Choć najmniejsza gmina na Śląsku możliwości lokalowe ma mocno ograniczone, to dla uciekających przed wojną przygotowała kilkadziesiąt miejsc noclegowych na szkolnej sali gimnastycznej. Były materace, była kuchnia, serwis sprzątający i spora pomoc ze strony mieszkańców i urzędników. Ci pierwsi dostarczali pościele, materace, ubrania, jedzenie, słodycze dla dzieci. Ci drudzy – często z własnej kieszeni – kupowali lekarstwa, kosmetyki, środki czystości. - W szczytowym momencie mieliśmy na hali 59 uchodźców – dorosłych i dzieci – mówi wójt gminy Marek Bąk.
Na początku tego tygodnia rozpętała się jednak burza. Jedna z pań, która od pół roku korzystała z gościnności gminy, w sieci zamieściła wpis, że potrzebuje pomocy bo miejscowi urzędnicy chcą ją wraz z dwójką dzieci wyrzucić na bruk, na ulice, a ona jest bez pieniędzy, nie ma gdzie się podziać. Twierdziła, że dzieci ma chore, a mieszkańcy Jejkowic i urzędnicy tak fatalnie ją potraktowali. I rozpętała się awantura. Wielu Ukraińców pisało, że jak tam można, biedną skrzywdzoną kobietę i jej chore dzieci tak traktować. Post wisiał w sieci kilkadziesiąt godzin i narobił sporo smrodu. A mieszkańców Jejkowic, a przynajmniej część z nich skutecznie zniechęcił do niesienia pomocy.
- Po pierwsze dzieci tej pani nie były chore, a miały katar – zaznaczają urzędnicy z Jejkowic, po czym naświetlają nam całą sytuację.
Wspomniana pani przyjechała wraz z dwójką dzieci z Ukrainy do Jejkowic zaraz po rozpoczęciu wojny. Zamieszkała w hali sportowej. Nie narzekała ani na jedzenie, ani na warunki bytowe. - Wszyscy uchodźcy mieli się u nas dobrze, bo i mieszkańcy i my pracownicy gminy, mocno zaangażowaliśmy się w pomoc. Do ich dyspozycji była szkolna kuchnia, łazienki, sala, wszystko. I zdecydowana większość uchodźców była za tą pomoc wdzięczna. Byli wśród tych osób tacy, którzy przyjeżdżali bez grosza przy duszy. Kupowaliśmy – z własnych środków – lekarstwa, potrzebne rzeczy, a tym, których nie było stać, płaciliśmy nawet za bilety powrotne, kiedy decydowali się wracać na Ukrainę – mówi Marek Bąk, wójt Jejkowic.
Większość uchodźców, którzy zdecydowali się w Polsce zostać, zdążyła się po kilku tygodniach usamodzielnić. Znaleźli pracę, mieszkania. I salę gimnastyczną opuścili. - Do teraz zostało nam na sali sześć osób – dwie panie z dwójką dzieci każda. Przygotowaliśmy więc dla nich niedawno jedną z sal lekcyjnych, blisko kuchni i tam panie spały. Ale ponieważ od września musieliśmy na nowo uruchamiać i salę gimnastyczną i tamtejszą kuchnię, na utrzymanie i wykorzystanie której dostaliśmy grant w kwocie 200 tysięcy zł, zaproponowaliśmy paniom przeniesienie się w inne miejsce dla uchodźców – tłumaczy Marek Bąk.
Jedna z pań zgodziła się bez kłopotu. Uzgodniono, że wolne miejsca dla Ukraińców są w budynku dawnego dworca PKP w Suminie, udostępnionym przez Starostwo Powiatowe w Rybniku. - Warunki – moim zdaniem – dobre. Każda z pań miałaby swój pokój, blisko połączenie kolejowe do Rybnika, łazienka, pralnia kuchnia, miejsce do zabawy – mówi Marek Bąk. Ale kiedy wspomniana Ukrainka zobaczyła to miejsce, nie kryła oburzenia. - Nie ma jak się wydostać stamtąd. Pociągi dzieciom będą jeździły po głowie. To nie jest dobre miejsce dla dzieci – pisała kobieta w sieci. Druga z kobiet z chęcią rozgościła się w przygotowanym lokum.
Pani nie słuchała żadnych argumentów, włodarzom gminy oświadczyła, że ona z hali sportowej się nie wyprowadzi. I choć urzędnicy nie chcą źle o wspomnianej kobiecie mówić, to nie ukrywają, że nocne eskapady, zostawienia dzieci samych na hali i ciągle rosnąca liczba potrzeb tej pani, były na porządku dziennym. Nawet kiedy urzędnicy załatwili jej pracę w jejkowickiej firmie, kobieta nie była wdzięczna. - Po dwóch czy trzech dniach przestała chodzić do pracy. Nie minął tydzień jak została zwolniona – słyszymy od urzędników. Ostatecznie po oburzoną panią przyjechał nieznany mężczyzna z którym ta wyjechała z Jejkowic. A mieszkańcy, choć post już zniknął z sieci, nie kryją złości i zażenowania całą sytuacją. Niesmak pozostał.
- Na szczęście, takich przypadków jest niewiele ale i one się zdarzają. Musimy mieć świadomość, że przed wojną uciekali i potrzebujący ludzie i tacy, którzy chcieli sytuację wykorzystać. Skrzywdzeni i zwykłe pasożyty, niestety – mówi Mariusz Wiśniewski, z rybnickiego Stowarzyszenia 17-tka, które już od kilku lat wspiera obywateli Ukrainy w Rybniku w ramach projektu 28 Dzielnica. I sam przytacza kolejny przykład pani, która rzekomo nie miała się gdzie podziać z dzieckiem i kotkiem. - Załatwiliśmy jej pokój w dawnym hotelu robotniczym. Już po pierwszej nocy policja musiała budzić dwóch kompletnie pijanych panów, którzy spali w jej pokoju – mówi pan Mariusz.
Mieszkańcy Jejowic w pamięci mają także rodzinę, którą w środku nocy z katowickiego dworca do gminy przywieźli zmęczeni kilkunastogodzinną służbą strażacy. Pani wyszła z auta, zerknęła na halę sportową, po czym … kazała się strażakom z powrotem odwieźć na dworzec do Katowic. Liczyła, że następnym transportem trafi do dobrego hotelu.
- Mi osobiście za takich ludzi jest wstyd. Ja wiem, że czarne owce zdarzają się w każdym narodzie. Ale Polacy okazali nam ogromne serca. Pomagali jak mogli. Za to należą im się podziękowania, wielkie dzięki – mówi nam jedna z Ukrainek, która w Rybniku mieszka i pracuje od lat.

Szymon Hołownia ma duże ego, większe ma tylko Lech Wałęsa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?