Tragedia w Gliwicach na przejściu dla pieszych
Staruszek w tłumie przechodniów chwyta się za serce, upada na jezdnię. Ludzie spoglądają, przechodzą, idą dalej. Po chwili leżącym interesują się osoby starsze, widać, że są w tej sytuacji nieporadne. Ktoś dzwoni pod numer alarmowy 112. Mijają cenne minuty, nikt nie podejmuje reanimacji - robią to dopiero strażnicy miejscy. Tak opisują dramatyczną sytuację gliwiccy policjanci. To wydarzyło się naprawdę.
Całe zdarzenie zarejestrował miejski monitoring. Do tragicznego wydarzenia doszło we wtorek, 28 stycznia. W ruchliwym i uczęszczanym miejscu.
ZOBACZCIE ZDJĘCIA
Jak doszło do tragicznego zdarzenia w Gliwicach?
- Około godziny 11.00 na placu Piastów, podczas przechodzenia przez oznakowane przejście, upadł mężczyzna. Starszy pan szedł sam. Wcześniej złapał się za klatkę piersiową. Mijały minuty, a starsze osoby, które zainteresowały się losem leżącego, prawdopodobnie nie wiedziały, co robić. Młodzi ludzie przystawali, ktoś złapał za telefon... To centrum miasta, wokół byli ludzie, na światłach stały samochody. Nikt nie przystąpił do akcji ratowania nieprzytomnego człowieka - komentuje Marek Słomski, rzecznik gliwickiej policji.
Nie przegap
Wiele osób przechodziło jednak, sądząc, że pewnie z pomocą pospieszą inni. Niestety, reanimacji nikt się nie podjął. Jak dodaje Słomski, na miejscu zjawił się patrol straży miejskiej, który akurat znajdował się najbliżej. Funkcjonariusze wiedzieli, co robić, przenieśli mężczyznę w bezpieczne miejsce, na tzw. wysepkę, i natychmiast przystąpili do reanimacji. Prowadzili ją nieprzerwanie, aż do przyjazdu karetki pogotowia. Niestety, nie udało się uratować życia 84-latka.
- Wczorajszy przypadek pokazuje, jak reaguje tłum. Każdy oczekuje, że to ktoś inny przystąpi do udzielania pomocy, że przyjadą odpowiednie służby - podkreśla Słomski. - Tymczasem liczy się czas, cenne minuty uciekają, a trzeba przełamać się, próbować udzielić pomocy i nie bać się, że zrobimy komuś krzywdę. Nie ma możliwości, aby ratownicy czy funkcjonariusze byli na miejscu natychmiast, a szansa uratowania życia w przypadku nagłego zatrzymania krążenia z każdą upływającą sekundą maleje. Od momentu zatrzymania krążenia oraz oddychania w ciągu czterech minut dochodzi do nieodwracalnych zmian w wyniku niedotlenienia mózgu.
A jeśli boimy sie, nie potrafimy udzielać pierwszej pomocy? - Musimy wyrobić w sobie przekonanie: w chwili zatrzymania czynności życiowych osoby znajdującej się obok nas natychmiast rozpoczynamy resuscytację oddechowo-krążeniową. Nie powinno się jej przerywać do przyjazdu karetki.
Na podobne sytuacje musimy być przygotowani wszyscy. Wiedzę, jak pomóc, uzyskać można na odpowiednich kursach, ale i samodzielnie, przeglądając chociażby filmy instruktażowe w internecie - dodaje Słomski.
Zobacz koniecznie
Rozwiąż i poznaj wynik
Bądź na bieżąco i obserwuj
21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?