18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Buzek - mąż stanu odzyskany z niebytu

Agata Pustułka
Niektórzy politycy, jak Kazimierz Marcinkiewicz, próbują go naśladować, ale z marnym skutkiem
Niektórzy politycy, jak Kazimierz Marcinkiewicz, próbują go naśladować, ale z marnym skutkiem Fot. Grzegorz Mehring
Jeszcze niedawno wydawało się, że Jerzy Buzek na zawsze pozostanie w politycznym grobowcu. Jak to się stało, że przegrany polityk, którego oskarżano o fajtłapowatość nagle wyrósł na bohatera narodowego

Prawdziwy mężczyzna nigdy nie kończy. Tym bardziej prawdziwy polityk - mówi były premier Leszek Miller. Jego zdaniem słowa te jak ulał pasują do Jerzego Buzka. Obaj byli premierzy - i Buzek, i Miller - poznali gorycz porażki i słodki smak sukcesu. Ale to Buzek, skromny chemik z Politechniki Śląskiej, jest dziś na fali popularności, która może go wynieść na stanowisko szefa Parlamentu Europejskiego. Wśród polskich polityków to prawdziwy fenomen.

Choć w wyborach parlamentarnych w 2001 roku Jerzy Buzek w okręgu katowickim zdobył prawie 33 tysiące głosów, najwięcej ze wszystkich kandydatów, to jego ugrupowanie, Akcja Wyborcza Solidarność, nie przekroczyło pięcioprocentowego progu wyborczego i zostało wyrzucone na śmietnik historii.
Buzek, wtedy były już premier, którego rząd tuż przed odejściem cieszył się zaledwie kilkuprocentowym poparciem, sprawiał wrażenie człowieka całkowicie zdruzgotanego. Przeciwnicy polityczni skandowali "Buzek łobuzek!" i wypominali mu wprowadzenie bolesnych społecznie reform: samorządowej, zdrowotnej, oświatowej i emerytalnej.

O Buzku mówiono: "premier malowany" i szydzono, że rządzi nim Krzaklewski

Tymczasem zaledwie po trzech latach od tamtej klęski w 2004 roku szturmem wziął Parlament Europejski, zdobywając ponad 170 tysięcy głosów. Przy okazji pobił krajowy rekord popularności. Wygrał pod szyldem Platformy Obywatelskiej, której przewodniczący Donald Tusk, niczym pokerzysta, zaoferował mu miejsce lidera na śląskiej liście. - To było ryzykowne zagranie, bo kompletnie nie wiedzieliśmy, czy w pamięci wyborców został pozytywny obraz odważnego człowieka, który reformuje kraj, czy też przegranego polityka, kojarzącego się z Marianem Krzaklewskim, wtedy szefem AWS - mówi jeden z polityków PO.

Obawy były słuszne. O Buzku mówiono: "premier malowany", szydzono, że z tylnego siedzenia rządzi nim Krzaklewski.

- Jerzy to typ długodystansowca - twierdzi Krzaklewski. - Nie był człowiekiem przypadkowym. Zanim AWS sięgnęła po władzę, stał na czele zespołu programowego, odpowiadał za sprawy gospodarcze. Obaj zapłaciliśmy za te reformy. Ale, idąc do polityki, trzeba być przygotowanym na takie ryzyko.
Teraz Platforma sięgnęła także po Krzaklewskiego, który z jej listy powalczy o miejsce w europarlamencie. Gdy tylko ten polityczny news się pojawił, zaraz wśród parlamentarzystów zaczął krążyć dowcip: Marian idzie do Brukseli, żeby znów sterować Buzkiem. Dziś jednak ten żart nikogo nie śmieszy, bo jest całkowicie nieaktualny.
- Jerzy Buzek to dziś dojrzały polityk, który wyrósł ponad całą polską klasę polityczną. Jego pozycja jest podobna do pozycji Leszka Balcerowicza. Obaj panowie nie angażują się w spory, wypowiadają kompetentnie z troską o sprawy kraju. Kojarzą się ze spokojem, szacunkiem dla przeciwnika oraz wiedzą - mówi Bohdan Dzieciuchowicz, specjalista ds. wizerunku zewnętrznego polityków, wieloletni współpracownik Balcerowicza.

Ta strategia przyniosła zdumiewające efekty. Dziś przed Buzkiem otwierają się drzwi do wielkiej europejskiej kariery.

- W polityce unijnej ceniona jest fachowość i dążenie do konsensusu, a zatem gotowość do kompromisu, którego tak często brakuje polskim politykom. Buzek w unijną strategię wpisuje się idealnie - twierdzi Dzieciuchowicz. - Poza tym Polacy zaczynają rozumieć, że reformy, które wprowadził, były konieczne i choć nie wszystkie zakończyły się sukcesem, były de facto ostatnimi tak odważnymi posunięciami w wykonaniu polskiego rządu po reformie Balcerowicza.

