Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janusz Świtaj: Studiuje, choć nie chciał żyć, czyli nigdy nie mów nigdy...

Katarzyna Spyrka
Janusz Świtaj
Janusz Świtaj Katarzyna Spyrka
Janusz Świtaj z Jastrzębia-Zdroju ma 38 lat. Od 20 jest sparaliżowany. Parę lat temu usłyszała o nim cała Polska, bo złożył wniosek o eutanazję. Dzisiaj znowu jest o nim głośno, bo zaczął studiować psychologię. Spotkała się z nim Katarzyna Spyrka

Narzekaliście kiedyś na życie? Wiem, wiem, pewnie nie raz. Że za mało płacą, że za dużo polityki, że nas wykorzystują, że za długie kolejki, za drogo, za mało. Dobra! A teraz usiądźcie wygodnie w fotelu i przeczytajcie tę historię. Poznajcie Janusza Świtaja, który akurat ma wiele powodów do narzekania, ale zamiast się skarżyć - cieszy się każdym dniem.

JANUSZ ŚWITAJ ZOSTAŁ MAGISTREM PSYCHOLOGII

Zacznę od początku. Janusz Świtaj ma 38 lat. Mieszka w Jastrzębiu-Zdroju, na 8. piętrze jednego z wieżowców. "O Boże, dlaczego ten człowiek musi mieszkać tak wysoko? To niedorzeczne" - pytam w myślach.

Janusz Świtaj 20 lat temu uległ poważnemu wypadkowi. Jest sparaliżowany. Sześć lat temu usłyszała o nim cała Polska, bo jako pierwszy Polak złożył wniosek o zaprzestanie uporczywej terapii. Dziś jego życie zmieniło się o 180 stopni. Właśnie rozpoczął studia na Uniwersytecie Śląskim na kierunku psychologia.

Dzień zapełniony od rana do wieczora

Przed tym spotkaniem słyszałam, że to nie będzie łatwa rozmowa. Bo niby jak rozmawiać z kimś, kto oddycha za pomocą respiratora, mówi dzięki specjalnym urządzeniom, a w wykonywaniu zwyczajnych życiowych funkcji potrzebuje pomocy? Zdziwiłam się.

- Wiem, że ludziom będącym niepełnosprawnymi w takim stopniu jak ja ciężko jest w ogóle funkcjonować - mówi Janusz Świtaj. - Ale do mnie ktoś kiedyś wyciągnął rękę i od tamtej pory mam ogromną chęć do życia. Ciągle stawiam sobie nowe cele - dodaje.

Momentem przełomowym, jak się okazało, była wizyta Anny Dymnej w 2007 r. Zaproponowała ona Januszowi pracę w swojej fundacji "Mimo wszystko". Przyjechała, bo nie mogła bezczynnie patrzeć na czyjeś czekanie na śmierć. Od tamtej pory Janusz ma mnóstwo zajęć. Jest zapracowany do tego stopnia, że trudno umówić się z nim na rozmowę.

- Mój dzień jest zapełniony od rana do wieczora. Nie nudzi mi się - zapewnia 38-latek. A gdybym nie uwierzyła, dokładnie przywołuje swój dzienny grafik. - O 9 rano przychodzi do mnie rehabilitant. Ćwiczymy dwie godziny. Potem jem śniadanie. Jak jest pogoda, idę ze swoim asystentem Dawidem na spacer. Wczoraj na przykład pojechaliśmy do weterynarza, bo moja Zarinka (około 7-letnia suczka rasy york - przyp. red.) musiała zostać zaszczepiona. Przy okazji i ja mogłem zaczerpnąć świeżego powietrza - uśmiecha się Janusz.

Chwila przerwy się przyda, tym bardziej, że po powrocie do domu czeka na niego nauka. Od października Janusz jest studentem i przyznaje, że w ten sposób spełnił jedno ze swoich marzeń. - Kiedy podjąłem naukę w liceum, bardzo trudno było mi skompletować nauczycieli, którzy zechcieliby poświęcić mi swój czas, megatrudna sprawa była z anglistami - wspomina Janusz. - Przez pierwsze półtora roku lekcje angielskiego przeprowadzała ze mną wspaniała nauczycielka z Kazachstanu, z którą porozumiewałem się w języku angielskim, wspomagając się również polskimi słowami. Skupiałem się na wymowie, a nie na pisaniu (Janusz pisze ustami, przy pomocy specjalnego urządzenia) - dodaje.

Najgorzej będzie z biologią

Wielkim przeżyciem była dla niego matura. - Gdy ukończyłem liceum dla dorosłych, przystąpiłem do egzaminu maturalnego, lecz nie wszystkie egzaminy zaliczyłem za pierwszym razem. Byłem pierwszym rocznikiem, który zdawał obowiązkowo matematykę. Sprawa była skomplikowana, wszystkie obliczenia musiałem przetworzyć w głowie, a następnie precyzyjnie wytłumaczyć egzaminującemu nauczycielowi, w jaki sposób ma zapisać figurę geometryczną bądź równanie. Jeśli wiedziałem, o co chodzi, a nie potrafiłem dokładnie tego sprecyzować językiem matematycznym, powstawał problem - wspomina Janusz. Na szczęście w końcu się udało.

