lat temu jego obecny doradca gen. Mirosław Różański przekonywał, że stała obecność wojskowa USA w Polsce nie zwiększy naszego bezpieczeństwa, ale wręcz przeciwnie. „Utworzenie stałej bazy USA w Polsce przywołując porozumienia NATO-Rosja z Paryża (1997) w aspekcie przełamania jego zapisów, w moim przekonaniu „zwolni” Rosję z przestrzegania przedmiotowego dokumentu, a to już potęguje zagrożenie naszego bezpieczeństwa” – pisał na Twitterze.

Jaki jest argument przeciwko bazie? Rzekome zobowiązania NATO wobec Rosji. Zresztą po ten argument sięgali w tamtym czasie też inni krytycy pomysłu ustanowienia stałej bazy wojskowej USA w Polsce. Na przykład były dowódca amerykańskich wojsk lądowych w Europie. Choć on akurat jako główny argument przedstawiał zagrożenie dla jedności NATO.

W opublikowanym przez „Politico” artykule gen. Ben Hodges pisał, że rozlokowanie stałej bazy USA w Polsce naruszyłoby jedność w NATO i spowodowało niepotrzebny wzrost napięcia z Rosją. Odnosił się do informacji, że Polska chciałaby sfinansować stały pobyt wojsk USA na swym terytorium, oferując rządowi Stanów Zjednoczonych sumę 2 mld dolarów. Według Hodgesa rozlokowanie stałych baz USA w Polsce czy w którymkolwiek z krajów Europy Środkowo-Wschodniej byłoby postrzegane przez wielu sojuszników jako „niepotrzebnie prowokujące” posunięcie wobec Rosji. „Dałoby to Moskwie łatwą okazję to uznania, że NATO to agresor i poczynienia w odpowiedzi kroków w obronie rosyjskiej suwerenności” – argumentował generał. Zaznaczył jednak, że mimo tych zastrzeżeń, należy przyjrzeć się uważnie propozycji Polski, która wynika z przekonania obecnego w wielu krajach wschodniej flanki NATO, że jeśli oddziały USA będą stacjonować na ich terytorium na stałe, Rosjanie nigdy nie zaryzykują bezpośredniej konfrontacji.

Był to okres gorącej dyskusji na temat utworzenia w Polsce stałej bazy wojskowej – projektu roboczo nazwanego Fort Trump. Zresztą dyskusja wykraczała poza nasze granice, wszak pomysł stworzenia stałej bazy wojskowej USA w Polsce miał znaczenie także dla innych krajów. Niemcy obawiali się przeniesienia część wojsk amerykańskich z ich terytorium. Twierdzili więc, że pogłębi to podziały w NATO, zdestabilizuje relacje z Rosją, pogorszy bezpieczeństwo flanki wschodniej rzekomo naruszając Akt Stanowiący NATO-Rosja z 1997 r. No i że obniży poziom bezpieczeństwa Niemiec. W rzeczywistości chodziło i wciąż chodzi o to, że bazy amerykańskie w Niemczech i cała związana z nimi rozbudowana infrastruktura pozwala niemieckiej gospodarce zarobić rocznie nawet 5 mld dolarów. Dlatego nawet dziś wielu niemieckich ekspertów, jak choćby były wpływowy organizator monachijskiej konferencji bezpieczeństwa Wolfgang Ischinger (znany z miękkiego podejścia do Rosji), wciąż nie zmieniło zdania w sprawie stałej obecności wojskowej USA w Polsce.

Trzy pytania, trzy odpowiedzi

Tymczasem sytuacja się zmieniła. Choć już w 2018 roku Rosja prowadziła agresywną politykę wobec NATO, było już po aneksji Krymu i zajęciu części Donbasu, co powinno przekonać do jeszcze bardziej radykalnych działań Sojuszu w kierunku wzmocnienia wschodniej flanki, no to dziś chyba nikt, przynajmniej w Polsce (nie licząc marginalnych środowisk), nie ma wątpliwości, że stała baza USA w naszym kraju jest koniecznością.

Wcześniej przeciwnicy takiego rozwiązania najczęściej sięgali do trzech głównych argumentów.

Po pierwsze, że to sprowokuje Rosję, a więc zamiast zwiększyć nasze bezpieczeństwo, może je osłabić. No więc dziś widać jak na dłoni, że rację mieli już wtedy ci, którzy mówili, że Moskwy nie trzeba wcale niczym prowokować do agresji. Przeciwnie, to, co na Zachodzie postrzega się jako działania kompromisowe i gesty dobrej woli, Rosja odbiera jako oznakę słabości. I tym pewniej w przyszłości zaatakuje.

Po drugie, nawet dziś przeciwnicy stałej obecności wojskowej USA/NATO w Polsce czy generalnie na wschodniej flance, wciąż wracają do postanowień Aktu Stanowiącego NATO-Rosja, czyli podpisanego w 1997 r. w Paryżu dokumentu określającego relacje obu stron w epoce postzimnowojennej. Były tam zapisy ograniczające pewnych elementów rozbudowy stałej infrastruktury NATO na terytorium nowo przyjętych członków w Europie Środkowo-Wschodniej (głównie chodziło o broń atomową). Ale po pierwsze, dyskusyjna jest teza o rzekomym zakazie stałych baz np. w Polsce. Żaden z zapisów porozumienia całkowicie nie wyklucza rozmieszczenia takich sił. Ale przede wszystkim, to Rosja już dawno temu swoim postępowaniem wyrzuciła umowę do kosza. To Moskwa zwolniła NATO z obowiązku przestrzegania tego dokumentu łamiąc kilkanaście jego zapisów, w tym wycofując się z traktatu CFE, atakując Gruzję czy Ukrainę. Nie wolno godzić się z sytuacją, że jedna strona umowy międzynarodowej jej przestrzega, a druga ją łamie. Na dodatek przestrzeganie umowy osłabia bezpieczeństwo jednej strony na skutek agresywnej polityki drugiej.

Po trzecie wreszcie, argument rozbijania jedności NATO, budzenia niezadowolenia części sojuszników i rzekome wzmacnianie się ich kosztem. Dziś to Niemcy – bo chodzi głownie o nie – rozbijają jedność NATO swoją polityką wobec wojny Rosji z Ukrainą. Robią wszystko by wojna skończyła się jak najszybciej – nawet kosztem Ukrainy. To postawa Berlina i paru innych krajów szkodzi jedności i skuteczności Sojuszu w obliczu zagrożenia ze strony Rosji, jakiego nie było od czasów zimnej wojny. Tak więc jedność NATO osłabiają nie ci, którzy chcą stałej bazy USA w Polsce, ale ci, którzy są temu przeciwni.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Fort Biden zamiast Fort Trump? Spór o stałą obecności US Army w Polsce - Portal i.pl