Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Franciszek Nieć z Rydułtów: artysta, podróżnik, nauczyciel. Tworzy w trudnej sztuce linorytu. Fascynują go stare fortyfikacje ZDJĘCIA

Ireneusz Stajer
Ireneusz Stajer
Prof. Franciszek Nieć tworzy linoryty, które trafiają do galerii na całym świecie
Prof. Franciszek Nieć tworzy linoryty, które trafiają do galerii na całym świecie Arc Franciszka Niecia
Dr hab. Franciszek Nieć uczy malarstwa i rysunku małe dzieci i studentów. Sam tworzy linoryty, które trafiają do galerii na całym świecie. Fascynują go dawne fortyfikacje wojskowe i pola bitewne, gdzie jeździ z żoną. Potem pan Franciszek opowiada o nich w swojej twórczości.

Jest niezwykle barwną postacią. Rydułtowian, podróżnik, artysta plastyk z bujną czupryną, którego trudno nie dostrzec w tłumie. Wyróżnia się niespożytą energią, od 1989 roku uczy przyszłych grafików, rysowników i malarzy w szkołach różnych stopni. Wyprawił w świat z potężnym bagażem wiedzy i umiejętności z zakresu plastyki dziesiątki młodych ludzi.

Pracował w rydułtowskim liceum, ognisku plastycznym, w pszowskim mok-u, ogniskach pracy pozaszkolnej w Rydułtowach i Radlinie.

ZOBACZCIE ZDJĘCIA

Pan „michałek”

- Nigdzie nie miałem etatu, byłem takim panem od rysunków, czyli „michałkiem”. Wszędzie jeździłem rowerem, co wyszło mi tylko na zdrowie – śmieje się pedagog artysta.

- Parę lat przepracowałem też w liceum katolickim w Żorach, ale musiałem zrezygnować ze względu na dojazd. Później załapałem się do Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Raciborzu (obecnie Akademia Nauk Stosowanych) – opowiada.

W międzyczasie został dyrektorem POP w Rydułtowach. Ogromnym uznaniem cieszy się w mieście i regonie Państwowe Ognisko Plastyczne im. Ludwika Konarzewskiego Seniora, które powstało w 1945 roku. W latach 60. ubiegłego wieku, Franek Nieć chodził tam na zajęcia. Ze szkoły Konarzewskich wyniósł wszystko to, co potrzebne młodemu człowiekowi do kontynuowania przygody z plastyką. W rydułtowskim ognisku utalentowany, pomysłowy chłopak zdobył podstawy warsztatowe. Potem zdał do liceum plastycznego, a następnie na studia.

„Międzypola”, czyli sztuka i historia

- W Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie spędziłem pięć fajnych lat. W 1989 roku zrobiłem dyplom z akwaforty oraz plakatu i wróciłem do Rydułtów. W tamtych czasach nie było mowy o robieniu kariery za granicą. Musiałem szukać pracy na miejscu – wspomina.

W 2004 roku, doktoryzował się na Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach z linorytu. Swoją pracę, obejmującą cykl kilkunastu grafik, zatytułował „Fazy nocy”. Dziewięć lat później obronił habilitację pracą „Międzypola” i został profesorem nadzwyczajnym PWSZ w Raciborzu. Stał się specjalistą od bardzo trudnej sztuki linorytu.

Prace profesora Franciszka Niecia cieszą się niesłabnącym uznaniem na całym świecie, znajdziemy je w wielu prestiżowych galeriach i prywatnych kolekcjach. Co ciekawe, jego ulubionym tematem są… pola bitewne i przestrzenie między fortyfikacjami.

- „Międzypola” były właśnie pokłosiem tej fascynacji. Wspomniane miejsca zwiedzam razem z żoną Anną – podkreśla twórca.

Na szlakach twierdz i fortyfikacji

Oboje trafili już do dziesiątek twierdz w różnych częściach Europy. Przebyli system fortyfikacji Sébastiena le Prestre de Vaubana we Francja czy niektóre pola bitew I wojny światowej, jak Sommę,Verdun oraz belgijskie Ypres i Passendale.