Leszek Miller, były SLD-owski premier, jest przekonany, że polityk, aby przetrwać, musi być obecny przede wszystkim w mediach. - Dla Buzka decydujące były eurowybory. Generalnie jednak uczestnictwo w polskim życiu politycznym bardzo zużywa. Za dwa, trzy lata na najwyższym stanowisku płaci się ogromną cenę. Wie to już Lech Kaczyński, a niebawem przekona się o tym Donald Tusk - mówi Miller i po chwili dodaje: - Prawdziwy polityk wie, że raz się jest na wozie, a raz pod wozem, i musi wykazać się sporą odpornością.

Jak widać, Buzek już się uodpornił. Jego atutami okazały się cechy, których zwykle nie spodziewamy się znaleźć u polityków. Kilka miesięcy po objęciu przez niego stanowiska premiera w 1998 roku CBOS spytał Polaków, jakie cechy cenią u niego najbardziej. Wyniki można do dziś uznać za aktualne.
- Największa grupa respondentów za najważniejszą cechę Jerzego Buzka uznała inteligencję (37 proc.). Mniej więcej po jednej piątej badanych stwierdziło, że najistotniejsze dla charakterystyki premiera są wewnętrzny spokój i opanowanie (22 proc.), skromność (20 proc.), a także to, że jest on osobą sympatyczną (18 proc,). Co siódmy, ósmy ankietowany za szczególnie znaczące uważa wysokie kompetencje premiera, jego kwalifikacje etyczne, bezinteresowność i kierowanie się interesem państwa - można było przeczytać w raporcie CBOS. Najgorzej Buzek wypadł pod względem dynamizmu działań. Uznano, że cechuje go skłonność do dyskutowania, zamiast decydowania.
Paradoksalnie akurat ta cecha najbardziej przydała mu się w europejskiej karierze i warto przypomnieć, że ma rodowód ściśle związkowy.

Bo Buzek polityk narodził się w śląsko-dąbrowskiej Solidarności. Związkowy szlif nauczył go trudnej sztuki mediacji, w której jest mistrzem.

- Gdy tylko były jakieś konfliktowe sprawy, zawsze wzywaliśmy na pomoc Jurka - mówi Marek Kempski, były szef regionu "S" i były wojewoda katowicki, mianowany na to stanowisko przez Buzka. - To nieprawdopodobne, ale najbardziej ostre spory potrafił załagodzić tak, że obie strony były zadowolone. On po prostu bardzo lubi ludzi.

Kempski ma swój mały udział w powołaniu Buzka na stanowisko premiera. - Ówczesny przewodniczący AWS Marian Krzaklewski szukał odpowiednich osób. W 1997 roku podczas spotkania w górach z szefami największych regionów padały różne propozycje. Ja wymieniłem Buzka. Pamiętam, że ktoś podał Lecha Kaczyńskiego - wspomina Kempski.

Razem z Buzkiem wywodzą się ze środowiska gliwickiej Solidarności. To druga po Katowicach - a niektórzy mówią, że pierwsza - intelektualna stolica województwa. Buzek, z wykształcenia inżynier chemik, w Solidarności działał od 1980 roku. Rozwinął skrzydła w podziemiu. Pod pseudonimem konspiracyjnym "Karol" stworzył Regionalną Komisję Wykonawczą i został jej faktycznym szefem.
- Dziś bohaterstwo bardzo staniało. On miał wtedy małe dziecko i tak wiele ryzykował - wspomina Kempski.

Wówczas nikt nie spodziewał się, że niezwykle skromny, zawsze uśmiechnięty facet zostanie premierem.
- W pewnych przypadkach funkcja powoduje, że rozwijają się w nas zdolności, których nie byliśmy świadomi. Tak stało się w jego przypadku - ocenia Dzieciuchowicz. - Poza tym dobrze wygląda, budzi zaufanie, co u polityka jest darem bezcennym.
Niektórzy usiłują naśladować Buzka, ale z kiepskim skutkiem. Klasycznym tego przykładem jest Kazimierz Marcinkiewicz, który jako premier, a potem były premier, wyrzucony z hukiem przez braci Kaczyńskich, chciał być takim samym jak Buzek miłym facetem. Przez wiele miesięcy brylował na top liście najpopularniejszych polityków. Jednak za jego premierowaniem nie poszły żadne konkrety. Poza tym Marcinkiewicza ostatecznie pogrążył romans z młodziutką Isabel i polityczny come back jest już niemożliwy.

Wyrwanie z politycznego niebytu, i to za sprawą Buzka, stało się udziałem obecnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. To Buzek powierzył mu tekę ministra sprawiedliwości, a sam Kaczyński swoją nieprzejednaną wobec przestępców postawą zapewnił Prawu i Sprawiedliwości - nowo utworzonej przez Jarosława Kaczyńskiego formacji - stałe miejsce na polskiej scenie politycznej.

Być może dziś Buzek pluje sobie w brodę, ale jako urodzony mediator nigdy się do tego nie przyzna. Warto odnotować, że często nie przebierający w słowach prezydent akurat o Buzku też złego słowa nigdy publicznie nie wypowiedział.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!