Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gratulacje, syneczku

Mirosława Książek
Niesamowite emocje, ogłuszający wrzask, łzy wzruszenia, a potem kilka godzin odbierania dzwoniących bez przerwy telefonów - tyle zapamiętają z wczorajszego popołudnia rodzice i rodzeństwo Leszka Blanika, którzy oglądali transmisję z Pekinu w rodzinnym domu mistrza w Radlinie.

Już kilka minut po tym, jak Leszek "wyskakał" złoto, na obszernym wjeździe przed domem przy ulicy Mariackiej zabrakło miejsca na parkujące samochody dziennikarzy kolejnych stacji radiowych i telewizyjnych.

- Już po pierwszym skoku wiedziałem, że będzie dobrze - mówi dumnym głosem Ludwik Blanik, tata najlepszego w historii polskiego gimnastyka. To on odkrył talent Leszka i zaprowadził go na pierwszy trening, gdy syn pewnego dnia na tapczanie wykonał salto.

Wczoraj rano, gdy olimpijczyk ostatni raz przed finałem dzwonił z Chin, usłyszał od ojca: "Ty jesteś zawodnikiem spełnionym, masz medale wszystkich najważniejszych imprez. Teraz robisz to dla siebie".

Leszkowi w rodzinnym domu kibicował nie tylko ojciec, na co dzień trener w klubie gimnastycznym Sokolnia, gdzie pierwsze kroki stawiał także nasz mistrz. Przy telewizorze stojącym w gościnnym pokoju zebrali się także: mama Halina, brat Dariusz, bratowa Jola, bratankowie Dawid i Kuba, siostrzeniec Piotr i siostrzenica Marta. Siostra Leszka, Mirela Chodyko, swoim zwyczajem była wtedy na górze i modliła się o dobry występ brata.

- Pozapalałam w pokoju wszystkie świeczki, jakie znalazłam i słuchałam tylko wieści z dołu. Gdy już wiedziałam, że Leszek skoczył dobrze, na medal, poszłam spokojnie obejrzeć, co zrobią jego rywale - opowiada.

W godzinę po osiągnięciu swojego największego sukcesu w karierze Leszek Blanik zadzwonił na komórkę do mamy. Ta zdołała mu tylko powiedzieć: "Lesiu, gratuluję syneczku". - Na prawdziwe gratulacje i przeżywanie tego co się stało, przyjdzie czas później. Nie wiemy jeszcze, kiedy syn wróci z Pekinu, ale na pewno całą rodziną pojedziemy witać go na lotnisko - mówi Halina Blanik.

Blanikowie, choć przyzwyczajeni do szumu medialnego, wczoraj udzielili chyba największej liczby wywiadów w życiu. Ludwik Blanik nie ukrywał radości, ale przypominał też, jak trudna była droga syna do sukcesu.

- W tej dyscyplinie niewielu ma szansę. Trzeba od dziecka bardzo ciężko pracować. Tylko chłopcy ze Śląska mają na to dość mocny organizm - powiedział.

Zdaniem trenera młodych gimnastyków z Radlina, w mieście jest klimat do uprawiania tego sportu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!