Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gliwice: Młoda kobieta sfałszowała dokumentację medyczną i wycięto jej żołądek. Sąd wydał wyrok w jej sprawie

Redakcja
Sąd Rejonowy w Gliwicach warunkowo umorzył postępowanie karne wobec Marty M. 24-letnia kobieta była oskarżona o sfałszowanie dokumentacji medycznej - wyników badań gastroskopowego i histopatologicznego. Następnie wykorzystała te dokumenty w trakcie wizyty u onkologa w Gliwicach oraz w szpitalu w Bełchatowie. Na tej podstawie Marcie M. wycięto m.in. zdrowy żołądek.

Marta M. miała ograniczoną (w znacznym stopniu) zdolność rozpoznania znaczenia tego czynu oraz pokierowania swoim postępowaniem - podkreślał sędzia Szymon Markowicz, który ogłosił wyrok.

Okres próby wyznaczono na 3 lata. Oskarżoną zobowiązano ponadto do poddania się psychoterapii w centrum zdrowia psychicznego w Gliwicach. Marta M. musi też pokryć koszty postępowania sądowego i wpłacić 500 złotych na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.

Wyrok oznacza, że Marta M. nie została skazana, a jedynie wskazana jako sprawca. Nie została jej wymierzona kara.

Mecenas Adam Gomoła, który był obrońcą Marty M., podkreślał, że jest zadowolony.

- To bardzo mądre rozstrzygniecie. Moja klientka na własnej skórze doświadczyła negatywnych konsekwencji tego czynu. Czas, by wróciła do równowagi psychicznej. W pełni zgadzamy się z wyrokiem sądu - mówił mecenas.

Prokurator Karina Spruś z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach zaznaczyła, że stopień społecznej szkodliwości tego czynu nie był wysoki, dlatego też prokuratura już wcześniej wnioskowała o warunkowe umorzenie postępowania.

- Z uwagi na treść opinii biegłych najbardziej zależało nam na tym, by Marta M. poddała się terapii - podkreślała prokurator Karina Spruś.

Przypomnijmy, że młoda kobieta sfałszowała swoją dokumentację medyczną, z której wynikało, że ma nowotwór żołądka. Podczas operacji usunięto jej rzekomo chore i zagrożone narządy, jak się potem okazało - niepotrzebnie.

Marta M. z powiatu gliwickiego mieszka z ojcem. Na początku 2016 roku kobieta zaczęła informować mamę mieszkającą w Niemczech o swoich problemach żołądkowych. Przesłała jej także wyniki - między innymi badania gastroskopowego w szpitalu w Pyskowicach i badania histopatologicznego wycinków z żołądka przeprowadzonego w Zakładzie Medycyny Sądowej w Katowicach. Z tych badań wynikało, że u 24-latki rozpoznano nowotwór żołądka. Mama Marty M. wróciła do Polski i przeprowadzono dodatkowe badanie tomograficzne, które biorąc pod uwagę także wyniki poprzednich badań, potwierdzało, że 24-letnia Marta M. cierpi na raka żołądka.

Kobiety pojechały do lekarza onkologa, który po zapoznaniu się z dokumentacją stwierdził, że ze względu na jej młody wiek i stopień zaawansowania nowotworu, należy przeprowadzić zabieg usunięcia żołądka, śledziony, węzłów chłonnych oraz części przełyku i jelit.

Lekarz zaproponował, że taki zabieg najlepiej przeprowadzić w Bełchatowie, ponieważ stosowana jest tam innowacyjna metoda żywienia pozajelitowego. Ustalono termin przyjęcia pacjentki, wystawiono skierowanie do szpitala i pani Marta pojechała do Bełchatowa. Tam przedłożyła wyniki badań i została zakwalifikowana do zabiegu. Usunięto jej wspomniane wcześniej narządy i wypisano ze szpitala. 24-latka wróciła z mamą do domu.

W tym momencie sprawa dzieli się na dwa wątki. Na początku lipca do mamy 24-latki trafił anonim, z którego wynikało, że w Bełchatowie jej córce usunięto... zdrowe narządy. Kobieta razem z córką złożyły w gliwickiej prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Tymczasem lekarze z Bełchatowa standardowo zlecili badanie usuniętych narządów, które wykazało, że... nowotworu żołądka nie było.

Już po operacji wyszło na jaw wiele zaskakujących faktów. Okazało się, że w szpitalu w Pyskowicach nie badano Marty M., a lekarz, którego dane znajdują się pod wynikiem, rzeczywiście tam pracuje, ale jest lekarzem innej specjalizacji. W Zakładzie Medycyny Sądowej nigdy nie badano natomiast wycinków pobranych w trakcie gastroskopii i nie diagnozowano nowotworu, a lekarz, który rzekomo podpisał się pod wynikami badań, nie pracuje w ZMS... Jakby tego było mało, w Zakładzie Medycyny Sądowej nigdy nie badano wycinków pobranych w trakcie gastroskopii i nie diagnozowano nowotworu.

W toku prokuratorskiego postępowania ustalono, że lekarz, który rzekomo podpisał się pod wynikami badań, w ogóle... nie istnieje.
Trudno było sobie wyobrazić, że zdrowy człowiek sfałszował dokumentację medyczną tylko po to, by dać sobie wyciąć ważne organy. Dlatego też sprawa odbiła się szerokim echem w całym kraju. Jeszcze w ubiegłym roku Prokuratura Okręgowa w Gliwicach przejęła dwa postępowania - o podrobienie i posłużenie się fałszywą dokumentacją medyczną oraz dotyczące błędu medycznego.
- Ostatecznie Marcie M. przedstawiono zarzut podrobienia i posłużenia się fałszywą dokumentacją medyczną. Kobieta przyznała się, ale nie potrafiła wytłumaczyć, dlaczego to zrobiła - informowała nas wówczas prokurator Karina Spruś z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Sfałszowała dokumentację medyczną i lekarze wycięli jej żołądek. Finał sprawy Marty M. w sądzie

Zarządzono badania sądowo-psychiatryczne. Biegli lekarze psychiatrzy i psycholog stwierdzili u niej głębokie zaburzenia osobowości, z którego wynikała jej ograniczona poczytalność.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!