- W najbliższych dniach skierujemy pismo do prokuratury i NIK. Chcemy by te instytucje sprawdziły, czy Waldemar Pawlak złamał prawo - mówi Janusz Piechociński, poseł PSL.
Ludowcy chcą za wszelką cenę udowodnić, że ich lider jest czysty. Wiedzą, iż przypięcie łatki ludzi popierających nepotyzm może pogrzebać ich szanse w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Zwłaszcza, gdy PSL swoje listy przygotowało tak, by zyskać popracie w dużych miastach.
- Nie będziemy tej afery przykrywać wywołując kolejne, tak jak robią to inne partie - tłumaczy Piechociński. - Dlatego nie zamierzamy inicjować debaty o stadionie Legii, czy obsadzaniu stanowisk w radach nadzorczych.
Ludowcy mają zamiar wykazać, że atak na Pawlaka był efektem działania czarnego PR-u. Dlatego zamówili nawet ekspertyzę u językoznawców. - W ten sposób udowodnimy, że artykuł składał się głównie z insynuacji - zapowiada Piechociński.
Jeśli jednak faktycznie okaże się, że Pawlak uprawiał nepotyzm, będzie to kolejny przykład na to, że w PSL to działania nieodosobnione, zgodnie z zasadą, którą wyznał wicepremier w "Kropce nad i" w TVN. - Pomaganie rodzinie i przyjaciołom jest etyczne - stwierdził.
Wobec takich przekonań nie powinna dziwić sytuacja w śląskim PSL-u. Jesienią 2008 roku nasza gazeta ujawniła nieetyczne działania Mariana Ormańca, szefa ludowców w regionie. Chodziło o nepotyzm, wykorzystywanie funkcji. Ormaniec stracił stołek wicemarszałka województwa. Restrykcji partyjnych nie było żadnych.
Ujawniliśmy, że w należącym do najbliższej rodziny Ormańca ośrodku "Beskidek" w Gilowicach szkolili się pracownicy urzędów pracy. Wcześniej podawaliśmy przykłady nepotyzmu, forowania znajomych i rodziny, obsadzania nimi stanowisk w PSL-u i instytucjach zależnych od samorządu. Informowaliśmy o wyremontowaniu za publiczne pieniądze mieszkania wynajętego na przetargu od samorządu wojewódzkiego przez siostrzeńca Ormańca oraz o dotacji dla zespołu "Gilowianka" prowadzonego przez jego córkę.
Był to jednak wierzchołek góry nieprawidłowości. Dlatego dziesięciu długoletnich i zasłużonych działaczy PSL zbuntowało się i opisało podobne przykłady w liście do Waldemara Pawlaka. Niczego nie wskórali. Na dodatek wyrzucono ich z PSL-u. Odwołali się. Teraz w partii są sekowani. A główny bohater - Marian Ormaniec - konsekwencji nie poniósł żadnych. Przeciwników ciąga po sądach. Ostro przygotowuje się także do startu w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
- Wierzę, że te konsekwencje jednak zostaną kiedyś wyciągnięte. Nie może być zgody na łamanie prawa, zamykanie działaczom ust, czy też zabranianie krytyki - irytuje się Władysław Serafin, członek krajowych władz PSL.
Twierdzi, że decyzja została tylko chwilowo wstrzymana. Powodem mają być zbliżające się eurowybory. - Śląskie władze są nielegalne. Dlatego w listopadzie 2008 roku nie dopuszczono delegatów z regionu na kongres w Warszawie. Partyjne organy zajmują się tą sprawą. To wszystko musi potrwać. Innej decyzji, niż powtórzenie zmanipulowanych na Śląsku wyborów, nie ma. Partia musi się sama oczyścić - dodaje Władysław Serafin.
Sytuacja w śląskim PSL to niemal lustrzane odbicie opisanego w środę przez "Dziennik" układu biznesowo-towarzyskiego wicepremiera Pawlaka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?