Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Markowski: Spokojnie, czeka nas 40 lat fedrowania

Jacek Bombor
Jerzy Markowski: Spokojnie, czeka nas 40 lat fedrowania- Mamy przed sobą 40 lat fedrowania - mówi Jerzy Markowski, ekspert górniczy, były wiceminister przemysłu i handlu oraz gospodarki
Jerzy Markowski: Spokojnie, czeka nas 40 lat fedrowania- Mamy przed sobą 40 lat fedrowania - mówi Jerzy Markowski, ekspert górniczy, były wiceminister przemysłu i handlu oraz gospodarki
Rok 2015 to dla górnictwa czas politycznych zapewnień, że kopalnie przetrwają, nikt nie straci pracy. Rok 2016 sprawi, że wszyscy gwałtownie sprowadzeni zostaniemy na ziemię, bo nigdy chyba branża nie była w takim finansowym dołku. Uda się uratować kopalnie czy to ułuda?

Mamy świeży projekt poselski ustawy o restrukturyzacji górnictwa. Pomysł na ratunek jest. By uratować kopalnie, a nie je likwidować, trzeba je najpierw odciążyć od tego, co kosztuje, a nie produkuje. I dobrze się stało, że w całym programie restrukturyzacji polskiego górnictwa od ponad 20 lat istnieje taki twór jak Spółka Restrukturyzacji Kopalń, gdzie można przenosić z kopalń czynnych majątek, który będzie przez tą spółkę powoli likwidowany, ale za pieniądze budżetu państwa, a nie górnictwa...

Unia Europejska pozwoli?

Tu nie trzeba będzie notyfikacji. Ustawa restrukturyzacyjna jest bardzo inteligentna. Bo nikt w Unii Europejskiej nigdy nie żądał od Polski likwidacji górnictwa. Natomiast nikt nigdy nie pozwolił na dotowanie górnictwa. Ale likwidowanie majątku nieprodukującego za pieniądze publiczne nie jest pomocą publiczną do 2018 roku. Potem już będzie. Magiczna data, czyli 2018 rok, obowiązuje w całej Unii Europejskiej. Do tego czasu zniknie ostatnia kopalnia w Niemczech, obecnie zostały już tylko dwie. Te dwa lata moim zdaniem absolutnie wystarczą, żeby górnictwo polskie istniało po roku 2018, ale bez potrzeby oglądania się na wsparcie budżetowe.

Do tego czasu na ratunek dla sektora podobno mają wystarczyć 3 miliardy złotych. Wystarczą?

Nie, te trzy miliardy to byłoby wystarczająco na to, by zlikwidować. Ale trzeba mieć również świadomość tego, że w kilku kopalniach po to, żeby zlikwidować, to najpierw trzeba zainwestować. Klasycznym przykładem jest kopalnia Sośnica, gdzie by zlikwidować pole Bojków, gdzie w tej chwili zjeżdża 1200 ludzi, trzeba najpierw dokończyć  budowę szybu VII wraz z całą infrastrukturą. To pozwoli na likwidację pola, ale bez zamykania całego zakładu. Dużo czystsza jest sytuacja w przypadku kopalni Rydułtowy-Anna czy  Makoszowy. Tam również można likwidować pewne części, bez uszczerbku dla działalności kopalni.
A restrukturyzowanie poprzez przenoszenie majątku do spółki w ogóle ma sens? W jednym z wywiadów mówił pan, że reformowanie polskiego górnictwa sprowadza się do podrzucania kopalń do spółek, gdzie nikt nie rozróżnia szyby od szybu?

Ale to dotyczyło filozofii poprzedniego rządu, przenoszenia całych kopalń do Towarzystwa Finansowego Silesia, do Węglokoksu, do firm energetycznych. SRK to inna rola i inne zadanie. Kopalnia pozostaje kopalnią, tylko jej część przenosi się do SRK.

Czyli co przenosimy, spróbujmy to wyjaśnić laikom? Bo przecież nie chodzi o hotele, które sprzedawała JSW...
To fragmenty kopalń, które obciążają kopalnie, ale nie produkują, bo nie ma złoża na przykład, olbrzymie połacie działek, gruntów przykopalnianych. Trzeba mieć świadomość, że w polskim górnictwie są kopalnie, które mają po 5 do 8 poziomów i do 10 szybów. Z czego potrzebne do wydobycia są trzy poziomy, a szybów co najwyżej połowa. Właśnie te niepotrzebne poziomy i niepotrzebne szyby mają przejść do SRK i tam mają być zlikwidowane za pieniądze publiczne.

Rozumiem, że trzeba to zrobić  na gwałt, bo sytuacja finansowa jest już tragiczna?
Rok już zaczął się w atmosferze pewnej aktywności, wynikającej z dwóch rzeczy. Po pierwsze, z jednoznacznych deklaracji politycznych nowego rządu i prezydenta, którzy widzą rolę węgla i jego perspektywę. A druga przyczyna aktywności wynika z dramatycznej sytuacji tego górnictwa. Bo dzisiaj strata całego sektora, która już przekracza 15 mld złotych, to jest więcej niż wartość produkcji z trzech kwartałów! A druga okoliczność to jest wzrost światowego wydobycia węgla i jego dostępność na jego rynkach zagranicznych, co powoduje, że każda ilość węgla produkowanego w kraju jest w każdej chwili do zastąpienia przez węgiel importowany. Te dwie okoliczności wprawdzie nie są nowe w polskim górnictwie, ale w takiej skali nigdy nie występowały.

Dodajmy, że zagraniczny jest tańszy. Nie trzeba po niego sięgać kilometr pod ziemię…

To prawda.

