Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gminom bardziej zależy na kanale niż państwu

Aleksander Król
Kanał Ulga miałby stanowić fragment trasy
Kanał Ulga miałby stanowić fragment trasy Fot. Aleksander Król
Wobec bezczynności polskiego rządu w sprawie budowy kanału łączącego Odrę, Dunaj i Łabę samorządowcy z Raciborza, Kędzierzyna-Koźla, Opola i Katowic zamierzają wziąć sprawy w swoje ręce.

- Wkrótce Unia będzie tworzyła plan finansowy na lata 2014-2020. Nie możemy zaprzepaścić tej szansy i stracić pieniędzy, które są do wzięcia. Trzeba wszelkimi możliwymi sposobami lobbować za tą inwestycją - mówią samorządowcy, którzy wzięli udział w piątkowym, wspólnym posiedzeniu komisji rady dwóch powiatów - raciborskiego i kędzierzyńsko-kozielskiego, na które zaproszono także przedstawicieli urzędów marszałkowskich i Urzędu Żeglugi Śródlądowej.

Obecny tam Andrzej Baksik, dyrektor wydziału planowania strategicznego i przestrzennego w Urzędzie Marszałkowskim w Katowicach, apelował do przedstawicieli gmin, przez które ma przebiegać kanał, by wpisywali to zadanie do swoich dokumentów planistycznych. - Kanał jest zaznaczony w planie zagospodarowania przestrzennego województwa. Ma się też znaleźć w koncepcji zagospodarowania kraju, ale podobne ruchy muszą zostać wykonane na dole, w gminach. To będzie wyraźny sygnał dla Brukseli, która słucha głosów z regionów - mówi Andrzej Baksik. Jako pierwsza w tej sprawie krok zrobiła już gmina Bierawa (woj. opolskie), która zaznaczyła w swoim planie fragment trasy wodnej, która ma połączyć Bałtyk z Morzem Czarnym i Morzem Północnym. Niedawno ogólną informację o kanale wpisano także do nowego studium uwarunkowań w Raciborzu. Jednak nie zaznaczono w nim w żaden sposób przebiegu wodnej trasy. - Gdy Czesi przygotują projekt, będzie można precyzyjnie wytyczać trasę - dodaje Baksik.

Josef Tobola, ekspert z ogólnoczeskiego stowarzyszenia na rzecz budowy drogi śródlądowej, zaproszony na spotkanie zorganizowane przez radnego powiatu raciborskiego Leonarda Malcharczyka tłumaczył, że inwestycja traktowana jest w Czechach priorytetowo. - Mamy rok wyborczy i niektóre czeskie partie wpisały nawet budowę kanału do swoich programów wyborczych. Przekonamy do tej inwestycji Angelę Merkel, ale Polska musi podejmować bardziej zdecydowane kroki - mówi Josef Tobola. - Jest o co walczyć. Na granicy Polski i Czech może powstać wielkie centrum logistyczne, gdzie będzie odbywał się przeładunek towarów, kierowanych na całą Europę. Chcemy budować tu drugą Norymbergę (w tym niemieckim mieście u zbiegu rzek Pegnitz i Rednitz, znajduje się jeden z ważniejszych europejskich portów śródlądowych - przyp. red.) - mówi Tobola.

Tymczasem zdaniem Stanisława Staniszewskiego, przewodniczącego Rady Gospodarki Wodnej Regionu Wodnego Górnej Odry przy Regionalnym Zarządzie Gospodarki Wodnej w Gliwicach, Warszawa w dalszym ciągu nie dostrzega korzyści, jakie przyniósłby kanał naszemu krajowi. - Polska i Ukraina jako jedyne państwa w Europie nie podpisały ONZ-owskiej umowy z 1996 roku, która zobowiązuje państwa do dostosowania dróg śródlądowych do klasy międzynarodowej. Trzeba to zrobić jak najszybciej - mówi Staniszewski. Między innymi ten postulat mają zanieść do Warszawy posłowie ziemi kędzierzyńskiej i raciborskiej. Na najbliższe spotkanie poświęcone kanałowi samorządowcy zaproszą europarlamentarzy-stów, którzy mają forsować budowę kanału w Brukseli.

- Trzeba się spieszyć. Byłem niedawno w Belgii na wyjeździe studyjnym Unii Izb Przemysłowo-Handlowych z regionu Łaba-Odra, gdzie oglądaliśmy postępy prac przy powstającym tam kanale, który połączy Sekwanę ze Skaldą. Unia dofinansowała to zadanie w 80 procentach. Powiedziano nam, że jako państwa byłego bloku komunistycznego, otrzymalibyśmy nawet 90 procent z potrzebnych 8 miliardów euro. Ale mało się staramy - dodaje Staniszewski.

Inwestycja planowana od lat

Koncepcja budowy kanału pojawiła się już przed pierwszą wojną światową. Temat odżył w latach 70. XX wieku, gdzie obok budowy zbiornika przeciwpowodziowego w Raciborzu, planowano międzynarodową drogę śródlądową, jako inwestycję niezbędną dla tej części Europy. Według wstępnej koncepcji, kanał ma przecinać Czechy od granicy z Polską do południowej granicy z Austrią lub Słowacją. W Polsce w rejonie Gliwic ma się łączyć z Odrą, a w okolicach Wiednia lub Bratysławy z Dunajem. W okolicach Ołomuńca, druga nitka kanału ma prowadzić do Łaby.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Gminom bardziej zależy na kanale niż państwu - Dziennik Zachodni