18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gen. Roman Hula: Nazwano mnie Lechem Wałęsą polskiej policji

Roman Hula
Roman Hula
Roman Hula Marzena Bugała
Na ponad 200 stronach książki pt. "Glina" Roman Hula, wspomina swoje doświadczenia z pracy w policji. Ma o czym pisać. Od 1976 r. pracował w Milicji Obywatelskiej, w 1990 r. został komendantem wojewódzkim policji w Katowicach. Rok później, 17 lipca 1991 r., awansował na komendanta głównego, jednak po pół roku podał się do dymisji i odszedł ze służby.

Hula pisze w książce i o sprawach typowo kryminalnych, i o dokonujących się w latach 80. i 90. zmianach towarzyszących przemianom politycznym: tworzeniu związków zawodowych w MO, jej przekształceniu w policję, czy likwidacji Służby Bezpieczeństwa. Pokazuje, jakie metody i narzędzia mieli do dyspozycji ścigający przestępców milicjanci 30 lat temu i w jakim stopniu ich działania uzależnione były wówczas od politycznych decyzji szefa resortu spraw wewnętrznych.

Wyznania "Lecha Wałęsy polskiej policji"

Rozmowa z Romanem Hulą, autorem książki "Glina"
Dlaczego teraz, 21 lat po odejściu z policji, zdecydował się pan na upublicznienie wspomnień?
Od dawna nakłaniali mnie do tego policyjni związkowcy. Chcieli, żebym opisał te historie, bo już prawie nikt nie pamięta, jak to było. Sam zresztą zdębiałem, kiedy zajrzałem na stronę internetową zarządu wojewódzkiego związków zawodowych w Katowicach. Z zamieszczonego tam rysu historycznego wynika, że związki powstały w Warszawie. Śląska jakby nie było. A przecież tu wszystko się zaczęło. To my, milicjanci z Piekar Śląskich, zorganizowaliśmy pierwszy zjazd w Ursusie. Wtedy powstał nieformalny zalążek zarządu krajowego. Gdyby coś takiego zdarzyło się w Gdańsku czy w Warszawie, to by zadbano, żeby się czymś takim pochwalić. U nas odpuszczono.

Która z opisanych spraw była dla pana największym wyzwaniem?
Najwięcej satysfakcji dało mi zatrzymanie Joachima Knychały - śląskiego wampira. Spektakularnym sukcesem była też operacja "Marynarz": zrobiliśmy wtedy fajną kombinację operacyjną, choć przecież nie dysponowaliśmy taką instytucją, jaką dziś jest kontrolowany zakup. Olbrzymią satysfakcję daje mi to, że udało się stworzyć związek zawodowy. Największym zaszczytem w życiu było jednak to, że nazwano mnie "Lechem Wałęsą polskiej policji".

Ile tak naprawdę może ujawnić w książce policjant? Bo przecież są chyba sprawy, których nawet po latach nie można zdradzić?
Nie zdradzam żadnych rewelacji. To, że policja ma tajną agenturę, było wiadomo od zawsze. Już w starożytnym Rzymie tak było. Że stosujemy podsłuchy? Zawsze się stosowało. Każdy ma prawo głosu, także policjant. Tyle że on musi wiedzieć, co może powiedzieć, aby nie zaszkodzić sprawie, którą prowadzi. Wychodzę z założenia: tyle wolności, ile odpowiedzialności. Jestem przekonany, że pisząc o tych sprawach nie utrudniam dziś pracy moim kolegom.


*Nowe egzaminy na prawo jazdy 2013 [RANKING SZKÓŁ JAZDY]
*Nowe egzaminy na prawo jazdy 2013 [ZOBACZ WIDEOTESTY]
*STUDNIÓWKA 2013: Zobacz najpiękniejsze dziewczyny [SUPERFOTKI]
*Sześć pomysłów na zmianę wizerunku Górnego Śląska [ZOBACZ I SKOMENTUJ]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!