Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Kropiwnicki: Moja kandydatura do RPP nie wiąże się z porażką w wyborach do Senatu

Marcin Darda
Marcin Darda
Jerzy Kropiwnicki: - Chciałbym, aby to Leszek Krawczyk został prezesem łódzkiego lotniska
Jerzy Kropiwnicki: - Chciałbym, aby to Leszek Krawczyk został prezesem łódzkiego lotniska Krzysztof Szymczak
Z Jerzym Kropiwnickim, byłym prezydentem Łodzi, kandydatem do Rady Polityki Pieniężnej, rozmawia Marcin Darda.

Czy członkostwo w Radzie Polityki Pieniężnej to jest dziś coś na miarę pańskich aspiracji?

Nie chciałbym się wypowiadać na temat Rady Polityki Pieniężnej. W okresie, w którym się kandyduje, najbardziej wskazanym sposobem zachowania jest dyskrecja.

Ale przecież obaj wiemy, że musiałby zajść splot jakichś niespotykanych okoliczności, by Pan do RPP nie wszedł. W Senacie zgłosiło Pana Prawo i Sprawiedliwość, które ma w tej Izbie większość.

Ale są trzy wydarzenia, które jeszcze przede mną: po pierwsze, przesłuchanie przed komisją senacką, które odbędzie się 12 stycznia, następnie odbędą się obrady Senatu, gdzie w pierwszym punkcie zapisano wybór członków RPP, a to odbędzie się 13 stycznia. W konsekwencji tych wyborów odbędzie się złożenie przysięgi według roty przewidzianej ustawą. Dopiero wtedy kandydat staje się członkiem, ów członek RPP obowiązki obejmie po 24 stycznia, bo do tego dnia trwa kadencja tych członków RPP, którzy zostali wybrani przez Senat.

Na ile jest to docenienie pańskich kompetencji jako ekonomisty, a na ile rekompensata za przegrane wybory do Senatu jako kandydat PiS?

Nikt nie wiązał w rozmowach ze mną mojej kandydatury do RPP z wyborami do Senatu.

W czerwcu mija kadencja prof. Marka Belki na stanowisku prezesa Narodowego Banku Polskiego, którego jest Pan doradcą. Już się pojawiły różne domysły, że to Pan może być następnym prezesem NBP.

Nie sądzę. Co prawda nie ma żadnych oficjalnych informacji na ten temat, ale gdybym miał przyjmować zakłady, postawiłbym dziś na Adama Glapińskiego.

Pan nigdy nie odniósł się do słów Marka Belki podsłuchanych podczas kolacji z Bartłomiejem Sienkiewiczem a propos potrzeby istnienia łódzkiego lotniska („ch..j wie po co, ale jest” - przy.red). A musiało być Panu przykro, skoro Łódź to lotnisko ma dzięki pańskiemu zaangażowaniu i determinacji.

Nie rozmawiałem z prezesem Belką na ten temat. Moje kontakty z Markiem Belką dotyczyły tego co interesowało go jako prezesa NBP, zatem nie chciał ode mnie rad na temat łódzkiego lotniska i ich mu nie udzielałem. Ale moje zdanie na temat łódzkiego lotniska jest diametralnie odmienne. Z doświadczenia mojej kadencji jako prezydenta Łodzi wiem, że nie ma na terenie Europy stolicy prowincji, w której nie byłoby lotniska. Zawsze jedno z pierwszych pytań, które zadaje potencjalny inwestor albo tour operator brzmi: a jak tam do was można dolecieć? Wówczas tłumaczenie, że najbliższe lotnisko jest w Warszawie w zasadzie kończy realną rozmowę. Wobec powyższego muszę powiedzieć, że nie bardzo rozumiem te lamenty, że do lotniska w Łodzi trzeba dopłacać. Trzeba dopłacać i lotnisko nie powinno być analizowane jako podmiot przynoszący dochody, tylko jako podmiot zapewniający napływ turystów i inwestorów do naszego miasta. Trzeba po prostu zmienić perspektywę oceny, po co to lotnisko jest. Jeżeli się spojrzy na nie jako na warunek rozwoju gospodarczego Łodzi, to jest oczywiste, że ono jest bardzo potrzebne. Prawdopodobnie straciłoby nieco na znaczeniu, gdyby wybudowano ten wielki port międzykontynentalny między Łodzią a Warszawą. Ale myślę, że nawet wtedy dla inwestora informacja, że jest w mieście lotnisko, na które można dolecieć z kilku głównych miast europejskich, byłoby informacją istotną.

Pan przed rokiem na swoim blogu napisał, że najwyższy czas, by na łódzkie lotnisko powrócił Leszek Krawczyk, który nim zarządzał za pańskiej kadencji. Wtedy do tego nie doszło, ale port znów stoi przed wyborem prezesa...

Chciałbym, żeby to Leszek Krawczyk został prezesem, choć nie wiem, czy jest brany pod uwagę i czy byłby zainteresowany po swoich doświadczeniach z tym zarządem miasta. Tak, chciałbym, żeby wrócił, bo lubię ten typ menedżera, który, gdy się zada problem, to zastanawia się, jak ten problem rozwiązać, a nie dlaczego rozwiązać go się nie da.

