Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Hajer" Mieczysław Bieniek napisał list do Putina... I trafił do Soczi

Michał Wroński
Mieczysław Bieniek i jego najnowsza "olimpijska" książka, którą przedstawiamy na naszym zdjęciu jeszcze przed oficjalną premierą
Mieczysław Bieniek i jego najnowsza "olimpijska" książka, którą przedstawiamy na naszym zdjęciu jeszcze przed oficjalną premierą Arkadiusz Ławrywianiec
Za 10 dni premiera najnowszej książki Mieczysława Bieńka. Tym razem podróżnik z Katowic odwiedził arenę zimowych igrzysk olimpijskich.

Życzę Rosjanom, żeby im się ta olimpiada udała. Włożyli w nią mnóstwu trudu i emocji - mówi Mieczysław Bieniek, wśród obieżyświatów znany jako "Hajer" z Katowic. A wie, co mówi. Wszak w ubiegłym roku przez kilka miesięcy przemierzał Rosję rowerem. Był na dalekiej północy, w Murmańsku, nad Morzem Beringa, w Moskwie, Petersburgu, aż wreszcie wpadł na kilka dni do Soczi. Plonem tej podróży jest książka zatytułowana - a jakże - "Hajer jedzie do Soczi", której premiera odbędzie się 17 lutego w katowickim Klubie Podróżników "Namaste". Nam jednak "Hajer" już wcześniej zdradził jak kilka miesięcy temu wyglądało miejsce, gdzie dziś rozpoczynają się zimowe igrzyska olimpijskie.

SOCZI 2014 - IGRZYSKA OLIMPIJSKIE - RELACJE, ZDJĘCIA, CIEKAWOSTKI - ZOBACZ SERWIS SPECJALNY

- To był jeden wielki plac budowy. Na Krasnej Polanie, gdzie rozgrywane będą skoki i konkurencje alpejskiej, pracowały dziesiątki koparek - wspomina Bieniek. Jak dodaje, widział gigantyczne, skalne jaskinie, w których gospodarze olimpiady zgromadzili zapasy śniegu.

- Zebrali go jeszcze zeszłej zimy i teraz starczy jedno naciśnięcie guzika, by taśmociągiem dostarczyć śnieg na stoki - twierdzi katowiczanin, który w podróż po Rosji wybrał się... jako gość tamtejszego Komitetu Olimpijskiego.

Zapytacie, a co wspólnego ma były górnik KWK Wieczorek z rosyjską federacją sportową? Ano nic. Zadecydował przypadek i czyjś podpis. Czyj? Można tylko się zastanawiać. Cała historia zaczęła się dwa lata temu kiedy Bieniek próbował wybrać się do Władywostoku. Pomysł okazał się niewypałem. Co gorsza, pewna (niekoniecznie subtelna) wymiana uwag z pracownicą rosyjskiej ambasady w Erewaniu sprawiła, że "Hajer" stał się w Rosji "persona non grata" (a przynajmniej tak usłyszał kiedy w ubiegłym roku ponownie zaczął się ubiegać o tamtejszą wizę). Nie zamierzał się jednak poddawać.

- Przyjechałem do domu, wziąłem kartkę i napisałem do Putina. Potem pomyślałem jednak sobie: a kto mi tam odpisze? Tymczasem minęło półtora miesiąca i przyszło pismo, że mam załatwioną roczną wizę na zaproszenie Komitetu Olimpijskiego Rosji - opowiada "Hajer".

Z takim pismem w kieszeni podróż stała się łatwiejsza. Skonternowali milicjanci woleli nawet nie pytać o to, jakim cudem emerytowany górnik dostał takie papiery - niech jedzie i nie robi kłopotów. Korzystając z tej swobody Bieniek przemierzał więc Rosję i przy okazji pytał jej mieszkańców, co sądzą o zbliżających się igrzyskach.

- Generalnie są z nich bardzo dumni, choć wiele osób zwracało uwagę na to, że przy tej okazji porobiło się wielkie złodziejstwo. W okolicy Soczii pokazywano mi wzgórza, gdzie cała tamtejsza elita wybudowała się za darmo - mówi "Hajer".
Zdecydowanie niezadowolony był tylko pewien złodziej, który zwykł wpadać latem do Soczi na gościnne występy. -Pokazał mi obite przez milicję plecy i nogi, po czym zaklął i stwierdził: niech ta cholerna olimpiada już się skończy, bo tu się nie da żyć - mówi "Hajer".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!