Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Buzek: Za bierność i nieudolność władz rządu zapłacą mieszkańcy. Europarlamentarzysta mówi o przyszłości polskiego węgla

Agata Pustułka
Agata Pustułka
Jerzy Buzek
Jerzy Buzek marek szawdyn/polska press
Przyszłość górnictwa zależy od opłacalności wydobycia i od zapotrzebowania na węgiel. Część kopalń ma wysokie koszty i jest już dziś nierentowna, stale również spada poziom produkcji prądu z węgla. Są to procesy nieuchronne, skoro kończą się zasoby łatwiej dostępnego surowca, a równocześnie rosną opłaty za emisję CO2; ten kierunek zmian jest także powszechnie oczekiwany, choćby ze względu na konieczność walki ze smogiem – znacznie groźniejszym dla naszego zdrowia i życia niż koronawirus! - ocenia Jerzy Buzek, były premier

Udało się na liście surowców krytycznych UE umieścić węgiel koksujący. To przede wszystkim zasługa pańskiego zaangażowania.
Ta decyzja Komisji Europejskiej to wiatr w żagle Jastrzębskiej Spółki Węglowej: nieprzypadkowo, tuż po jej ogłoszeniu, ceny akcji firmy zanotowały na giełdzie największy w historii skok - o niemal 35%! Jest ona największym w Unii dostawcą tego surowca - niezbędnego w wytwarzaniu stali. Wkrótce Polska będzie zresztą jedynym jego producentem w całej UE.

Jakie konkretne korzyści ta decyzja przyniesie dla JSW?
Kształt nowej listy surowców krytycznych sprawi, że instytucje finansowe - które w Europie od lat generalnie nie współpracują z sektorem węglowym - będą nadal przychylniej patrzeć na JSW. A to oznacza łatwiejsze pozyskiwanie środków na tak potrzebne inwestycje, innowacje i rozwój, a więc - tworzenie nowych miejsc pracy. To świetna wiadomość dla spółki i jej pracowników, ale i dla całego województwa śląskiego - zwłaszcza obecnie, w dobie kryzysu gospodarczego, wywołanego pandemią COVID-19. Cieszę się, że się to udało - zabiegałem o to w Brukseli od wielu miesięcy.

A jaką widzi Pan perspektywę dla polskiego górnictwa poza PGG? Wydaje się, że rząd nie ma pomysłu jak zreformować branżę, co jest przecież nie tylko procesem ekonomicznym, politycznym, ale też społecznym?
Przyszłość górnictwa zależy od opłacalności wydobycia i od zapotrzebowania na węgiel. Część kopalń ma wysokie koszty i jest już dziś nierentowna, stale również spada poziom produkcji prądu z węgla. Są to procesy nieuchronne, skoro kończą się zasoby łatwiej dostępnego surowca, a równocześnie rosną opłaty za emisję CO2; ten kierunek zmian jest także powszechnie oczekiwany, choćby ze względu na konieczność walki ze smogiem – znacznie groźniejszym dla naszego zdrowia i życia niż koronawirus! Co więcej - nie jesteśmy konkurencyjni na rynku energii, a ceny hurtowe w Polsce są jedne z najwyższych w Europie.

Ale wielu boi się odchodzenia od węgla.
Ten lęk można zrozumieć, ale pamiętajmy: nikt nie oczekuje odejścia od węgla w ciągu kilku lat, mówimy raczej o perspektywie dwu dekad. Trzeba to jednak precyzyjnie zaplanować, trzeba pogodzić realia ekonomiczne z oczekiwaniami społecznymi - i to w pełnym dialogu i współpracy ze środowiskami lokalnymi: przedsiębiorcami, ludźmi nauki, samorządowcami, organizacjami pozarządowymi i samymi górnikami. A tego ostatniego właśnie, zupełnie nie widać w działaniach obecnych władz.

Artur Soboń, sekretarz stanu w Ministerstwie Aktywów Państwowych stwierdził, że w przyszłym roku spadek popytu na węgiel kamienny ze strony krajowej energetyki sięgnie 7 mln ton. Jego zdaniem sytuacja górnictwa nie jest łatwa. Jak pan przekłada te słowa na sytuację górnictwa jako osoba, której rząd przeprowadził niezwykle kompleksową restrukturyzację górnictwa?
20 lat temu zaczęliśmy od poważnej rozmowy i wspólnej pracy na miejscu, w regionie, nad programem restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego. I stało się to jeszcze przed wyborami! Jako rząd, byliśmy więc wiarygodnym partnerem. Ciężka praca Janusza Steinhoffa i ekspertów, których potrafił zgromadzić wokół siebie sprawiła, że reforma ta stała się ewenementem w skali Europy i świata: górnicy odchodzili z kopalń dobrowolnie, a górniczy pakiet socjalny gwarantował społeczną osłonę takich decyzji. Kto jednak chciał dalej pracować w górnictwie - miał taką możliwość w innej, niezamykanej kopalni. Wyłączaliśmy te nierentowne - zwłaszcza niebezpieczne dla pracujących górników lub grożące zapadliskami na powierzchni. Gminy uzyskały prawo do wydawania wiążących opinii o wydobywaniu węgla na ich terenie.