- Zwiedziliśmy całą linię Maginota między innymi Four-a Caux, fortyfikacje w Belgii, Holandii, Norwegii, Szwecji, Finlandii, Danii, Wał Atlantycki, forty niemieckie, Vallo Alpiono w Włoszech, Linię Metaxasa w Grecji, a także fortyfikacje w Karpatach rumuńskich – wylicza pan Franciszek

.

- W południowym Tyrolu oglądaliśmy forty włoskie i austriacko – węgierskie. Niesamowite wrażenie robią umocnienia związane z I wojną światową, np. Col di Lana, Vezenna, Tofan czy Front nad Isonzo z głównym miejscem bitwy Caporetto (obecnie Kobarid). Byliśmy w rejonie góry Cer, gdzie w sierpniu 2014 roku, w krwawej bitwie starły się wojska serbskie z austriacko - węgierskimi. Zwiedziliśmy obszar frontu salonicki okolice jeziora Dorian – wskazuje profesor Nieć.

Fronty I wojny światowej

Jak dodaje, często podróżują do Gallipoli w Turcji, gdzie zwiedzili już 90 procent miejsc związanych z tą słynną bitwą. Odrębną grupę stanowią fortece na terenie Polski. Twierdze w Osowcu, Przemyślu, Toruniu, Nysie i oczywiście czeskie umocnienia z 1930 roku, zwane Linią Benesza. Każda wyprawa owocuje nowymi linorytami oraz pracami wykonanymi w innych technikach. Profesor Nieć swoje wystawy indywidualne miał między innymi w Konsulacie RP w Malmö (Szwecja) oraz galeriach:„Znad Wilii” w Wilnie (Litwa), „Bischof Moser Haus” w Stuttgarcie (Niemcy), Miejskiej w Jablunkovie (Czechy), „Torkadero” w Monachium (Niemcy) czy Teatralnej w Czeskim Cieszynie.

Uczestniczył w ekspozycjach zbiorowych m.in.: Artist and the City Environment w Galerii Narodowej w Tbilisi (Gruzja), wystawie plakatu w Mexico City, „Citta Di Bassano del Grappa” (Włochy), „Carlos Hermosilla” w Valparaiso (Chile), „Art Biennale” w Pekinie, „Miniature Print Making” w Dubaju, „Print Making” w Macao, Bimpex w Vancouver (Kanada). Lista jest przeogromna, ale niektóre miejsca warto przytoczyć, by wiedzieć o kręgach kulturowych, do których trafia twórczość artysty plastyka z Rydułtów.

- W naszych podróżach nie zadowalają nas już powszechnie znane fortyfikacje. Najbardziej interesuje nas front alpejski w I wojnie światowej, austriacko – włoski. To obszar południowego Tyrolu. Doszliśmy pod górę (prawie 3 500 m n.p.m.) przy granicy szwajcarskiej, na której było najwyżej usytuowane stanowisko artyleryjskie. Zwiedziliśmy wojskowe okopy oraz forty i fortyfikacje włoskie i austro – węgierskie – zaznacza pan Franciszek.

Górskie Vallo Alpiono z lat 30. ubiegłego wieku wymaga również ogromnego wysiłku, a nasi globtroterzy pokonują dziennie w trudnym terenie nawet 50 kilometrów. Śpią w samochodzie i rano ruszają dalej.

Przewodnik po Gallipoli

- W Kobaridem (dawniej Caporetto) poznaliśmy bardzo fajnego Słoweńca, który mieszka w parku narodowym. Spanie tam „na dziko” jest absolutnie niemożliwe. Gościny użycza nam więc Josef, za którym już tęsknimy. Odwiedzamy go co dwa lata, a przy okazji oglądamy fascynujące fortyfikacje - wskazuje rydułtowianin.

Fascynuje go również front serbski.

