Co chce osiągnąć Podbeskidzie w tym sezonie? W ostatnich dniach w Bielsku-Białej toczono na ten temat żywe dyskusje. Sami piłkarze unikają jednoznacznych deklaracji walki o bezpośredni awans, co nie spodobało się części kibiców, którzy chcą widzieć swój zespół z powrotem w PKO Ekstraklasie. Na szczęście dla nich, podopieczni Mirosława Smyły od słów wolą czyny. W niedzielne popołudnie w Tychach rozegrali swój najlepszy mecz w tym sezonie i zanotowali trzecie zwycięstwo z rzędu, po którym w ligowej tabeli ustępują tylko Wiśle Kraków.
Przewaga Podbeskidzia w Tychach nie podlegała żadnej dyskusji. Goście lepiej operowali piłką, stwarzali sobie więcej okazji do zdobycia bramki i już do przerwy mogli mieć bezpieczne prowadzenie. Tylko przez własną nieskuteczność musieli drżeć o wynik przez blisko 70 minut.
Trener Smyła dokonał kilku zmian w linii pomocy - po raz pierwszy w tym sezonie od początku zagrał Tomasz Jodłowiec, a na prawe skrzydło został przesunięty 19-letni Bartosz Bernard. Centralną postacią w ataku Górali pozostał za to Kamil Biliński i to ta trójka miała decydujący wpływ na przebieg meczu.
Dla GKS-u pechowa okazała się 13. minuta, choć trzeba przyznać, że gospodarze swojemu nieszczęściu wyraźnie pomogli. Najpierw z dziecinną łatwością pozwolili Bilińskiemu wejść z piłką w pole karne, a gdy jego strzał odbił Adrian Kostrzewski, zapomnieli o czyhającym na dobitkę Bernardzie, który z najbliższej odległości zdobył swoją premierową bramkę w pierwszej lidze.
Tyszanie rzadziej utrzymywali się przy piłce, ale potrafili odpowiedzieć na straconą bramkę. Licznymi, dokładnymi wrzutkami w pole karne siali duże zagrożenie pod bramką Podbeskidzia, a pojedynki z obrońcami wygrywali Daniel Rumin, Mateusz Radecki czy Patryk Mikita. Matveia Igonena udało się pokonać w doliczonym czasie gry pierwszej połowy - po kolejnym dośrodkowaniu Krzysztof Wołkowicz zgrał piłkę do Mateusza Czyżyckiego, a ten jednym dotknięciem skierował ją do siatki.
Wydawało się, że bielszczanie wpadli w tarapaty. Nie wykorzystali trzech świetnych szans na podwyższenie prowadzenia, stracili gola do szatni, a na domiar złego z powodu kontuzji boisko przedwcześnie musiał opuścić dyrygent środka pola - Michał Janota. Górali przeciwności jednak hartują, a nie zrażają. Drugą połowę rozpoczęli więc od odważnych ataków i w przeciągu nieco ponad 20 minut rozstrzygnęli mecz na swoją korzyść.
Kluczami do sukcesu okazały się rutyna i doświadczenie - najpierw 36-letni Jodłowiec po solowej akcji przymierzył sprzed pola karnego nie do obrony dla Kostrzewskiego, a kwadrans później, niemal z tego samego miejsca, równie skuteczny strzał oddał o dwa lata młodszy Biliński.
W końcówce bielszczanie podkreślili swoją dominację po kontrataku Joana Romana i bramce rezerwowego Maksymiliana Sitka. - Ten mecz był pod naszą kontrolą od początku do końca. Graliśmy nieźle w piłkę, tworzyliśmy sobie sytuacje. Można wytykać nieskuteczność i inne elementy, ale my cieszymy się, że drużyna tak się rozwija - podkreślił uradowany Smyła. Dobry nastrój trenera zmącił jednak groźny uraz Iwajło Markowa - obrońca Podbeskidzia mocno oberwał w głowę przy próbie interwencji od własnego bramkarza i pogotowie zabrało go z murawy prosto do szpitala.
Tyszanie sprawili swoim kibicom przykrą niespodziankę. Tydzień po przekonującym zwycięstwie nad jednym z ligowych faworytów w Niecieczy, zaprezentowali się znacznie gorzej i pod każdym względem odstawali od Podbeskidzia. - Różnica między tymi meczami była ogromna. Podbeskidzie wygrało w pełni zasłużenie, przegraliśmy walkę o środek pola i sporo pojedynków. Brakowało nam dynamiki. Musimy od siebie wymagać więcej, bo nie przystoi nam przegrywać u siebie tak wysoko - mówił trener Dominik Nowak.
GKS Tychy - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:4 (1:1)
Mateusz Czyżycki 45+2' - Bartosz Bernard 12', Tomasz Jodłowiec 52', Kamil Biliński 68', Maksymilian Sitek 90+12'
GKS Tychy: Adrian Kostrzewski - Krzysztof Machowski (67' Natan Dzięgielewski), Petr Buchta, Nemanja Nedić, Maciej Mańka, Krzysztof Wołkowicz - Mateusz Radecki (75' Tomáš Malec), Mateusz Czyżycki (75' Wiktor Żytek), Antonio Domínguez, Patryk Mikita (59' Marcin Kozina) - Daniel Rumin.
Podbeskidzie: Matvei Igonen - Jeppe Simonsen, Julio Rodríguez, Iwajło Markow (84' Daniel Mikołajewski), Titas Milašius - Bartosz Bernard (85' Marcel Misztal), Tomasz Jodłowiec, Michał Janota (37' Dawid Polkowski), Krzysztof Drzazga (72' Maksymilian Sitek), Joan Román - Kamil Biliński.
Żółte kartki: Buchta, Wołkowicz, Nedić - Milašius, Simonsen, Mikołajewski.
Sędziował: Leszek Lewandowski (Zabrze)
Widzów: 3826
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?