Skąd pomysł, żeby związać się z kopalnią?
Tata był górnikiem, na kopalni pracowali wujkowie, więc też chciałam, ale rodzina mocno mi odradzała. Nawet tata uważał, że to ciężka praca i że nie dla mnie. A ja zawsze chciałam pracować w kopalni, ewentualnie na policji, ale na to rodzice nie chcieli się zgodzić ze względu na to, że musiałabym mieszkać w internacie. Posłuchałam więc rodziców , zrezygnowałam z wymarzonych zawodów, poszłam do szkoły handlowej i zostałam kasjerem-sprzedawcą. Przepracowałam tak siedem lat, przyzwyczaiłam się, ale to niewdzięczna praca. Kiedy wyszłam za mąż, wróciła myśl o kopalni. Skończyłam wymarzoną szkołę górniczą w Knurowie, zostałam technikiem przeróbki mechanicznej. W Zabrzu wyszkoliłam się na technika BHP, zrobiłam też studia licencjackie z BHP w Wyższej Szkole Bezpieczeństwa w Gliwicach. Pracę na kopalni zaczęłam przy obsłudze przenośników taśmowych. Od razu pokochałam tę pracę. Pracuję tu już 10 lat i mogę powiedzieć, że uwielbiam pracować na kopalni. Nawet praca fizyczna mnie nie przeraża. Sama nie wiem, skąd mam tyle siły, żeby tak pracować, a do tego prowadzić dom. Nie mam czasu na odpoczynek, ale czuję się z tym dobrze. Uwielbiam pracować. Kocham wysiłek.
Kopalnia, jakkolwiek kojarzy się z miejscem pracy dla mężczyzn, to jednak zatrudnia wiele kobiet.
Bo jest wiele stanowisk dla kobiet. Prawie same kobiety są na lampowni. Ja pracuję na Zakładzie Przeróbczym i tam też są głównie kobiety. Stoją przy taśmach i stole przebierczym z łopatą w ręku, bo czasem węgiel spadnie, miał się posypie i trzeba posprzątać. Mężczyźni też tam pracują, ale jednak żaden tak nie posprząta jak kobieta. Mężczyźni lepiej sprawdzają się na innych stanowiskach pracy.
Była pani na dole?
Tak, zjechałam ze dwa razy na dół, na 900 m, żeby zobaczyć, jak tam jest. Wiem więc, jak wygląda szola i z jaką prędkością jedzie. Zawsze chciałam wiedzieć, jak poruszają się tam te wagoniki i jak przemieszczają się nimi górnicy. Teraz już wiem. I wiem, że na dole jest ciemno i naprawdę ciężko. Trzeba bardzo uważać na stropy i na to, by się nie przewrócić i w ogóle nie zrobić sobie krzywdy.
Jest pani sztygarką.
Tak, piąty miesiąc. To tak trochę spełnienie marzeń, bo kończąc szkołę, myślałam właśnie o pracy w dozorze. Wyszło na to, że musiałam na to poczekać 10 lat. Jestem teraz odpowiedzialna za wykonywanie robót górniczych zgodnie z obowiązującą technologią i przepisami oraz organizowanie pracy podległym pracownikom, kontrolowanie jej przebiegu i zapewnienie bezpieczeństwa pracy. Nie ukrywam, że jest to wyczerpujące psychicznie. W pracy fizycznej jest łatwiej - zrobię, co do mnie należy i idę do domu, a tu jest odpowiedzialność. Trzeba pilnować bezpieczeństwa pracy, żeby nic się nie stało. Człowiek się martwi, kiedy kogoś wysyła do wykonania jakiegoś zadania. To jest odpowiedzialność za ludzi.
Sztygarka musi mieć pewnie też jakieś cechy przywódcze. Czuje je Pani w sobie?
Raczej tak, choć nie jestem osobą rządzącą. Myślę, że o powierzeniu mi tego stanowiska zdecydowało raczej moje zdyscyplinowanie. Zostałam tym samym człowiekiem, jakim byłam przez 10 lat pracując fizycznie. Ja osobowości nie zmieniłam, zmieniłam tylko stanowisko pracy. Ja nie rozkazuję, ja z moimi ludźmi współpracuję.
Dużo jest sztygarek?
Nie. Ja jestem druga. Jedna z pań, która była sztygarką jest teraz nadsztygarką.
Mężczyźni na kopalni nie mają problemu z szefami w spódnicy?
Na początku był to dla nich szok. Bo przez 1o lat ktoś pracuje fizycznie, robi to, co oni i nagle zostaje sztygarką, ale już się przyzwyczaili.
Dobrze się pani czuje w mundurze górniczym?
Bardzo dobrze. Jak już powiedziałam, kocham kopalnię, kocham pracę na kopalni i tak samo lubię mundur.
Nie przeocz
Zobacz także
Musisz to wiedzieć
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?