- Oni mają bardzo podobną historię do dziejów Polski. Przeżywali rozbiory oraz inne katastrofy związane z sąsiadami. Zaliczyliśmy tam wszystkie miejsca bitew. Z Serbii mamy blisko do Macedonii i Północnej Grecji. W okolicach Jeziora Dorian wylądował korpus brytyjski, który miał wspomagać Serbów. Zwiedziliśmy to wszystko, a przy okazji dzikie Góry Rodopy, gdzie szukamy greckich fortyfikacji – oznajmia artysta.

Ich odnalezienie jest dużym wyczynem. Nieciom udało się dotrzeć do tych najważniejszych, gdzie i dziś stacjonują jednostki wojskowe. Co kryją jeszcze Rodopy? Na to przyjdzie jeszcze czas. Stamtąd podróżują do Turcji. Pan Franciszek śmiało mógłby być przewodnikiem po Gallipoli. Miejscowi dziwią się, że Polak wie wszystko o bitwie, w której nie walczyli jego rodacy. Dziwią się, że interesują go te wydarzenia.

- Dotarcie do tych miejsc wymaga korzystania z wielojęzycznej literatury. Nie ma bowiem polskich materiałów o np. bitwie pod Isonzo w Słowenii. Posiłkują się więc publikacjami włoskimi, niemieckimi, angielskimi, a dziś już słoweńskimi. Miejsca namierzamy przez Google Maps, na ich podstawie przygotowuję swoją mapę i dojeżdżam na pole bitwy. Sporządzone tak mapy inspirują mnie do wykonywania wielkoformatowych linorytów – przyznaje rydułtowianin.

Mieszkanie w samochodzie

Nieciowie podróżują samochodem kombi. W aucie zwykle mieszkają. Śpią na materacach, a za kuchnię „robią” skrzynki.

- Przygoda we Francji. Zatrzymujemy się na parkingu, na którym stoją kampery. Czujemy się bezpiecznie. Otwieramy w samochodzie drzwi, bo jest ciepło i śpimy do rana – relacjonuje artysta.

- Rano okazuje się, że jesteśmy w środku obozu francuskich Romów. Zaprzyjaźniliśmy się z nimi. Dostaliśmy propozycję, żeby z nimi zostać. Zadeklarowali wszelką pomoc, również pranie naszych ciuchów. Przesympatyczni ludzie. Co ciekawe, trochę mówili po polsku. Języków nauczyli się, podróżując po Europie – wyjaśnia pan Franciszek.

Na swoich trasach Nieciowie poznają w ten sposób wielu ludzi. W Turcji zaprzyjaźnili się z rodziną, która parę z Rydułtów zaprosiła na wesele. W wyjeździe przeszkodziła niestety pandemia. W Turcji byli wielokrotnie zapraszani na kawę. Kiedyś, gdy jedli kolację, podjechał do nich samochód, kierowca dał naszym podróżnikom produkty ze swojego pola. Nie żądał zapłaty, wystarczył uśmiech obdarowanych. W tureckim Kurdystanie pracownik stacji paliw wręczył im klucze do kuchni na zapleczu. Rydułtowianie mogli sobie przygotować posiłek z dostępnym w niej produktów. Zresztą tureccy wojskowi poniekąd uratowali Nieciom życie.

- Chcieliśmy jechać samochodem do Jerozolimy, co nie jest nic szczególnie trudnego. Akurat wtedy wybuchła wojna w Syrii. Żołnierze tureccy zastawili drogę i radzili, by nie jechać dalej, bo toczą się walki. W podróżach nie słuchamy radia, więc nic o tym nie wiedzieliśmy. Dobrze się stało, że nie wjechaliśmy do Syrii – przyznaje pan Franciszek.

- W naszych podróżach nigdy nie spotkały nas przykrości. Zawsze byliśmy przyjmowani bardzo serdecznie – oznajmia.

Prace pana Franciszka można obejrzeć w wybranych galeriach (dziarowniach) w Wodzisławiu, Rybniku i Raciborzu. To jest jedyna okazja, żeby zobaczyć w Polsce dzieła rydułtowianina. Można je również oglądać w międzynarodowych katalogach sztuki.

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera