Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jarosław Sachajko: - Dla młodych rolników musimy mieć atrakcyjną ofertę [rozmowa]

Lucyna Talaśka-Klich
Piotr Smoliński/Polska Press
Rozmowa z dr Jarosławem Sachajko, przewodniczącym sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi m.in. o zmianach w polskim prawie.

Minęło sporo czasu od wprowadzenia bardziej rygorystycznych zasad dotyczących kształtowania ustroju rolnego i sprzedaży ziemi w Polsce. Zaraz po zaostrzeniu tego prawa, krytyki było sporo. A dziś? Jak Pan ocenia te zmiany?

Jedną z głównych przyczyn wprowadzenia ustawy o wstrzymaniu sprzedaży ziemi były spekulacje w handlu ziemią. W tym zakresie ustawa niewątpliwie spełniła swój cel. Ustabilizowała rynek obrotu ziemią, w szczególności jeśli chodzi o ceny.

Czy jest coś, co należałoby w tych zasadach poprawić, dopracować?

Już podczas procedowania ustawy w Sejmie, jako poseł Kukiz’15 zgłaszałem poprawki do ustawy, a po niemal roku od jej wejścia w życie przygotowaliśmy projekt ustawy, który naprawia jej zasadniczy mankament.

W mojej ocenie niezbędne jest zlikwidowanie konieczności zamieszkiwania w gminie, na obszarze której jest położona jedna z nieruchomości rolnych wchodzących w skład gospodarstwa rolnego, aby nabyć grunt. Taka regulacja zbyt dalece ogranicza prawo obywateli do kupowania nieruchomości rolnych, bowiem z uwagi na niewielką średnią powierzchnię gmin w Polsce (około 126 km kw.) koniecznym jest dopuszczenie możliwości zamieszkiwania przez rolnika na terytorium jednej gminy, a posiadania i prowadzenia gospodarstwa rolnego, w którego skład wchodzi nieruchomość rolna, na terytorium innej gminy. Przepisy te ograniczają konstytucyjne prawo każdego obywatela do wolności wyboru miejsca pobytu i zamieszkania. Projekt ustawy obejmujący opisane regulacje został negatywnie odebrany zarówno przez ministerstwo rolnictwa, jak i posłów PiS, którzy głosowali za wnioskiem o odrzucenie go w pierwszym czytaniu.

Jarosław Sachajko: - Dla młodych rolników musimy mieć atrakcyjną ofertę [rozmowa]

Zmian dotyczących sprzedaży ziemi obawiało się także wielu polskich rolników. Dziś jednak nawet oni przyznają, że skończyły się spekulacje ziemią rolną. Rzeczywiście tak jest?

Tak, to prawda, obostrzenia zawarte w ustawie są bardzo rygorystyczne. Sami rolnicy przyznają, że oprócz wyeliminowania z obrotu osób spekulujących ziemią rolną, przepisy ograniczają możliwość nabywania gruntów przez osoby, które od lat prowadzą gospodarstwa. Problemem jest na przykład niemożność kupna ziemi przez rolników, którzy prowadzą swoje gospodarstwa w gminach miejskich.

Innym problemem dla tych, którzy chcą powiększyć gospodarstwa, są wciąż bardzo wysokie ceny ziemi rolnej w Polsce. Z czego to wynika?

Przede wszystkim z tzw. „głodu ziemi”. Rolnicy rozwijają swoje gospodarstwa, chcą powiększać ich areał, jednak zasób gruntów rolnych jest ograniczony, dlatego cena ziemi utrzymuje się na wysokim poziomie. Jednak porównując do bardzo wysokich cen ziemi w państwach Europy Zachodniej, to cena w Polsce jest nadal konkurencyjna. Dla porównania ceny gruntów rolnych w Holandii są czterokrotnie wyższe. Ziemia rolna to dobro ograniczone, którego nie da się pomnożyć, dlatego wysokie ceny nie powinny nikogo dziwić.

W Polsce jest wciąż najwięcej małych gospodarstw, które zdaniem ekonomistów „nie rokują”. Jednak często ich właściciele nie chcą sprzedawać gruntów, nawet jeśli mają ich niewiele. Co ich czeka? Co mogą zrobić, by przetrwać na rynku?

Nie rokują, ponieważ dla małych gospodarstw nie zostało stworzone jakiekolwiek zaplecze legislacyjne, podatkowe, infrastrukturalne, które dawałoby im możliwość istnienia. Co więcej - ekonomiści się mylą, ponieważ jeżeli małym gospodarstwom zostaną stworzone odpowiednie możliwości rozwoju, jeżeli da się im wędkę, to doskonale odnajdą się na rynku.

W USA mamy teraz bum na małe gospodarstwa produkujące żywność ekologiczną, biodynamiczną oraz bioaktywną. Małe gospodarstwa, aby przetrwać i aby przynosić dochód, muszą przetwarzać i sprzedawać żywność przetworzoną, nie surowce. Dlatego dziwi mnie opór ministerstwa, które nie chce zgodzić się na sprzedaż żywności wytworzonej bezpośrednio w gospodarstwie do stołówek, sklepów czy restauracji.

Jarosław Sachajko: - Dla młodych rolników musimy mieć atrakcyjną ofertę [rozmowa]

Coraz więcej rolników prowadzących małe gospodarstwa chce zajmować się rolniczym handlem detalicznym. Prezydent Andrzej Duda, podczas dożynek w Spale, podziękował za ustawę o sprzedaży bezpośredniej, ale poprosił, by poszerzyć jej zakres - żeby rolnik mógł sprzedawać to, co wytworzy w swoim gospodarstwie także do hoteli, restauracji, sklepów. Co Pan sądzi o tej propozycji?

O potrzebie umożliwienia sprzedaży żywności przez rolników głośno mówiłem już podczas procedowania w Sejmie ustawy o rolniczym handlu detalicznym. Niestety, mimo zapewnień ze strony Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi regulacja ta nie została uwzględniona. Dlatego na początku marca złożyłem projekt ustawy, który z jednej strony poszerza rynek zbytu dla rolników poprzez możliwość sprzedaży żywności do lokalnych sklepów, hoteli czy restauracji, a z drugiej strony czyni tę żywność łatwiej dostępną dla konsumentów, wśród których od kilku lat można zaobserwować trend poszukiwania żywności zdrowej, naturalnej, pochodzącej bezpośrednio od rolnika.

Przeczytaj też: Ubezpieczenia upraw i budynków w gospodarstwie - na co zwracać uwagę?

Na początku września podczas posiedzenia sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi posłowie PiS oraz przedstawiciele ministerstwa negatywnie odnieśli się do zaproponowanego przeze mnie pomysłu. Dlatego bardzo cieszę się, że Prezydent podczas dożynek w Spale podzielił nasz pogląd o konieczności zmiany ustawy tak, by żywność wyprodukowana bezpośrednio przez rolnika była szeroko dostępna dla odbiorców. We wrześniu Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi wystosowała dezyderat do ministerstwa rolnictwa, popierający postulat Pana Prezydenta z prośbą o przeanalizowanie możliwości jego wprowadzenia w życie. Ministerstwo jednak jest nieugięte i mocno trzyma się swojej wersji, że sprzedaż przetworzonej żywności do sklepów, restauracji oraz hoteli w ramach rolniczego handlu detalicznego nie jest możliwa i co więcej przeanalizowało ustawodawstwo jedynie czterech państw europejskich, w których taka sprzedaż nie jest możliwa. Niestety, takie podejście ministerstwa wzbudza podejrzenie złej woli i szukania przykładów potwierdzających z góry przyjętą tezę. Należy przypuszczać, że w którymś z pozostałych ponad dwudziestu państw regulacje pozwalają na sprzedaż przetworzonej żywności w sklepach.

Rolnicy twierdzą, że w Polsce wciąż rządzi silne lobby przetwórców, które boi się konkurować przemysłową produkcją z kiełbasami, czy serami od gospodarzy. Uważają, iż klienci zasmakują w ich specjałach i nie będą chcieli „masówki”. Tak może być?

Lobby w branży rolno-spożywczej rzeczywiście istnieje, o czym świadczy chociażby zachowanie ministerstwa rolnictwa, które nie widzi możliwości wprowadzenia przepisów pozwalających na sprzedaż przetworzonej żywności do sklepów, stołówek czy hoteli.

Dużym problemem, który dostrzegają konsumenci jest „podwójna jakość handlowa artykułów rolno-spożywczych”. W 2015 roku badania w tym zakresie przeprowadził wydział chemii Uniwersytetu w Pradze. Zbadano wówczas napoje znanych zachodnich marek, które były dostępne w sprzedaży w Czechach i w Niemczech. Okazało się, że produkty przeznaczone na rynek niemiecki były słodzone wyłącznie cukrem, natomiast te same napoje, przeznaczone na rynek czeski słodzone były sztucznymi słodzikami. Z kolei analiza przeprowadzona przez węgierski urząd bezpieczeństwa żywności, który skontrolował pod względem jakości 24 produkty sprzedawane na Węgrzech i w Austrii przez zagraniczne sieci supermarketów takich jak Lidl czy Aldi wykazała, że niektóre produkty dostępne na rynku węgierskim smakują zupełnie inaczej, niż te same produkty oferowane na rynku austriackim. Wobec tych danych nie dziwi brak zaufania konsumentów do produktów żywnościowych wytwarzanych masowo.

Dlatego tak dużą przewagę ma żywność pochodząca bezpośrednio od rolnika, który nie może pozwolić sobie na bylejakość, bo to natychmiast odbije się na liczbie jego klientów, a co za tym idzie - wielkości dochodów. Chciałbym, aby żywność prosto od rolnika była powszechnie dostępna, w sklepikach, na stacjach benzynowych, w restauracjach. Wysoka jakość produktów wytworzonych w gospodarstwach rolnych wymusi poprawę jakości żywności produkowanej na masową skalę. To nie jest na rękę korporacjom, dlatego starają się ograniczyć możliwość zbywania żywności przez rolników. Minister rolnictwa znacznie im to ułatwia.

Jarosław Sachajko: - Dla młodych rolników musimy mieć atrakcyjną ofertę [rozmowa]

W branży rolnej wciąż na gorszej pozycji znajdują się gospodarze sprzedający mniej, w pojedynkę. Ta grupa od dawna podnosi problem związany z gorszą wyceną ich surowców przez niektórych kupujących. Dlatego chcą, by powstała niezależna instytucja (taki UOKiK dla branży rolnej), która rozwiązywała spory między sprzedającymi a kupującymi. By niezależny rzeczoznawca (poproszony o pomoc przez sprzedającego lub kupującego) mógł ocenić np. zawartość glutenu, wilgotność, mięsność.

Tak, bardzo często słyszę od rolników o tego typu problemach. W ubiegłym roku w interpelacji skierowanej do Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi zwróciłem uwagę na brak rzetelności przy przeprowadzaniu badań płodów rolnych, których dokonują podmioty prowadzące skupy. Rolnicy z powiatu hrubieszowskiego zgłosili się do mnie przedstawiając problem zaniżania jakości płodów rolnych, których konsekwencją jest niższa cena, jaką otrzymują za swój towar. Rolę UOKiK-u dla branży rolnej pełni dziś w Polsce Inspekcja Handlowa Artykułów Rolno- Spożywczych, a obie strony mogą skorzystać z możliwości uzyskania niezależnej oceny jakości produktów będących przedmiotem umowy zwracając się do inspekcji o dokonanie oceny jakości handlowej. Parametry jakościowe skupowanych produktów będą wtedy poddane badaniom w akredytowanych laboratoriach GIJHARS. Niestety, jest to proces czasochłonny oraz drogi. Rozumiem, że obecnie jest to duży problem dla rolników, dlatego w projekcie ustawy zakładającym konsolidację inspekcji związanych z bezpieczeństwem żywności złożonym przez Kukiz’15 w ubiegłym roku, poświęciliśmy dużo miejsca regulacjom związanym z laboratoriami referencyjnymi tak, aby zapewnić jednolity sposób przeprowadzania badań laboratoryjnych dla celów kontroli urzędowych. Laboratoria te powinny móc również wykonywać badania na zlecenie rolników sprzedających swoje towary. Samo istnienie takich miejsc, w których można byłoby dokonać niezależnej analizy w dużej mierze poprawiłoby pozycję rolnika.

Prezydent Andrzej Duda mówił także o tym, że nawet najlepszy rolnik nie może przewidzieć wystąpienia klęsk żywiołowych, a tym bardziej się przed nimi uchronić. Zatem gospodarze będą nadal potrzebować pomocy. Co mogą zrobić dla nich posłowie z sejmowej komisji rolnictwa?
Przede wszystkim należy stworzyć ubezpieczenia powszechne, publiczne, które nie będą nastawione komercyjnie na zysk. Holendrzy poszli drogą komercyjnych ubezpieczeń i dziś w Holandii tylko 2,5 proc. rolników się ubezpiecza, ponieważ polisy są dla nich zbyt drogie. Ubezpieczenia powinny być dla wszystkich, nie dla wybranych.