Czy zatem w ogóle ma sens pakowanie się w górnictwo? Prof. Andrzej Barczak z Akademii Ekonomicznej szczerze na naszych łamach powiedział, że to daremny trud...
No i w tym stanie rzeczy decydująca jest wola polityczna. I odpowiedź na pytanie, czy nadal chcemy opierać suwerenność gospodarczą, czy bezpieczeństwo energetyczne kraju na polskim surowcu, naszym węglu, czy też decydujemy się na węgiel importowany, a Polskę sprowadzamy do roli rynku zbytu na węgiel. Za rok ubiegły zarówno maleje wydobycie, jak i import węgla do Polski. Rośnie natomiast eksport polskiego węgla. Eksport mamy na poziomie 11 mln ton, zaimportowaliśmy około 7 mln ton, wydobycie wyniosło ok. 60 mln ton.

Te tony wydobywają ludzie. Na Śląsku górnictwo daje pracę tylko w kopalniach nadal ponad 95 tysiącom osób. Wciąż za dużo?

Ilość ludzi, którzy pracują w polskim górnictwie, jest parametrem społecznym, który każda władza musi brać pod uwagę. Bowiem jeżeli nawet na Śląsku, w Polsce, znajdzie się zamiennik energetyczny dla polskiego węgla, to na Śląsku nie ma zamiennika społecznego dla miejsc pracy w górnictwie. I to jest ta refleksja, która nie pozostawia alternatywy wobec polityki restrukturyzacji polskiego węgla.

Nowa ustawa będzie nęciła górników odprawami. 90 tysięcy w najbardziej optymistycznej wersji to łakomy kąsek.

To bardzo skuteczne narzędzie redukcji zatrudnienia, sprawdzone za rządów pana premiera Buzka. Na tyle skuteczne, że może wypłukać polskie górnictwo z kompetentnych kadr.

A to już niedobra wróżba...

Fakt. Bo to byłaby już przeszkoda w restrukturyzacji rozumianej jako wzrost technologii w branży. Bo jakim by to górnictwo nie było, muszą tam pracować fachowcy, a nie amatorzy. Absolwenci szkół to za mało.

A jak załogi kopalń mogą zareagować w pana opinii na te zmiany? W JSW na przykład już widać odpływ górników z dużych związków do mniejszych, radykalnych, które nie chcą już polityki zaciskania pasa. To nie zapowiedź jakichś ruchów w kopalniach, strajków?

Nie sądzę. Związkowcy w JSW zachowali się ostatnio bardzo racjonalnie. Zawarli przecież porozumienie z zarządem i także załogi zaczynają odbierać ten ruch jako współodpowiedzialność za firmę, bowiem niekończąca się postawa roszczeniowa sprzyja, owszem, awanturom, ale nie sprzyja górnictwu...

Nie za późno? Cztery lata temu mieliśmy 3 mld zysku, dziś ponad 1,5 mld złotych straty. Gdzie te pieniądze? Przejedliśmy?

Dokładnie tak. Zarówno związki zawodowe i ówczesne zarządy spółek węglowych ponoszą pełną odpowiedzialność za to, że okres koniunktury, który dał górnictwu miliardowe zyski, został zmarnowany. Bo wtedy trzeba było górnictwo unowocześniać, kiedy było za co.

Z drugiej strony mamy potężną reprezentację naszych polityków  w UE. Nie pomogą?

Mamy reprezentację w UE na najwyższym poziomie. Przewodniczącego Rady Europejskiej, mamy komisarzy, obecnie także szefa ważnej komisji przemysłu i polityki energetycznej, czyli pana Jerzego Buzka. Sęk w tym, że dokładnie nic z tego nie wynika. Ja mam nadzieję, że to tylko słabość merytoryczna powoduje, że nie potrafią niczego w tej sprawie wskórać...

W stosunku do Jerzego Buzka to poważny zarzut.

Nie wysuwam go tylko w stosunku do niego.

Ale restrukturyzując pod koniec lat 90. śląskie górnictwo, tak naprawdę je uratował, to opinia wielu ekspertów.  Więc prawda czy fałsz?

Bezspornym  jest, że reforma Buzka była potrzebna górnictwu i gdyby nie ona, górnictwo byłoby jeszcze w gorszej sytuacji. Trzeba było wyprowadzić z górnictwa 120 tysięcy ludzi i było to możliwe, bo były pieniądze z budżetu państwa. Teraz już ich nie ma. Można było zamknąć 24 kopalnie, ale nie trzeba było zamykać kopalń, w których były jeszcze bogate zasoby węgla. W polskim górnictwie od 25 lat dokonuje się permanentny proces restrukturyzacyjny. Jedni mają na to pieniądze, inni nie, jak ja, choć  zredukowałem poziom zatrudnienia o 56 tysięcy miejsc pracy, bez jednej złotówki z budżetu państwa.

Ciężko być optymistą, jeśli chodzi o perspektywy górnictwa...
Ja jestem absolutnym optymistą. Bo jeśli jest wola polityczna, zwłaszcza publicznie wyrażona, to trzeba szukać sposobu na to, by tę wolę zrealizować.

Czyli informacje o przedwczesnej śmierci węgla są przesadzone?

Tak. Z perspektywą na węgiel jest tak, że w świecie się go wydobywa coraz więcej, w Europie coraz mniej, a w Polsce będzie istniało jeszcze przez dwa pokolenia. Potem wejdziemy w zupełnie inny okres cywilizacyjny i też energetyczny. Mamy przed sobą 40 lat fedrowania.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera