Bulwersująca sytuacja w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w Dąbrowie Górniczej. 74-letnia kobieta narzekała na silne bóle, miała też zbyt wysokie ciśnienie. Była bliska omdlenia. Mimo tego, nim zapadła decyzja, co do jej dalszego leczenia, spędziła w SOR 10 godzin i 25 minut.
O tej bulwersującej sprawie poinformował nas jej mąż. Małżeństwo trafiło do dąbrowskiej placówki 28 listopada, wczesnym popołudniem.
- Po czterogodzinnym oczekiwaniu rozpoczęto badania żony. Pobrano krew, mocz, wykonano zdjęcia rentgenowskie kręgosłupa i jamy brzusznej oraz podano kroplówkę. Lekarz prowadząca badania zakwalifikowała żonę do leczenia szpitalnego i poleciła zaczekać na korytarzu - relacjonuje w liście do redakcji naszej gazety mąż kobiety.
Ponad 10 godzin czekania
Gdy minęły kolejne 2 godziny (w sumie już sześć, licząc od momentu pojawienia się małżeństwa na oddziale - dop. red.), mężczyzna interweniował u pielęgniarki, ale ta oświadczyła, że pacjentkę czeka jeszcze konsultacja chirurga. Jednak lekarz, który pojawił się na oddziale o godzinie 20, stwierdził, że jego opinia jest… zbędna.
Później u lekarza internisty interweniowała jeszcze chora kobieta. Gdy stwierdziła, iż czeka już osiem godzin, to usłyszała, że „jeśli jej się nie podoba, to może się tam nie leczyć”.
- Następnie lekarz obsłużył sześciu pacjentów i o godzinie 22.30 zalecił ponowne badania żony - pisze nasz Czytelnik.
O 23.35 okazało się wreszcie, że małżeństwo może wrócić do domu, ponieważ w przypadku kobiety nie jest konieczna hospitalizacja. Jak dodaje Czytelnik, w ciągu tych ponad 10 godzin inni pacjenci również długo czekali na przyjęcie przez lekarza.
- Płacimy od swoich dochodów wysoką składkę zdrowotną. Ja tę składkę płacę już 60 lat i dlatego mam prawo do skutecznej i szybkiej pomocy medycznej. Kierownictwu szpitala radzę brać wzór z kliniki weterynaryjnej w Katowicach, gdzie mój pies był o niebo lepiej traktowany niż moja żona w szpitalu - pisze zbulwersowany mieszkaniec Dąbrowy Górniczej.
Co na to NFZ?
Mężczyzna dodaje, że nie odmawia personelowi medycznemu fachowości, ale organizacja udzielanej pomocy jest fatalna, a do tego kilku osobom wyraźnie brakuje kultury.
W związku z tą sprawą chcieliśmy uzyskać komentarz dyrekcji placówki. Jednak wczoraj w Szpitalu Specjalistycznym im. S. Starkiewicza w Dąbrowie Górniczej usłyszeliśmy, że jedyną osobą upoważnioną do rozmowy z mediami jest p.o. dyrektora lek. Zbigniew Grzywnowicz, którego akurat nie było w lecznicy.
Nasz Czytelnik przesłał do Śląskiego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia kopię pisma skierowanego m.in. do dyrekcji Szpitala Specjalistycznego im. S. Starkiewicza w Dąbrowie Górniczej.
- Śląski OW NFZ podjął w związku z tym czynności wyjaśniające - przekazała Małgorzata Doros, rzeczniczka prasowa Śląskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ w Katowicach.
To, jak powinien działać szpitalny oddział ratunkowy, opisuje rozporządzenie ministra zdrowia z 3 listopada 2011 roku.
Zgodnie z tym rozporządzeniem, szpitalny oddział ratunkowy zapewnia opiekę lekarzy w „liczbie niezbędnej do zabezpieczenia prawidłowego funkcjonowania oddziału, w tym co najmniej jednego lekarza systemu (to lekarz posiadający tytuł specjalisty w dziedzinie medycyny ratunkowej albo lekarz, który ukończył co najmniej drugi rok specjalizacji w tej dziedzinie - dop. red.) przebywającego stale w oddziale oraz pielęgniarki lub ratownika medycznego w liczbie niezbędnej do zabezpieczenia prawidłowego funkcjonowania oddziału”.
Narodowy Fundusz Zdrowia informuje, że świadczenie w szpitalnym oddziale ratunkowym to opieka zdrowotna udzielona w trybie nagłym osobie znajdującej się w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego, niezakończona hospitalizacją u świadczeniodawcy.
Z drugiej strony świadczenia w SOR mogą obejmować również te, które ze względu na stan zdrowia pacjenta wymagają niezwłocznego podjęcia czynności i nie mogą być zrealizowane w tym czasie przez świadczeniodawców z innych rodzajów świadczeń, np. poradnie specjalistyczne.
Decyduje lekarz
Sprawa wygląda więc tak, że jeśli lekarz uzna, że nasz przypadek nie jest bardzo poważny, a na oddziale są osoby, którymi trzeba zająć się w pierwszej kolejności, będziemy musieli poczekać. Pół doby spędzone w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym to jednak spora przesada.
- Lekarz jest zobowiązany do zachowania kolejności przyjęć ze względu na stan zdrowia, z uwzględnieniem stanu zagrożenia życia. Lekarz dokonujący kwalifikacji pacjentów w celu ustalenia kolejności przyjęcia bierze za nich odpowiedzialność. Pragnę podkreślić, że NFZ nie posiada umocowanych prawnie kompetencji do oceny zasadności decyzji podejmowanej przez personel szpitala o czasie oczekiwania na udzielenie świadczenia - dodaje Małgorzata Doros.
*Prezenty pod choinkę 2015 To najciekawsze propozycje
*Najbardziej patologiczne miasta w woj. śląskim RANKING 2015
*Roraty 215: Pytania i odpowiedzi z Małego Gościa Niedzielnego
*Makabryczny wypadek w Mierzęcicach na trasie S1: Zginęła matka i ojciec ZDJĘCIA
*Jesteś Ślązakiem, Zagłębiakiem, czy czystym gorolem? ROZWIĄŻ QUIZ
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?