Wielką radość Janusz poczuł także, kiedy znalazł swoje nazwisko na liście studentów przyjętych na Uniwersytet Śląski. Choć łatwo nie jest, 38-latek kipi optymizmem. - Nie muszę jeździć na wszystkie wykłady, byłoby to nierealne w moim stopniu niepełnosprawności ruchowej. Mogę korzystać z nagrań wykładów i sporządzanych notatek. Dlatego zachęcam wszystkie osoby niepełnosprawne, wahające się, czy rozpocząć studia, aby nie traciły czasu i zaczęły nowy rozdział w swoim życiu - zachęca jastrzębianin, który teraz wysoko podniósł sobie poprzeczkę, a na kolejne sukcesy zamierza ciężko pracować.

W jego przypadku "ciężko" oznacza co najmniej do godz. 20 wieczorem. Ale to nie jest dla niego przykry obowiązek, bo kiedy zagadnęłam go o książkę, która leżała na stole, Janusz wyraźnie się ucieszył. - "Psychologia społeczna" to jedna z tych książek, którą muszę znać studiując taki kierunek, a nie inny. Ale nie jest to pozycja z obowiązkowej listy lektur, które muszę przeczytać, żeby zaliczyć egzaminy. Czytam ją sobie dodatkowo - wyjaśnia szybko Janusz i za pomocą ust dotyka specjalnego urządzenia podpiętego blisko twarzy. Dzięki temu, nie używając myszki i klawiatury, może poruszać kursorem, by znaleźć na pulpicie komputera wszystko, czego potrzebuje, np. elektroniczne wersje książek akademickich. - Najgorzej będzie z biologią, tak czuję - stwierdza świeżo upieczony student.

A to tylko jeden z przedmiotów, z którego będzie musiał zdać egzamin. Na liście są jeszcze: filozofia, język angielski, komunikacja interpersonalna, logika, socjologia, technologia informacyjna i wprowadzenie do psychologii. Sporo tego biorąc pod uwagę ograniczony czas Janusza. Jest przecież jeszcze praca, którą zaoferowała mu 6 lat temu Anna Dymna.

- Pomyślałem wtedy, że może najpierw będę wolontariuszem. Ale dostałem inną propozycję. Zostałem internetowym analitykiem osób niepełnosprawnych. Lubię tę pracę, mogę teraz pomagać innym w potrzebie - zapewnia jastrzębianin.

Siatkówka i motory

A gdzie w tym wszystkim czas na pasje? - pytam, i pokazuję zdjęcie na ścianie, na którym Świtaj pozuje z siatkarzami Jastrzębskiego Węgla. - Na to znajduję czas mimo wszystko, bo każdy musi pamiętać, że oprócz obowiązków równie ważne jest życie osobiste i pasje. Staram się nie opuszczać meczów Jastrzębskiego Węgla, zawsze jak grają w Jastrzębiu, jestem na meczu, zawodnicy już mnie znają - wspomina 38-latek.

Nie daję jednak za wygraną, bo widzę, że zdjęcie jest zrobione z drużyną sprzed dwóch lat. Pan Henryk, tata Janusza, który krząta się po pokoju, zauważa, że znam się na siatkówce. Krytykuje ostatnią przegraną zespołu. - Tato, nie byłeś na meczu, to nie wiesz, jak grali - staje w obronie siatkarzy Janusz i szybko wyszukuje w swoim komputerowym albumie nowe zdjęcie drużyny zrobione niedawno, po pierwszym meczu w sezonie. Podobno Michał Łasko, kapitan zespołu, przyszedł zapytać Janusza, czy wszystko w porządku u niego i zawołał kolegów z drużyny oraz trenera do wspólnego zdjęcia.

Siatkówka to nie wszystko. Widzę w pokoju jeszcze ogromne akwarium, a w nim dwie ryby giganty. Szybko zostaję przywołana do porządku i Janusz wyjaśnia mi, że w akwarium pływa tylko jedna, 8-letnia ryba, a to drugie, olbrzymie, to glonojad, równie wiekowy. W pokoju jest jeszcze motor - zauważam. - Motory to obok siatkówki i psychologii największa moja pasja. Dlatego też chętnie angażuję się teraz w różne akcje z udziałem motocykli. Tradycyjnie w listopadzie z przyjaciółmi motocyklistami będę kwestował dla dzieci z Domu Dziecka w ramach akcji MotoMikołaje - zdradza nam swoje plany pan Janusz.

To była długa rozmowa, choć miałam tylko zrobić zdjęcie i wyjść. - Wie pani, teraz jest dobrze, radzimy sobie jakoś. Ja już idę ku siedemdziesiątce i też coraz mniej mam siły. Jakby nie to, że Janusz często wypowiada się w mediach, nie wiadomo, czy dostalibyśmy jakąkolwiek pomoc - rzuca odprowadzając mnie do drzwi pani Helena, mama Janusza. Nie chce zdjęć. Stoi z boku. Wspina się na nią Zarina. - Tego psa też Janusz dostał od jakiejś pani z Poznania. Miała 2 miesiące, jak do nas trafiła. Dziś świata poza Januszem nie widzi, wszędzie z nim chodzi i cały czas się przy nim kręci. Taki dobry duszek - mówi. Pani Helena zaraz będzie robić obiad. Może będzie pomidorowa, którą tak bardzo lubi Janusz?

I już zjeżdżam windą w dół. W głowie brzmi mi pytanie Janusza, jaki tytuł będzie miał ten tekst. Żeby tylko nie negatywny. Panie Januszu, to będzie "tekst o pozytywnym tytule".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera