Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Izabela Morska „Znikanie” RECENZJA PRZEDPREMIEROWA: książka o tym, jak pacjent staje się niewidzialny dla systemu opieki zdrowotnej

Maria Olecha-Lisiecka
Maria Olecha-Lisiecka
Izabela Morska „Znikanie”
Izabela Morska „Znikanie” Mat. pras. Znak Literanova
Czy człowiek może być niewidzialny dla siebie, innych ludzi i państwa, w którym żyje? Czy chorować może tylko obywatel czy kraj również? Kiedy uporczywe szukanie pomocy lekarskiej staje się hipochondrią? Dlaczego dociekliwych pacjentów lekarze podejrzewają o symulowanie lub wymyślanie choroby? Te i wiele innych pytań zrodziło się w mojej głowie po lekturze książki „Znikanie” Izabeli Morskiej. To naprawdę „proza jak zastrzyk w serce” - jak głosi na okładce wydawca.

Izabela Morska to pisarka, która wraca do pisania książek po latach przerwy. W latach 90. była znana jako Izabela Filipiak, autorka „Absolutnej amnezji” czy „Twórczego pisania dla młodych panien”.

Nie jest to łatwa lektura, bo świat, który pokazuje „w Znikaniu" Izabela Morska, jest przerażający. Tym bardziej, że to świat polskiej służby zdrowia. Morska opowiada przejmującą historię, która zaczęła się dość niepozornie. W 2012 roku autorka straciła czucie w palcach. Potem przyszedł ból, który okazał się nie do zniesienia. Poszła do lekarza rodzinnego.

I tutaj zaczyna się prawdziwa gehenna. Morska jest odsyłana od jednego specjalisty do kolejnego, od Annasza do Kajfasza. Lekarze nie potrafią jej właściwie zdiagnozować. Jeden lekarz diagnozuje u niej Hashimoto, inny osteofity, fizjoterapeutka odradza zabiegi laserem, ortopeda zaleca jeszcze co innego.

Aby uniknąć kilkuletnich kolejek oczekiwania do specjalistów w ramach NFZ, pisarka chodzi na wizyty prywatnie i zaskoczona stwierdza, że trwają one podobnie jak w publicznej służbie zdrowia: 15 minut, recepta i po sprawie. Poprawy stanu zdrowia brak. Kobieta słabnie, traci siły, energię. Zaczyna jakby znikać. Zdesperowana zazdrości tym pacjentom, których lekarze zdiagnozowali dobrze i są leczeni, nawet jeśli to leczenie oznacza chemioterapię.

Morska nie jest zamożną osobą, pracuje na uczelni, więc szybko zaczyna mieć problemy finansowe. Nie ma pieniędzy na długofalowe leczenie, więc zaczyna sprzedawać rodzinne pamiątki, biżuterię mamy, swoją bibliotekę…

„Znikanie” to opowieść, która wykracza daleko poza ramy autobiografii. Izabela Morska napisała książkę, którą czyta się jak esej albo traktat społeczny, a momentami przypomina reportaż uczestniczący albo dziennikarskie śledztwo. Autorka jest dociekliwa, nie odpuszcza, chce wiedzieć, co jej dolega i jak to ma wyleczyć. Dużo jest w tej książce emocji: goryczy, wściekłości, bezsilności, bezradności, rozpaczy, desperacji, ale też dużo jest woli walki.

Morska nie boi się wygłaszać swoich opinii, dzieli się refleksjami, które jak w soczewce pokazują, że nie tylko pisarka choruje. Chory jest system, który sprawia, że człowiek w obliczu zagrożenia zdrowia i życia staje się dla tegoż systemu niewidzialny i - o zgrozo - za drogi; chora jest polska służba zdrowia, która częstokroć zmusza pacjentów do leczenia prywatnego. Wreszcie choruje państwo, które zawodzi obywatela w potrzebie.

Książka napisana jest bardzo dobrym językiem, autorka ma styl, który ją wyróżnia. „Znikanie” to mądra, mocna i dobra proza, jedna z ciekawszych tegorocznych pozycji w polskiej literaturze współczesnej. Książka ukaże się 2 października. Warto!

Izabela Morska, „Znikanie”, Znak Literanova, 2019, 512 stron

Nie przegapcie

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera