Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Iga Karst „Zapach prawdy” RECENZJA: przeciętny kryminał z rozbudowaną warstwą obyczajową

Maria Olecha-Lisiecka
Maria Olecha-Lisiecka
Iga Karst „Zapach prawdy”
Iga Karst „Zapach prawdy” Mat. pras. wydawnictwa Szara Godzina
Kryminał z rozbudowanym wątkiem obyczajowym zdaje się być skazany na sukces. Tym bardziej, jeśli jest zapowiadany jako pierwsza część serii. A takie serie, nazywane sagami kryminalnymi, są przecież bestsellerami w Polsce czy w Skandynawii. Kryminał „Zapach prawdy” Igi Karst zapowiadał się interesująco, ale im dłużej czytałam, tym bardziej przecierałam oczy – ze zdumienia i niestety momentami także ze znużenia. Mam wrażenie, że autorka zagadkę kryminalną przekombinowała i w rezultacie zwyczajnie się pogubiła.

Ale po kolei. Oto w małym Sycowie na Dolnym Śląsku zamordowany zostaje profesor Adam Korczyński, ceniony botanik i orchidolog, wykładowca na Uniwersytecie Wrocławskim. Jego ciało znajdują w lesie dwaj chłopcy. Wygląda na to, że mężczyzna został zastrzelony z bliskiej odległości. Tyle że morderca oddał do Korczyńskiego kilka strzałów, choć z bliska wystarczyłby jeden.

Szybko okazuje się, że to nie kule z broni palnej zabiły profesora. Strzelano do niego, gdy już nie żył. Jak i dlaczego zginął znany naukowiec? Kiedy znika bezcenna książka, biały kruk, należąca do zamordowanego ordchidologa, wydaje się, że śmierć Korczyńskiego ma związek z jego badaniami nad orchideami.

Śledztwo prowadzi komisarz Michał Orski, nie wyróżniający się w żaden sposób policjant. Równolegle wnuk zamordowanego profesora, nie ufając policji, prosi o pomoc dawną koleżankę z dzieciństwa, mecenas Anitę Herbst, która do Sycowa przyjechała na wakacje. Babcia Anity prowadzi pensjonat Biały Dwór. To w nim koncentruje się spora część akcji.

Wojciech Chmielarz "Cienie". Recenzja piątej części serii z komisarzem Jakubem Mortką

„Zapach prawdy” nie jest złym kryminałem, jednak kilku rzeczy zabrakło. Postaci są nieco jednowymiarowe. Kryją tajemnice z przeszłości i to akurat dobrze, ale poza tym zarówno Michał, jak i Anita są tacy bez ikry, papierowi. Nie żyją w mojej wyobraźni. Być może w kolejnych tomach autorka popracuje nad portretami psychologicznymi i wtedy bohaterowie na pewno zyskają.

Brakuje mi też bardzo w powieści kryminalnej Igi Karst kontekstu społecznego, problemu albo ważnego z punktu widzenia społeczno-politycznego tematu, a ponadto wyraźnego stylu autorki. To jest poprawnie napisany kryminał, który z założenia chyba miał być w stylu angielskim, ale potknięcia fabularne sprawiły, że nie do końca się to udało. W rezultacie książka nie wzbudza żadnych emocji i refleksji u czytelnika. A kryminał powinien zostawiać w czytelniku ślad, bo to przecież opowieść o fundamentalnych sprawach, o życiu i śmierci, o tragedii, która niszczy.

Największe zastrzeżenie mam do zakończenia, które zamiast być zaskakujące, jest irytujące. A przynajmniej mnie zirytowało, bo autorka nagle dołożyła nowe elementy do układanki kreując finał, który nie ma uzasadnienia i nie jest spójny z zagadką kryminalną i fabułą powieści. Rozumiem, że chciała pewnie zaskoczyć czytelnika wymyślając motyw, a przede wszystkim modus operandi, ale kryminał to gatunek, w którym czytelnik podczas lektury powieści niejako układa puzzle i układanka musi być kompletnym obrazem.

Małgorzata i Michał Kuźmińscy "Kamień". Recenzja świetnego etnokryminału

Tymczasem ja po przeczytaniu miałam wrażenie, że Iga Karst swoje puzzle gdzieś pogubiła pisząc, albo nigdy ich nie miała i dołożyła te, które miała pod ręką. Aby nie zdradzać zbyt dużo napiszę tylko, że poszukiwana przez kilkanaście rozdziałów Róża, która zdaje się być kluczową postacią dla rozwiązania zagadki, nagle materializuje się jak gdyby nigdy nic i okazuje się być dalszą rodziną głównej bohaterki. I właściwie na tym jej rola się kończy.

Nie można Idze Karst odmówić dość sprawnego pióra. Widać, że autorka próbuje swoich sił w popularnym gatunku nie uczestnicząc jednocześnie w wyścigu na najbardziej makabryczny polski kryminał. Szuka swojej drogi próbując angielski kryminał przeszczepić na polski grunt.

Na plus zaliczam spokojnie prowadzoną akcję, osadzoną w Sycowie, małym miasteczku. W dobrym kryminale krok po kroku czytelnik razem z głównym bohaterem odkrywa prawdę i czerpie z tego przyjemność. Tyle że autor musi mu to umożliwić. Iga Karst przedłożyła warstwę obyczajową nad kryminalną sądząc zapewne, że w finale wszystko rozwiąże. Nie do końca jej się to udało.

Tutaj przeczytacie recenzję kryminału "Skaza" Roberta Małeckiego

Reasumując: czytelnicy, którzy na co dzień czytają powieści obyczajowe, a szukają pewnej odmiany, powinni być zadowoleni, bo docenią obyczajową warstwę książki, która jest dość ciekawa. Jednak wymagający miłośnicy powieści kryminalnej, jak ja, poczują się zawiedzeni. Dam jednak szansę autorce i sięgnę po drugi tom (wydawca zapowiada serię), bo widzę potencjał w tej książce.

Iga Karst, „Zapach prawdy”, Szara Godzina, 2018, 384 strony

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!