4 IDEE DLA ŚLĄSKIEGO
Powiedzmy sobie szczerze: na dźwięk słowa "metropolia" - w kontekście Śląska i Zagłębia - można wybuchnąć śmiechem. Potem postukać się palcem w czoło i zakończyć dyskusję. Bo przecież ile można słuchać jałowego gadania o mitycznej ustawie metropolitalnej, która ma zamienić zlepek miast w jedno silne i sprawnie zarządzane super-miasto? Co prawda podczas niedawnej wizyty na Śląsku premier Ewa Kopacz obiecała, że ustawa wejdzie w życie jeszcze przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi, ale w przeszłości słyszeliśmy już ze strony polityków Platformy Obywatelskiej podobne zapewnienia i niewiele z nich wyniknęło.
Zresztą, w dobie wciąż trudnej sytuacji górnictwa i poszukiwaniu nowego pomysłu na gospodarczą przyszłość regionu, trudno oprzeć się wrażeniu, że temat metropolii nie jest czymś, co spędza sen z powiek większości mieszkańców regionu.
Spójrz na mapę: widzisz wiele miast, czy może jedno wielkie?
Bo po co nam ona? Poszukiwanie odpowiedzi na to pytanie najlepiej zacząć od spojrzenia na mapę. Nic lepiej nam nie uzmysłowi, że obszar pomiędzy Jaworznem, Dąbrową Górniczą, Tarnowskimi Górami, Gliwicami, Mikołowem i Tychami to tak naprawdę jedno wielkie miasto (nad jego granicami można oczywiście dyskutować), choć w praktyce złożone z wielu odrębnych gmin. I choć różnią się one wielkością, to problemy mają wspólne: komunikacja publiczna, zarządzanie przestrzenne, gospodarka komunalna, zanieczyszczenie powietrza, bezrobocie.
I tu dochodzimy do sedna sprawy: owe problemy każde miasto może rozwiązywać osobno - wedle własnego pomysłu i możliwości, ale można rozwiązywać wspólnie, myśląc kategoriami metropolii. Bo owa metropolia (czy jak wolą inni "obszar metropolitalny) to nic innego, jak "funkcjonalnie spójny" układ wielkomiejski o dużym stopniu zurbanizowania i silnych powiązaniach między tworzącymi go elementami.
Temu, że na Śląsku i w Zagłębiu mamy do czynienia z silnie zurbanizowanym "układem wielkomiejskim", nie da się zaprzeczyć. Miasta przylegają jedno do drugiego tak bardzo, że czasami nawet urzędnicy mają problem, by wskazać, gdzie dokładnie przebiega granica między nimi. A jak jest z tą "funkcjonalną spójnością"? Ano kulawo.
Problemy są już zbyt duże, aby poradzić sobie z nimi samemu
Najłatwiej to zauważyć w organizacji komunikacji publicznej. Na obszarze, który zwykło nazywać się aglomeracją (lub konurbacją), działa kilku organizatorów transportu zbiorowego. Największym jest KZK GOP, który zrzesza 28 gmin z centrum regionu. Poza nim pozostają jednak Tychy i Jaworzno, które organizują sobie komunikację "na własną rękę". Tę układankę uzupełniają jeszcze Koleje Śląskie, czyli podległy samorządowi wojewódzkiemu przewoźnik kolejowy.
W ślad za tym rozdrobnieniem idą odrębne taryfy biletowe i różne rozwiązania informatyczne (np. karta miejska). Każdy z tych czterech podmiotów prowadzi własną politykę przewozową, oglądając się głównie na swoje wyniki finansowe i raczej średnio interesując się tym, na ile uzupełnia działania pozostałych graczy, a na ile się z nimi dubluje. Skutki tego ponoszą pasażerowie. Różne bilety, nieskoordynowane rozkłady jazdy - to nie jest coś, co przyciąga do komunikacji publicznej. W efekcie liczba osób wybierających ten rodzaj transportu spada, przybywa natomiast samochodów na ulicach. To zaś generuje korki i zanieczyszczenie powietrza.
Mówiąc żartobliwie, można by stwierdzić, że obie te niedogodności oddziaływują ze wszech miar metropolitalnie: stłuczka w tunelu pod katowickim rondem potrafi skutecznie uprzykrzyć życie kierowcom w Sosnowcu lub Chorzowie. A mówiąc poważnie, trzeba sobie jasno powiedzieć, że tylko koordynując działania, można poprawić jakość komunikacji publicznej, poprawić przepustowość dróg czy walczyć ze smogiem.
