Jak już informowaliśmy podczas piątkowego treningu Górnika Zabrze Michał Koj i Stefanos Evangelou, grając w jednej drużynie, wyskoczyli do górnej piłki i zderzyli głowami.
Dla Koja sytuacja zakończyła się fatalnie. Polało się trochę krwi, piłkarz trafił do szpitala, gdzie stwierdzono złamanie nosa. Grek ze zderzenia wyszedł natomiast bez szwanku.
Pierwsze diagnozy były w miarę optymistyczne. Zapowiadano, że Koj odpocznie przez kilka dni i wróci do zajęć, nie wykluczano nawet występu stopera w ochronnej masce w najbliższym sobotnim meczu z Rakowem Częstochowa.
Sprawa okazuje się jednak bardziej skomplikowana. Zawodnik musiał przejść kolejne badania.
We wtorek wszystko było jasne.
- Skończyło się na szczęście tylko na tym złamanym nosie. Z głową wszystko w porządku, ale o grze w najbliższej kolejce nie ma mowy - przyznał prezes klubu Dariusz Czernik.
To nie pierwszy dramatyczny przypadek w karierze 27-letniego zawodnika. We wrześniu 2016 roku, grając w barwach Ruchu, został trafiony łokciem w głowę. Znalazł się w szpitalu z częściowym paraliżem, do piłki wrócił po blisko pół roku. Także podczas gry w Zabrzu miał kontuzje związane ze zderzeniem z rywalem w walce o piłkę.
Nie przeocz
Musisz to wiedzieć
Zobacz koniecznie
Bądź na bieżąco i obserwuj
Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?