Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia się powtarza. Rozmowa z Piotrem Kotowskim o filmie "Kler" Wojciecha Smarzowskiego

Sylwia Hejno
Bartosz Mrozowski/Materiały prasowe
- To film o bardzo szczerej formie, skierowany do ludzi dorosłych – uważa filmoznawca Piotr Kotowski.

Kino w Kraśniku zdecydowało, że "Kler" zobaczą tylko pełnoletni. To dobrze czy źle?
To i tak dobry pomysł, biorąc pod uwagę, co się wokół tego filmu dzieje. Np. w Ostrołęce władze miasta w ogóle zakazały jego pokazywania. Chociaż nie wszystko stracone, bo znalazł się sponsor, który wynajął salę poza miejskim domem kultury i wygląda na to, że ci, którzy zechcą ten film obejrzeć, zrobią to.

WIĘCEJ: "Kler". W kinie w Kraśniku film Smarzowskiego obejrzą tylko pełnoletni. Bilety będą droższe

Jakie filmy mają takie ograniczenia? Poza "Nimfomanką" von Triera trudno sobie taką sytuację przypomnieć.
Kategorie wiekowe znikły już dawno, jakoś tak się złożyło, że od lat przeważają filmy, które mogą oglądać wszyscy, oczywiście przy zaufaniu do rodziców, którzy wiadomo,że nie zaprowadzą dzieci na jakieś drastyczne sceny. W szczególnych przypadkach, jak to właśnie było z "Nimfomanką", dystrybutorzy czy właściciele kin przypominają sobie o takiej możliwości, wolą uchronić młodego widza przed zbyt kontrowersyjnymi treściami. Czy w tym wypadku miało to uzasadnienie? Być może. "Kler" to w końcu film o bardzo szczerej formie, skierowany do ludzi dorosłych.

Była sprawa "Złotego Klakiera", zapowiedzi blokad, zrywanie plakatów... Pamięta pan film, który by wywołał w Polsce podobną burzę emocji?
Oczywiście, "Księdza" Antonii Bird z 1994 roku. To film, który poruszał problem homoseksualizmu wśród księży. Nie był wcale antyreligijny, opowiadał o realnych problemach ludzi żyjących pod presją celibatu i walczących ze swoimi słabościami, sprawami biologii i natury. Sytuacja była niemal identyczna, polska premiera wywołała ogromne protesty, to był pierwszy film, który poruszał w naszym kraju tego typu sprawy. Reakcja była podobna: lepiej nie mówić o takich rzeczach, bo odzierają kościół z nimbu świętości. Teraz historia się powtarza.

Muszę natomiast przyznać, że w pewnym sensie rozumiem akcję zrywania plakatów, ale tych autorstwa Andrzeja Pągowskiego, sam bym chciał być posiadaczem choć jednego.

Po "Wołyniu" pupil prawicy, po "Klerze" – idol lewicy. Kolejnym filmem Smarzowski znów zagra nam na nosie?
Zarówno głaskanie Wojciecha Smarzowskiego po głowie, jak i rzucanie w niego kamieniami jest nieuzasadnione. To twórca bardzo wyrazisty, który chodzi swoimi ścieżkami, podejmuje tematy, które inni reżyserzy omijają – tak było w przypadku "Róży", "Domu Złego", "Drogówki" i oczywiście "Wołynia". Odpowiem więc tak: to bardzo dobrze, że mamy twórcę, który nie boi się poruszać spraw ocierających się o tabu.

ZOBACZ TEŻ: Wojciech Smarzowski o filmie "Kler"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Historia się powtarza. Rozmowa z Piotrem Kotowskim o filmie "Kler" Wojciecha Smarzowskiego - Kurier Lubelski