Zanieczyszczenie powietrza to zresztą nie jedyne ekologiczne wyzwanie, z którym miasta powinny zmierzyć się razem. Co prawda od wejścia w życie znowelizowanej ustawy śmieciowej na temat wspólnej gospodarki odpadami mówi się wyraźnie mniej, ale wcześniej czy później do niego wrócimy. Chociażby pytając o to, jaki jest sens, by każde miasto osobno ogłaszało przetarg na odbiór śmieci i negocjowało z zajmującymi się tym firmami, skoro można to zrobić wspólnie i pewnie za mniejsze pieniądze (niewykluczone, że wróci temat jakiejś wspólnej instalacji do utylizacji odpadów). Przykład prowadzonych od kilku już lat wspólnych zakupów energii przez miasta należące do Górnośląskiego Związku Metropolitalnego, pokazuje, że taka współpraca naprawdę się opłaca.
Potencjalnych pól do współpracy jest zresztą jeszcze wiele - począwszy od promocji, a na zarządzaniu przestrzennym skończywszy. O koordynację aż prosi się polityka inwestycyjna. Zwłaszcza teraz, kiedy - w ramach programu Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych - gminy tzw. subregionu centralnego (czyli centralnej części województwa) w ciągu najbliższych lat otrzymają 793 miliony euro. Na taki zastrzyk pieniędzy kolejnej szansy mieć już nie będziemy. Trzeba je zatem wydawać z głową. Nie na drobne, lokalne zadania (na ich realizację pieniądze zawsze się znajdą), ale na przedsięwzięcia, które poprawią jakość życia na obszarze wykraczającym poza granice jednego miasta.
Wracając zatem do pytania o to, po co nam metropolia, można odpowiedzieć krótko: ponieważ skala problemów jakie trzeba rozwiązywać przekracza możliwości pojedynczego miasta.
Nie czekajmy na ustawę. Żądajmy wspólnego działania już dzisiaj
Przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do myśli, że narzędziem, które znacząco poprawi jakość zarządzania miastami Śląska i Zagłębia, będzie ustawa metropolitalna. Pytanie jednak, czy idąc tym tropem, nie wpadamy z jednej strony w naiwny optymizm, podobny do tego, jaki towarzyszył przed laty narodzinom Górnośląskiego Związku Metropolitalnego, z drugiej zaś w swoiste lenistwo, które usprawiedliwia dotychczasową bierność w inicjowaniu wspólnych projektów.
Jak dostaniemy ustawę metropolitalną, to będziemy budować metropolię - to brzmi logicznie. Co jednak, jeśli jej nie dostaniemy? Albo jeśli przyjdzie nam na nią czekać przez kolejną dekadę? Czy w takim razie będziemy czekać na ziszczenie się obietnic polityków, a może spróbujemy - za pomocą dostępnych narzędzi - rozwiązywać stojące przed nami problemy?
Ten drugi wariant ma jeden zasadniczy plus - można go zastosować od zaraz. Ma też poważne minusy - wymaga od prezydentów miast rezygnacji z przekonania, że właśnie rządzone przez nich miasto jest pępkiem świata, no i wymaga zgody na daleko idące kompromisy. Czy zdobędą się sami na taką refleksję? A może narastanie nierozwiązywalnych - w skali jednego miasta - problemów, sprawi, że lokalne społeczności zaczną w końcu wymagać od politycznych elit czegoś więcej niż tylko obietnicy wybudowania kolejnego aquaparku, a one - pod presją opinii publicznej - będą musiały zacząć się dogadywać?
Oczywiście, w razie ziszczenia się scenariusza z ustawą metropolitalną, zmiany świadomościowe nie będą konieczne - czy się to komuś podoba, czy nie prezydenci będą musieli przekazać jakąś część swoich uprawnień temu, kto będzie zarządzać metropolią.
"4 idee dla #Śląskiego" są na Facebooku i Twitterze. Dyskutujcie z autorami, dyskutujcie z redakcją DZ:
#Facebook
4Idee dla Śląskiego
#Twitter
@4ideeslaskie
*Wybierz się na wycieczkę do nowego Muzeum Śląskiego ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO]
*Dopalacz Mocarz zabija kolejne ofiary. Jest najsilniejszy i najgroźniejszy
*Przepis na leczo SPRAWDZONY I NAJSZYBSZY
*Śląska STREFA AGRO - nie tylko dla rolników. ZOBACZ KONIECZNIE
*Śląska STREFA BIZNESU - wszystko o pieniądzach. ZOBACZ KONIECZNIE
*Śląsk Plus. Górny Śląsk jest piękny ZDJĘCIA INTERAKTYWNE
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?