Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jarosław Gowin: Polacy chcą, by politycy traktowali ich poważnie

Łukasz Kłos
Jarosław Gowin
Jarosław Gowin Andrzej Banas
Z Jarosławem Gowinem, który wczoraj odwiedził Sopot, by promować siebie jako kandydata na szefa PO, rozmawia Łukasz Kłos .

Zdawałoby się, że próżno szukać stronników dla swojej kandydatury na szefa PO, chodząc po podwórku Donalda Tuska.

Sopot jest kolebką polskiego liberalizmu. W tej tradycji wychował się Donald Tusk i w duchu tejże tradycji proponuję dziś swój program gospodarczy. Niestety, z bólem obserwuję, że praktyka rządzenia Donalda Tuska, zwłaszcza w ciągu ostatnich miesięcy, jest kompletnie inna niż założenia przedstawiane przez niego jeszcze kilka lat temu.

"Dziwna to demokracja Platformy Obywatelskiej, skoro czołowi politycy odradzają udział w referendach" - to słowa wiceszefa Solidarności, ale w kontekście jednej z ostatnich wypowiedzi premiera warto by zapytać, ile obywatelskości pozostało jeszcze w Platformie Obywatelskiej?

To była niefortunna wypowiedź pana premiera, chociaż go rozumiem. Rozwiązania prawne w Polsce są takie, że obronić się przed odwołaniem polityka w referendum można tylko w jeden sposób: przez obniżenie frekwencji. Mimo to nie powinniśmy nawoływać mieszkańców do bojkotu, i to nie tylko dlatego że w nazwie mamy przymiotnik "obywatelska".

A podpisałby się Pan pod projektem "S" dotyczącym obniżenia wymagań dla rozpisania referendum?

Nie, to jest ślepa uliczka. Natomiast potrzebne są nowe rozwiązania w tym zakresie. Warto się przyjrzeć propozycji prezydenta, by - przy podwyższonych wymaganiach co do podpisów niezbędnych dla rozpisania referendum - było ono ważne bez względu na frekwencję obywateli.

Panie ministrze, Pan tak jakby już poza partią, w licznych rozjazdach i plenerach, ale już poza salami konferencyjnymi i spotkaniami w gronie polityków Platformy... Czy to znaczy, że już przesądzony jest Pana los w PO?

Ależ nie, dlaczego? Przecież my, politycy, jesteśmy od tego, by się spotykać nie tylko na zamkniętych spotkaniach, jak pan premier w ośrodkach rządowych. Przede wszystkim powinniśmy służyć obywatelom i rozmawiać z nimi. Tu, w Sopocie, odbyłem wiele rozmów. Pytałem i zwolenników Platformy, i czasem przeciwników, o to, co powinniśmy zmienić, żeby się ludziom w Polsce lepiej żyło. I proszę zauważyć, reakcje na ogół były bardzo dobre. Polacy chcą, by politycy traktowali ich poważnie, by ich szanowali. I nawet jeżeli ktoś mnie nie popiera, albo nie popiera Platformy, to na ogół na takie spotkanie twarzą w twarz reagował życzliwie.

Jeszcze niedawno mówiło się o silnej frakcji konserwatystów w PO, wręcz o kilkudziesięciu posłach. Dziś widzimy trzy twarze, i jakby nie były wyraziste, to niewiele. Ile jest więc w partii osób o zbliżonych poglądach?

Nigdy nie tworzyłem frakcji w Platformie. Poza tym obowiązuje dyscyplina partyjna, tak jak w ostatniej sprawie tak zwanych progów ostrożnościowych w budżecie państwa. Wielu posłów, choć się zgadzają z moim stanowiskiem w tej kwestii, dostosowało się do tej dyscypliny. Natomiast w swojej kampanii wewnątrzpartyjnej staram się dotrzeć nie tylko do platformianych konserwatystów, ale też przekonać każdego członka mojej partii, bo każdy głos szanuję.

W swoich wystąpieniach powołuje się Pan na exposé wygłoszone przez premiera Donalda Tuska siedem lat temu. Jednak pański głos dziś, choć wyraźny, to zdaje się być odosobniony w partii. Czyżby w PO przez lata rządów nastąpiła powszechna zmiana światopoglądowa?

Niestety, na pewno w Platformie jest dziś wyraźnie mniej ludzi o przekonaniach wolnorynkowych niż w przeszłości. Niemniej jest ich dużo więcej niż sądzą ci, którzy stracili wiarę w te ideały założycielskie PO.

Skąd ta zmiana w Platformie? Zmęczenie wieloletnimi rządami, stagnacja polityczna, wygodnictwo?

Donald Tusk wpadł w pułapkę "polityki ciepłej wody w kranie". Tak długo odkładał rozmaite trudne decyzje, tak długo odsuwał w czasie rozwiązanie wielu problemów, aż one się spiętrzyły. Dzisiaj widać tego skutki: dziurę Rostowskiego w budżecie i upadek systemu emerytalnego. I widać rozwiązania, jakie proponuje rząd: skok na kasę obywateli zgromadzoną w otwartych funduszach emerytalnych. To de facto nacjonalizacja tych 270 miliardów złotych oszczędności, jakie odłożyli Polacy na prywatnych kontach w systemie emerytalnym. Trudno, żebym się zgadzał na taką politykę.

Porażka w wyborach na szefa PO będzie równoznaczna z rezygnacją z członkostwa w partii?

Nie widzę żadnego powodu, by opuszczać PO. Jeżeli przegram, to zamierzam nadal głosić te postulaty co obecnie - powrotu do korzeni Platformy.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jarosław Gowin: Polacy chcą, by politycy traktowali ich poważnie - Dziennik Bałtycki