Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janusz Opryński najlepszym reżyserem 18. Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Reżyserskiej w Katowicach

Henryka [email protected]
Janusz Opryński
Janusz Opryński Anna Kurkiewicz/ Polskapresse
Tak zaskakujący werdykt zdarzył się w historii festiwalu „Interpretacje” po raz pierwszy. Jurorzy wybrali zwycięzcę jednogłośnie.

W konkursie głównym tegorocznych „Interpretacji” o Laur Konrada walczyło pięcioro reżyserów: Piotr Ratajczak, Janusz Opryński, Agata Duda-Gracz, Iwan Wyrypajew i Jan Klata. Ich inscenizacje oceniało pięcioro jurorów: krytyk Roman Dołżański, aktor Adam Ferency, reżyserka Agnieszka Glińska, reżyser Lech Majewski i kompozytor Paweł Mykietyn. W zgodzie z regulaminem, każdy z konkursowych sędziów indywidualnie wskazuje najlepszego jego zdaniem reżysera, któremu wręcza też mieszek, z czekiem wartości 11 tys. zł. Artysta, który zgromadzi trzy mieszki wygrywa konkurs.

W długiej historii katowickiego festiwalu, finałowe głosowanie, które odbywa się publicznie, zawsze było fascynująca, bo nieprzewidywalne. Czasem dopiero ostatnie jurorskie „wskazanie” wyłaniało zdobywcę Lauru Konrada. Tym razem było inaczej. Jurorzy zgodnie przyznali swoje głosy Januszowi Opryńskiemu, za jego autorski spektakl „Punkt zero: Łaskawe”, zrealizowany w lubelskim Teatrze Provisorium.

Przedstawienie można nazwać sceniczną wersją książki Jonathana Littella pt. „Łaskawe”, ale to nie jest precyzyjna kwalifikacja. Janusz Opryński, pozostając w zgodzie z narracją powieści, tworzy z niej samodzielny, teatralny byt. Pewne wątki eksponuje, inne ledwie zaznacza, a rezygnując z szerokiego tła historycznego, tworzy jednocześnie przejmujący portret człowieka zafascynowanego złem. Główny bohater, Max Aue, były oficer SS, w kreacji Łukasza Lewandowskiego, nie jest przy tym bezmyślnym wykonawcą rozkazów. To człowiek rozumiejący swoje sadystyczne popędy, którym poddaje się w przekonaniu, że nie potrafi umknąć przypisanemu mu fatum. Siłą spektaklu jest swoista „nadrzeczywistość”, stworzona przez reżysera tylko teatralnymi znakami, symbolami, nielicznymi rekwizytami. Spektakl trafia w emocje widza wyjątkowo silnie. I celnie.
Podobny efekt, choć kompletnie innymi środkami, osiągnął Jan Klata, któremu swoje nagrody - za reżyserię „Wroga ludu” Henryka Ibsena w krakowskim Starym Teatrze - przyznali widzowie i dziennikarze. To inscenizacja rozbuchana wizualnie, sięgająca po rozmaite konwencje i nastroje, a przecież bardzo... Ibsenowska. W klimacie, w postawieniu problemu, w ukazaniu dwoistości natury człowieka, który nawet walcząc o słuszną sprawę, karmi swoje narcystyczne ego.

Prócz Lauru Konrada, jury przyznało nagrody w konkursie „Młode Interpretacje”. Równorzędnie wyróżniono Martę Ziółek za „Zrób siebie” i Annę Karasińską za „Drugi spektakl”. Z wyrokami sądu się nie dyskutuje, ale własne zdanie można mieć… Więc moim zdaniem, a nie jestem odosobniona, obydwie prace sceniczne dalekie są od doskonałości. Świadomie nazywam je „pracami”, a nie inscenizacjami, bo to zaledwie szkice, które czekają dopiero na wypełnienie reżyserską inwencją i nadanie teatralnego kształtu. Widowisko „Zrób siebie” okazało się jedynie perfekcyjnie wykonanym popisem tanecznym, a „Drugi spektakl” serią miniskeczy o zachowaniu ludzi po obydwu stronach teatralnej rampy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!