A ostatnio, jako że mamy rok 2016 i Europejską Stolicę Kultury we Wrocławiu, napisał Pan komu zawdzięczamy, pańskim zdaniem, że nie jest to Łódź. Wymienił Pan trzech polityków: Tomasza Kacprzaka, Mateusza Walaska i Dariusza Jońskiego. To prosty komunikat, że gdyby nie odwołano Pana w referendum, to wówczas Łódź miałaby ESK, czy też kryje się za tym coś jeszcze?

Pod tym kryje się także i to, że te dwa kluby radnych, bo wymieniam przewodniczących klubów PO i SLD oraz przewodniczącego Rady Miejskiej w tamtym czasie, sprzysięgły się, aby wyrzucić z Łodzi dwa festiwale. Chodzi o Camerimage i Festiwal Dialogu Czterech Kultur. Te dwie imprezy, co wynikało z wywiadu, jakiego udzielił Tomasz Sadzyński (p.o. prezydent po referendum, które odwołało Jerzego Kropiwnickiego - red.) bezpośrednio po przesłuchaniu przed komisją, były przedmiotem szczególnego zainteresowania komisji ministerialnej. Odpowiedzi, jakich wtedy udzielił - myślę, że z dobrą wolą - były porażające. Nie potrafił wytłumaczyć w sposób wiarygodny i nieśmieszny rezygnacji z tych festiwali. Nie było też przekonywujące jego stwierdzenie, że Łódź w miejsce tych festiwali ma inne, równie dobre. Proszę wybaczyć, ale mieć coś równie dobrego w miejsce Camerimage z Davidem Lynchem oraz śmietanką światowych reżyserów i operatorów, to dosyć zabawne.

I mieć festiwal równie dobry, na miejsce tego, z którego się wyeliminowało rodzinę świętej pamięci Witolda Knychalskiego? Cóż, na komisji nie zrobiło to dobrego wrażenia. A jest faktem, że rok wcześniej odbyła się w Krakowie preselekcja, rodzaj seminarium, na którym wystąpili niemal ci sami członkowie późniejszej komisji, a więc przedstawiciele tych państw, które poprzednio miały honor posiadania tytułu ESK, a także przedstawiciele ministerstwa kultury. Gdy kwalifikowano na podstawie tego, co się dzieje w miastach kandydujących i jakie one mają plany względem kultury, oceniono, że pierwsze miejsce ma Łódź, po której długo, długo nie ma nic, a następnie są Wrocław i Warszawa. Można powiedzieć, że mieć zwycięstwo w kieszeni i stracić je w tak głupi sposób to po prostu zgroza.

Ale potem Pan przyznał, że pańskie środowisko przyjęło błędną strategię wobec referendum: zniechęcać do udziału w nim, zamiast zachęcać do uczestniczenia i głosowania przeciw odwołaniu.

Uważam, że przyjęcie koncepcji pod hasłem „psy szczekają, a karawana jedzie dalej” było rzeczywiście błędem. Wtedy, kiedy atakowany milczy, zarzuty, które mu się stawia, zaczynają uchodzić za wiarygodne. A zarzuty, które stawiano, były niesłychane i karygodne. Na przykład osoby związane z SLD prowadziły kampanię w różnych środowiskach i w dwóch różnych kierunkach. W jednych środowiskach byłem przedstawiany jako „żydowski przydupas”, a w drugich jako „sługa Kościoła”. Rozbudowywano to w taki sposób, że nie służę mieszkańcom miasta, tylko tym dwóm instytucjom. Tylko podkreślam: pilnowano się, bo tam, gdzie byłem „żydowskim przydupasem”, nie byłem „sługą Kościoła” i na odwrót.

Niezależnie od tego były też inne kłamstwa, bo mówienie, że podczas moich kadencji Łódź była szczególnie zadłużona, jest nieprawdą. Owszem, na początku pierwszej kadencji otrzymałem pismo z agencji ratingowej, gdzie ostrzegano, że rating dla Łodzi może zostać obniżony, ponieważ w roku poprzednim, za kadencji moich poprzedników, po raz kolejny deficyt wzrósł zbyt silnie, zadłużenie też się zbytnio podwyższyło. Ale mnie się udało uniknąć konsekwencji tego spadku po moich poprzednikach, a potem co rok otrzymywałem oceny, z których wynikało stopniowe podwyższanie lokaty mojego miasta. Mówiono też, że za mojej kadencji nie wiadomo jakie bezrobocie wybuchło. Owszem, ono było dwa razy mniejsze niż wtedy, gdy urząd prezydenta obejmowałem. Wynosiło ponad 6 procent, a gdy urząd obejmowałem przekraczało 12 procent.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jerzy Kropiwnicki: Moja kandydatura do RPP nie wiąże się z porażką w wyborach do Senatu - Dziennik Łódzki