Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak poznać zawodowe predyspozycje ucznia i pomóc wybrać szkołę?

Anna Dziedzic
Fot. Lucyna Nenow
Rozmowa z Jolantą Łebek, dyrektorem Poradni Psychologicz-no-Pedagogicznej nr 1 w Sosnowcu.

Kiedy nauczyciele powinni zacząć zwracać uwagę na zawodowe predyspozycje uczniów? W gimnazjum, szkole podstawowej?

A dlaczego nie mówimy o przedszkolu? Całkiem poważnie. Jeśli oprzemy się na najnowszych teoriach, to powinniśmy zwracać uwagę na predyspozycje dzieci już od ich najmłodszych lat.

Jak wychwycić konkretne predyspozycje młodych ludzi i nakierować ich we właściwą stronę - mam na myśli przyszły wybór szkoły ponadgimnazjalnej.

Obserwować, przede wszystkim obserwować. Jeśli chodzi o naturalny sposób wychwytywania tych predyspozycji, to należy uważnie przyjrzeć się, z czym dziecko w ogóle radzi sobie bardzo dobrze, a co sprawia mu trudności. Czyli należy obserwować, jak sobie radzi z poszczególnymi przedmiotami, jakich uczy się chętniej, które mu sprawiają przyjemność. A jeśli już chętnie się czegoś uczy, to przyjrzyjmy się, co mu sprawia w tym przedmiocie szczególną frajdę. Czasami też warto podejść do tego inaczej - sprawdzić, z czym sobie dziecko nie radzi, czego nie lubi, co mu nie wychodzi. Czyli na przykład, jeśli nie lubi prac ręcznych, to raczej nie nadaje się do zawodów, w których czynności manualne są najważniejsze. Albo inny przykład: dziecko ma trudności z komunikacją z rówieśnikami i nauczycielami. Jeśli ma trudności w kontaktach interpersonalnych, to na pewno nie sprawdzi się w zawodach, które wymagają codziennego komunikowania się, rozmawiania z ludźmi.

Ale przecież decyzja związana z wyborem szkoły ponadgimnazjalnej, często zawodowej, spoczywa nie tylko na uczniu. W szkołach mamy pedagogów czy doradców zawodowych. Oni mogą pomóc „zdiagnozować” takiego ucznia...

Tak, to prawda. Ostatnio są takie trendy, zachwyciliśmy się doradztwem zawodowym i wychwytywaniem predyspozycji zawodowych u dzieci. Jednak myślę, że tak w cudzysłowie trochę z tym „przeginamy”. To jest taka moja obserwacja. Chodzi o to, że jako rodzice i nauczyciele chcielibyśmy, aby każdy młody człowiek po skończeniu gimnazjum był absolutnie, całkowicie zdiagnozowany i skatalogowany. Najlepiej, żeby było wiadomo, na jakim poziomie jest jego intelekt, na jakim poziomie są jego umiejętności i żeby był zamknięty w jakieś konkretne ramy związane z jego zdolnościami i predyspozycjami. Zapominamy jednak o tym, że nie tylko młodzi ludzie, ale także dorośli zmieniają się w trakcie życia, bo zdobywają nowe doświadczenia, uczą się. Czyli tak naprawdę do ostatecznego swojego celu, miejsca w życiu ewoluujemy właściwie przez całe czas. Dlatego nie można młodym ludziom zamykać drogi do wymarzonego zajęcia, opierając się tylko na zaobserwowanych predyspozycjach.

No właśnie, chciałam do tego nawiązać. Gimnazjaliści przechodzą w szkole tzw. testy predyspozycji zawodowych. Na ile powinny one być dla uczniów i ich rodziców miarodajne? Powinniśmy całkowicie zawierzyć ich wynikom, czy pozostawić sobie jednak pewne pole manewru związane z potencjalnymi preferencjami dziecka, które mogą się rozmijać z wynikami tych testów?

To, czym dysponują nauczyciele czy doradcy zawodowi pracujący w szkołach, to są narzędzia dostępne dla każdego pedagoga, psychologa, doradcy. To często narzędzia niewystandary-zowane, służące do poznania jakichś informacji o dziecku. Natomiast to, czym dysponuje poradnia psychologiczno-pedagogiczna, to narzędzia wystandaryzowane, przepracowane przez wiele lat na wielu grupach. Mają swoje odniesienia do konkretnych grup, doświadczeń, parametrów. Można powiedzieć, że one są rzetelniejsze, nie umniejszając oczywiście pozostałych sposobów badania predyspozycji zawodowych. Wszystkie wyniki takich badań, jak już wcześniej powiedziałam, mogą posłużyć zarówno uczniom, jak i ich rodzicom do rozważenia jakichś wyborów, ale nie oznacza to, że te wybory nie mogą być zupełnie inne, wręcz rozbieżne w stosunku do wyników testów.

