Nie wiem, jakie podobieństwo zobaczył w nas Lech (Majewski). Chyba głównie chodziło o podobny wzrost (śmiech). Poszlimy na casting, z Marianem Makulą. Mieliśmy improwizować, udawać, że budujemy model statku. Pogodoliśmy z Marianem i po tym krótkim dialogu nas zaangażowano. Lech mówił, że widział jakieś podobieństwo między mną i Erwinem. Mówił mi potem, żebym zwrócił uwagę na jego gest, ten jego gest ręką, jak opowiadał o malarstwie. I gołych babach.
Erwina znałem wcześniej tylko z jego obrazów. Godom do siebie: chop mo fioła na punkcie kobiet. Takiego artystycznego fioła. Tak jak on to chyba nikt na kobiety nie patrzył. Potem poznaliśmy się na planie. Erwin kontaktował nas z wszystkimi związanymi z Grupą Janowską, którzy jeszcze żyli. Szybko my się polubili, bo to był niesamowicie sympatyczny człowiek. Dowcipny. A jednocześnie bardzo duchowy, odlotowy w swoich pomysłach, taki Gombrowicz czasem. Artysta po prostu, z głową i z sercem. Wspominał Ociepkę, mówił, że to on zachęcił go do czytania książek, odkrywania świata.
„Angelus” to był mój pierwszy film i wielka szansa. Ale w głowie mi się nie mieściło, że to także taka harówa, od rana do wieczora. Ponad trzy tygodnie zdjęć, fajna przygoda, ale lekko nie było. Lechu też fajny chop, choć miał swoje chimery, umioł ofuknąć całą ekipę. Miałem trochę tremy, tym bardziej, że Erwin patrzył. Jakoś poszło… Potem był głównie seks i kobiety (śmiech). No, miałem trochę obaw, co to będzie… Pamiętałem historię Łucji Kowolik, na którą krzywo patrzono na Śląsku po łóżkowych scenach u Kutza (w „Perle w koronie” - red.).
Sceny erotyczne wymyślał Lech. Teksty? Też on (śmiech). „O ty mojo królowo asyryjsko, o ty mój dziubecku, jerunie” - to wszystko Lechu. Erwina strasznie to bawiło. On powiedział mi kiedyś tak: „Słuchej, wiesz, co jest moim największym marzeniem? Być tam w środku jak kobieta orgazm przeżywo”. Co za chop (śmiech)! A propos scenariusza: pamiętam, że Lech raz pozwolił mi na jedną rzecz, której w scenariuszu nie było, jak jeden godo, że ze Saturna dupnie piorun. A ja na to: „Nie godej, że dupnie, ino, że piźnie”.
Po „Angelusie” poprosiłem Erwina, żeby mi namalował obraz. Lubię zachody słońca, to mówię mu: wiesz, taki zachód ze ślunskim krajobrazem. Przyniósł mi go w prezencie. Jest na nim wszystko, co trzeba: śląski krajobraz, zachodzące słońce i ta goła baba z rubom rziciom. Tylko Erwin tak umioł. Drugiego takiego nie będzie.
Not.: Marcin Zasada
Nie przeocz
Bądź na bieżąco i obserwuj
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Wzruszające chwile byłego premiera. Pożegnany owacjami na stojąco - WIDEO
- Z tego okręgu KO jeszcze nigdy nie uzyskała mandatu do PE. Deklaracja „jedynki”
- Sikorski ostro skrytykował politykę PiS. Wiceszef MSZ punktuje poprzedników
- Mężczyźni o tych imionach są najgorszymi mężami. Mają trudny charakter [LISTA]