Co by Pan radził obecnemu rządowi?
Potrzebny jest nowy, kompleksowy, rzetelny program reformy górnictwa, ale do tego trzeba przede wszystkim uczciwie rozmawiać z ludźmi. I korzystać z opinii fachowców, którzy są na miejscu, na Śląsku. Podzielam opinię, że kondycja górnictwa jest fatalna. Uważam, iż przyczyniła się do tego niechęć rządzących do podejmowania zawczasu koniecznych, choć trudnych, decyzji. Zamiast tego mieliśmy w kolejnych kampaniach wyborczych festiwal populizmu i traktowania górników i Śląska przedmiotowo. Zaklinano rzeczywistość - teraz obserwujemy tego skutki.

Co dzieje się obecnie z Funduszem Sprawiedliwiej Transformacji? Dwa miesiące temu zdaje się przegraliśmy, z powodu bierności rządu, bardzo duże pieniądze na ten cel?
Jeszcze nie przegraliśmy, ale - trzymając się języka sportowego - do przerwy przegrywamy 0:3. Po pierwsze - jeszcze w połowie lipca na stole leżało ok. 36 mld zł z tego Funduszu dla nas, ale po działaniach polskich władz na ostatnim szczycie Rady Europejskiej - mowa jest już tylko o ok. 15 mld zł. Po drugie - z tej kwoty połowa ma nam jeszcze zostać zabrana, bo PiS nie zgadza się na udział Polski w osiąganiu celu neutralności klimatycznej Unii. Jesteśmy jedynymi, którzy tego nie robią! I po trzecie - grozi nam, że środki te nie można będzie wydawać np. na rozwój infrastruktury gazowej, ważnej dla odchodzenia od węgla zwłaszcza w ogrzewaniu mieszkań i domów oraz dla walki ze smogiem i ubóstwem energetycznym. Rząd nie zbudował bowiem dla tego postulatu poparcia w Radzie UE, wśród państw członkowskich. Ale co najgorsze - polskie władze zdają się być bardzo z siebie zadowolone, trudno więc liczyć na zmianę ich postawy. A za tę bierność i nieudolność zapłacą m.in. mieszkańcy naszego regionu. Nie potrafię i nie chcę się z tym pogodzić - jako europoseł z województwa śląskiego, ale i pomysłodawca powołania Funduszu Sprawiedliwej Transformacji sprzed dwóch lat.

Nie przeocz

Czy Parlament Europejski może jeszcze coś w tej sprawie zrobić? Pan - jako jedyny Polak - będzie uczestniczył w negocjacjach PE z reprezentującą Radę Prezydencją Niemiecką.
Wezmę w nich udział jako sprawozdawca komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii. I nadal będę robił wszystko, by końcowe rozwiązania były korzystne dla Śląska, Zagłębia i całej Polski.
W środę, na sesji plenarnej, przyjęliśmy ostateczne stanowisko negocjacyjne PE i udało się w nim obronić gaz. Kluczowy zapis przeszedł 10 głosami! Mówiąc inaczej, gdyby w 705-osobowym Parlamencie 5 europosłów zagłosowało „przeciw” zamiast „za” - nie byłoby tego sukcesu. Ale to nie bierze się znikąd: trzeba rozmawiać z każdym, używać merytorycznych argumentów, nie obrażać się i nie obrażać innych, być wiarygodnym. Polskie władze - zamiast iść tą drogą - wybierają bajki o rzekomym strategicznym sojuszu z Węgrami. W efekcie - w sprawie gazu nie poparł nas w Radzie nikt. To, oczywiście, wciąż można zmienić. Ale do tego trzeba by np. poważnie zacząć rozmawiać z Niemcami, a nie - wymyślać coraz to nowe pola konfliktów z nimi.

Z powodu próby otrucia Aleksieja Nawalnego Polska jeszcze nigdy nie była tak blisko zatrzymania budowy Nord Stream 2 napisał "Die Welt". Polska jest wielkim krytykiem projektu. Jak widzi pan jego przyszłość?
Chciałbym wierzyć, że dramat Nawalnego będzie kroplą, która przepełni czarę goryczy wokół NS2. Zaczęły podnosić się głosy, w tym w Niemczech, że potrzebna będzie wspólna, europejska odpowiedź. Warto przypomnieć, że ta odpowiedź już - de facto - od ponad półtorej roku jest: to poprawiona dyrektywa gazową, którą - w imieniu PE - wynegocjowałem w poprzedniej kadencji. Obejmuje ona w praktyce cały Nord Stream 2 prawem unijnym - chodzi m.in. o obowiązki rozdzielenia działalności związanej z transportem i dystrybucją gazu od jego wydobycia, ustalenia uczciwych taryf czy zapewnienia dostępu do gazociągu stronom trzecim. To wszystko normalne zapisy III Pakietu Energetycznego, ale Gazprom nie potrafi lub nie chce się im podporządkować. Gdyby to zrobił, radykalnie obniżyłoby to opłacalność całego projektu, stępiło jego geopolityczne ostrze wymierzone w Ukrainę, państwa bałtyckie czy Polskę, spowodowało jego dalsze opóźnienie czy wręcz - zatrzymanie. Trzeba więc doprowadzić do jak najszybszego, pełnego zastosowania dyrektywy wobec NS2 - bez prawniczych sztuczek i dzielenia włosa na czworo. To odpowiedzialność Niemiec, choć Unia może - i powinna - je w tym wspierać.

Musisz to wiedzieć

Zobacz koniecznie

Bądź na bieżąco i obserwuj

emisja bez ograniczeń wiekowychnarkotyki
Wideo

Strefa Biznesu: Czterodniowy tydzień pracy w tej kadencji Sejmu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera