Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ile można czekać w szpitalnym oddziale ratunkowym?

Patryk Drabek
Gdy chora kobieta poinformowała lekarza, że źle się czuje i na diagnozę czeka już ponad osiem godzin, to usłyszała od niego, że „jeśli jej się nie podoba, to może się tam nie leczyć”
Gdy chora kobieta poinformowała lekarza, że źle się czuje i na diagnozę czeka już ponad osiem godzin, to usłyszała od niego, że „jeśli jej się nie podoba, to może się tam nie leczyć” rafał meszka
Ile można czekać w szpitalnym oddziale ratunkowym? 74-letnia pacjentka z Dąbrowy Górniczej spędziła tam ponad 10 godzin. Sprawę bada NFZ.

Bulwersująca sytuacja w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w Dąbrowie Górniczej. 74-letnia kobieta narzekała na silne bóle, miała też zbyt wysokie ciśnienie. Była bliska omdlenia. Mimo tego, nim zapadła decyzja, co do jej dalszego leczenia, spędziła w SOR 10 godzin i 25 minut.

O tej bulwersującej sprawie poinformował nas jej mąż. Małżeństwo trafiło do dąbrowskiej placówki 28 listopada, wczesnym popołudniem.

- Po czterogodzinnym oczekiwaniu rozpoczęto badania żony. Pobrano krew, mocz, wykonano zdjęcia rentgenowskie kręgosłupa i jamy brzusznej oraz podano kroplówkę. Lekarz prowadząca badania zakwalifikowała żonę do leczenia szpitalnego i poleciła zaczekać na korytarzu - relacjonuje w liście do redakcji naszej gazety mąż kobiety.

Ponad 10 godzin czekania

Gdy minęły kolejne 2 godziny (w sumie już sześć, licząc od momentu pojawienia się małżeństwa na oddziale - dop. red.), mężczyzna interweniował u pielęgniarki, ale ta oświadczyła, że pacjentkę czeka jeszcze konsultacja chirurga. Jednak lekarz, który pojawił się na oddziale o godzinie 20, stwierdził, że jego opinia jest… zbędna.

Później u lekarza internisty interweniowała jeszcze chora kobieta. Gdy stwierdziła, iż czeka już osiem godzin, to usłyszała, że „jeśli jej się nie podoba, to może się tam nie leczyć”.

- Następnie lekarz obsłużył sześciu pacjentów i o godzinie 22.30 zalecił ponowne badania żony - pisze nasz Czytelnik.
O 23.35 okazało się wreszcie, że małżeństwo może wrócić do domu, ponieważ w przypadku kobiety nie jest konieczna hospitalizacja. Jak dodaje Czytelnik, w ciągu tych ponad 10 godzin inni pacjenci również długo czekali na przyjęcie przez lekarza.

- Płacimy od swoich dochodów wysoką składkę zdrowotną. Ja tę składkę płacę już 60 lat i dlatego mam prawo do skutecznej i szybkiej pomocy medycznej. Kierownictwu szpitala radzę brać wzór z kliniki weterynaryjnej w Katowicach, gdzie mój pies był o niebo lepiej traktowany niż moja żona w szpitalu - pisze zbulwersowany mieszkaniec Dąbrowy Górniczej.

Co na to NFZ?

Mężczyzna dodaje, że nie odmawia personelowi medycznemu fachowości, ale organizacja udzielanej pomocy jest fatalna, a do tego kilku osobom wyraźnie brakuje kultury.

W związku z tą sprawą chcieliśmy uzyskać komentarz dyrekcji placówki. Jednak wczoraj w Szpitalu Specjalistycznym im. S. Starkiewicza w Dąbrowie Górniczej usłyszeliśmy, że jedyną osobą upoważnioną do rozmowy z mediami jest p.o. dyrektora lek. Zbigniew Grzywnowicz, którego akurat nie było w lecznicy.

Nasz Czytelnik przesłał do Śląskiego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia kopię pisma skierowanego m.in. do dyrekcji Szpitala Specjalistycznego im. S. Starkiewicza w Dąbrowie Górniczej.

- Śląski OW NFZ podjął w związku z tym czynności wyjaśniające - przekazała Małgorzata Doros, rzeczniczka prasowa Śląskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ w Katowicach.

To, jak powinien działać szpitalny oddział ratunkowy, opisuje rozporządzenie ministra zdrowia z 3 listopada 2011 roku.
Zgodnie z tym rozporządzeniem, szpitalny oddział ratunkowy zapewnia opiekę lekarzy w „liczbie niezbędnej do zabezpieczenia prawidłowego funkcjonowania oddziału, w tym co najmniej jednego lekarza systemu (to lekarz posiadający tytuł specjalisty w dziedzinie medycyny ratunkowej albo lekarz, który ukończył co najmniej drugi rok specjalizacji w tej dziedzinie - dop. red.) przebywającego stale w oddziale oraz pielęgniarki lub ratownika medycznego w liczbie niezbędnej do zabezpieczenia prawidłowego funkcjonowania oddziału”.

Narodowy Fundusz Zdrowia informuje, że świadczenie w szpitalnym oddziale ratunkowym to opieka zdrowotna udzielona w trybie nagłym osobie znajdującej się w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego, niezakończona hospitalizacją u świadczeniodawcy.
Z drugiej strony świadczenia w SOR mogą obejmować również te, które ze względu na stan zdrowia pacjenta wymagają niezwłocznego podjęcia czynności i nie mogą być zrealizowane w tym czasie przez świadczeniodawców z innych rodzajów świadczeń, np. poradnie specjalistyczne.

Decyduje lekarz

Sprawa wygląda więc tak, że jeśli lekarz uzna, że nasz przypadek nie jest bardzo poważny, a na oddziale są osoby, którymi trzeba zająć się w pierwszej kolejności, będziemy musieli poczekać. Pół doby spędzone w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym to jednak spora przesada.

- Lekarz jest zobowiązany do zachowania kolejności przyjęć ze względu na stan zdrowia, z uwzględnieniem stanu zagrożenia życia. Lekarz dokonujący kwalifikacji pacjentów w celu ustalenia kolejności przyjęcia bierze za nich odpowiedzialność. Pragnę podkreślić, że NFZ nie posiada umocowanych prawnie kompetencji do oceny zasadności decyzji podejmowanej przez personel szpitala o czasie oczekiwania na udzielenie świadczenia - dodaje Małgorzata Doros.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!