W maju odbyło się posiedzenie Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi na temat realizacji umów przez firmy, które przystąpiły do systemu ubezpieczeń upraw rolnych. W tym zakresie też są problemy, które przedstawiali rolnicy, w szczególności z branży sadowniczej. Niejednoznaczność oraz tendencyjność umów ubezpieczeniowych powoduje niechęć rolników do ich zawierania, a coraz wyższe składki potęgują to zjawisko.

Program 500 plus jest bardzo dobrze postrzegany m.in. przez mieszkańców wsi. Na jednym ze spotkań w gronie gospodarzy usłyszałam, że dzieciom rolników wreszcie przywrócono godność. Jednak ci, którzy nie są rolnikami uważają, że rodzina, która ma np. 200 hektarów nie powinna pobierać tego wsparcia. Jak Pan ocenia tę pomoc?

Program 500 plus na wsiach przynosi podobny zastrzyk finansowy jak dopłaty bezpośrednie. Jest on bardzo ważny, ale głównie socjalny. Powinien zostać utrzymany, jednak w swoim obecnym kształcie prowadzi do konfliktów, nawet w ramach rodzin np. tam, gdzie jest tylko jedno dziecko. Jako Kukiz’15 proponujemy zmodyfikowanie programu tak, aby na pierwsze dziecko wypłacane było 200 zł, na drugie - 500 zł, a za trzecie i kolejne po 700 zł.

Przeczytaj też: Tomasz Oset: Sołtys powinien być dla ludzi, a mieszkańcy dla wioski [rozmowa]

Ponadto opowiadamy się za redukcją kosztów związanych z obsługą administracyjną programu. Całkowity roczny koszt obsługi programu to ponad 400 mln zł, a do obsługi wypłaty świadczeń stworzono dodatkowe 7 tysięcy etatów w instytucjach samorządu terytorialnego. Z tych 7 tysięcy etatów za 10 lat może zrobić się 17 tysięcy, to armia ludzi, na których pensje składamy się my wszyscy. Automatyzacja przekazywania środków bez tak skomplikowanego systemu jaki jest obecnie, pozwoliłaby na przekazanie tych pieniędzy znacznie większej liczbie dzieci.

Proszę wymienić trzy najpilniejsze sprawy dotyczące polskiego rolnictwa, którymi powinni zająć się posłowie.

Na pierwszym miejscu znajduje się zdecydowanie poprawa opłacalności produkcji rolniczej. Chciałbym doprowadzić do sytuacji, gdy rolnictwo będzie stanowiło główne źródło utrzymania dla małych i średnich gospodarstw, nie tylko dla 10 proc. największych.

Drugim wyzwaniem jest zapewnienie stabilizacji dochodów rolniczych. Problem zmienności poziomu dochodów rolniczych jest spowodowany przez różnego rodzaju czynniki, jak np. niekorzystne zjawiska atmosferyczne, które niszczą uprawy, albo wysokie kredyty zaciągnięte na zakup maszyn i urządzeń rolniczych. Z raportu Europejskiego Trybunału Obrachunkowego wynika, że od 2005 roku do 2013 r. liczba gospodarstw spadła z 14,5 mln do 10,7 mln. Oznacza to, że w ciągu niespełna dekady straciliśmy 4 mln gospodarstw rolnych. Rolnictwo to dla Polski zbyt ważna gałąź gospodarki, abyśmy mogli z niej tak łatwo zrezygnować.

Po trzecie ważne jest odmłodzenie wsi. 80 proc. rolników w UE to osoby powyżej 45 roku życia. W Polsce i Austrii mamy najwyższy odsetek młodych rolników (12 proc.), jednak w dużej części są to młodzi rolnicy tylko na papierze, którzy obecnie przebywają poza granicami Polski. Aby młodych rolników przybywało musimy mieć dla nich atrakcyjną ofertę. Nie tylko symboliczne wsparcie finansowe, ale przede wszystkim stabilność i opłacalność produkcji oraz profesjonalne doradztwo branżowe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jarosław Sachajko: - Dla młodych rolników musimy mieć atrakcyjną ofertę [rozmowa] - Gazeta Pomorska