Jak nauczyciele powinni rozmawiać z uczniami, by subtelnie nakierować ich na szkoły, w których uczniowie z określonymi predyspozycjami najbardziej by się, ich zdaniem, odnaleźli?
Nie jestem zwolenniczką „nakierowywania uczniów na jakiś kierunek”. Uważam, że nie można wyciągać jak królika z kapelusza propozycji dla kogoś, jeśli się tego kogoś nie zna. Doradca zawodowy, który pracuje w szkole, to jest osoba, która przede wszystkim musi poznać specyfikę swojej szkoły i specyfikę wychowanków. Sama musi też dać się poznać młodzieży. Musi powstać między nimi jakaś nić zaufania. Żeby młodzież była przekonana, że właśnie od niej chce uzyskać poradę w sprawie doradztwa. To jest, wbrew pozorom, dla młodzieży bardzo drażliwy temat. Nie z każdym chcą rozmawiać na tematy związane ze swoją przyszłością. Mówię o gimnazjum. Tak naprawdę rzadko który młody człowiek ma już wtedy przekonanie, co chce po skończeniu szkoły robić w życiu. Osoba, z którą będzie rozmawiał, musi być bardzo zorganizowana, musi znać rynek edukacyjny i zawodowy. Wiedzieć, jak funkcjonuje rynek pracy, jakie mechanizmy rządzą i funkcjonują na rynku edukacyjnym i rynku pracy. Jestem zwolenniczką teorii, by przedstawiać uczniom bardzo szeroką informację o tych rynkach. W ostateczności to przecież uczeń sam podejmuje decyzje, co chce robić w życiu, gdzie się uczyć. Musi mieć wybór wśród szerokiego spektrum możliwości. Czasem jest tak, że dopóki pewnych rzeczy nie dotknie, nie doświadczy, nie będzie wiedział, że to jego świat.

Nauczyciel powinien się skupić tylko na przedstawianiu tych możliwości, czy też subtelnie podpowiadać uczniowi, na co bardziej powinien zwrócić uwagę?
Jeśli widzę jednoznacznie, że to jest ścisły umysł i oprócz tego rewelacyjnie sprawdza się w technikach manipulacyjnych, czyli byłby np. świetny w technikum samochodowym, to oczywiście będę delikatnie sugerować, że to jest dobry wybór. Ale muszę też dodać, że to nie znaczy, że musi tym mechanikiem po skończeniu technikum zostać. Jeśli to jest osoba inteligentna, ma szerokie horyzonty, może sama wykreować swoją przyszłość. I może na przykład nie będzie w przyszłości mechanikiem, ale zostanie wspaniałym konstruktorem, który przy desce kreślarskiej będzie projektował czy konstruował samochody albo podzespoły do nich. Podsumowując: kierunek związany z wyborem szkoły ponadgimnazjalnej można oczywiście uczniom podpowiadać, ale ostateczne miejsce, w którym znajdzie się młody człowiek, jest i tak wyłącznie jego wyborem.

A rodzice, którzy też mają dylematy co do wyboru przez ich dziecko kolejnej szkoły? Powinni bardziej niż nauczyciele nakierowywać dzieci do wyboru konkretnej szkoły, czy zostawić im wolną rękę?
To jest problem. Problemem jest zarówno grupa rodziców, którzy prawie zupełnie nie interesują się dylematami i wyborami swoich dzieci - zostawiają decyzję im lub szkole, pozostawiają młodego człowieka samemu sobie, ale też problemem są rodzice nadopiekuńczy, którzy za bardzo chcą wpływać na wybory swoich dzieci. Ten pierwszy przypadek to problem z zostawieniem dziecka ze zbyt dużą odpowiedzialnością za własną przyszłość. Jeśli jego wybór okaże się niepowodzeniem, dziecko nie sprawdzi się w szkole ponadgimnazjalnej, wyjdzie z tego z dużym bagażem obciążeń psychicznych i z przeświadczeniem, że nie potrafi dokonać właściwych wyborów. Pomyśli, że coś jest z nim nie tak. Z drugiej strony jest też grupa takich rodziców, którzy nadmiernie ingerują. Naciskają, by dziecko poszło np. w ich ślady. Niejednokrotnie mieliśmy w poradni takie sytuacje. Dziecko przychodzi do nas po poradę zawodową przed wyborem szkoły ponadgimnazjalnej lub nawet kierunku studiów, a kiedy zaczniemy głębiej rozmawiać, okazuje się, że problem ma podłoże emocjonalne i dotyczy dogadania się w rodzinie. Młody człowiek czuje, że nie chce spełniać oczekiwań rodziców i uprawiać tego samego zawodu, który wykonują rodzice - często nawet mimo sporych profitów z tego wynikających. Nie chce spełniać marzeń rodziców, bo ma własne.

Jaki jest więc ten złoty środek?
Obserwować, informować, rozmawiać, dawać maksymalnie dużą wiedzę na temat tego, co się dzieje, na temat konsekwencji pewnych wyborów. Tłumaczyć, że jakiekolwiek decyzje podejmie młody człowiek, to niosą one ze sobą pewne skutki. Niektóre można jakoś łagodzić, wybrać inny kierunek. Trzeba tłumaczyć dzieciom ideę uczenia się przez całe życie, mobilności na rynku pracy, bo teraz rzadkością są sytuacje, kiedy ktoś zaczyna pracę w jakimś zakładzie i pracuje tam np. przez 30 lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!