Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeśli to nie strażnicy miejscy kradli kasę z parkomatów, to kto?

Jacek Bombor
Andrzej Banas
Komendant zarzucił im kradzież, wylecieli z pracy, ale prokurator umorzył sprawę. Nagranie auta w chwili kradzieży to za mało. W tym czasie - jak twierdzą - gonili psa.

Nie ma żadnych dowodów, że zwolnieni dyscyplinarnie strażnicy miejscy z Wodzisławia, o których wiosną huczała cała Polska, stoją za kradzieżami z parkomatów. Tak uznała prokuratura, która - ku zdumieniu urzędników i komendanta straży miejskiej - umorzyła kilka dni temu postępowanie w tej sprawie.

Mało tego, jak udało nam się dowiedzieć, w sądzie pracy toczy się już proces o przywrócenie obydwu panów do służby. Komendant Straży Miejskiej z Wodzisławiu Janusz Lipiński nie kryje zaskoczenia, bo nadal jest przekonany, że jego byli podwładni stoją za kradzieżami, wnioskuje to nawet z "rozmowy z jednym z nich". Czyżby któryś się przyznał? - Nie chcę o tym rozmawiać - mówi komendant.

Przypomnijmy, według doniesienia, złożonego przez komendanta 17 marca, z dwóch parkomatów, przy ul. Kubsza (w pobliżu prokuratury) i przy ul. Kościelnej (Rynek), 5 i 10 marca zniknęło łącznie 7 tysięcy 96 zł i 87 groszy. W tych dniach patrol miało dwóch strażników, którzy byli odpowiedzialni za opróżnienie parkomatów i zawiezienie pieniędzy do urzędu. Sęk w tym, że kwota nie zgadzała się z wydrukami i tak - po nitce do kłębka - trop padł na mundurowych. Wylecieli z hukiem, dyscyplinarnie, a o ich rzekomym wyczynie pisała cała Polska.

Tymczasem prokuratura wyjaśnia, że nie ma żadnych nagrań z monitoringu, dowodzących, jakoby tych dwóch panów "majstrowało" przy urządzeniach. - Okazuje się, że akurat te dwa parkomaty nie są objęte żadnym monitoringiem, nawet sklepowymi, prosiliśmy o udostępnienie nagrań z kilku źródeł. Sprawcy mogli o tym doskonale wiedzieć. Tak, dwóch strażników miało wpisany w tych dniach obowiązek opróżniania banko-matów, ale to za mało, by komuś udowodnić kradzież. Bo klucz do parkomatu, teoretycznie, mógł dorobić każdy z 21 pracujących strażników i pół urzędu miasta. Takiej hipotezy też nie można wykluczyć - mówi Wojciech Zieliński, prokurator rejonowy z Wodzisławia.

Komendant straży nie chce słuchać o tym, jakoby strażników mogli "wrobić koledzy, bo może mieli wrogów". Ewidentnie skłania się ku hipotezie, że byli po prostu bardzo sprytni.

- Ja mam taką hipotezę, że to takie małe ludziki niewidoczne przyjechały w biały dzień, zawisły ma drzewie nad samochodem straży miejskiej i okradły parkomaty. To jest nie do podważenia - nie wytrzymuje nerwowo.

Ale rzeczowo dodaje, że na nagraniu kamery monitoringu w prokuraturze widać tył samochodu straży miejskiej, #który stoi pomiędzy godziną 9 a 9.10 przy parkomacie.

- A do kradzieży doszło o godzinie 9.05. Więc skoro nawet oni nie ukradli, to na wypowiedzeniu mają, że powinni nie dopuścić do kradzieży, czyli nie dopełnili swoich obowiązków - dowodzi komendant. - Panowie stwierdzili, że interweniowali wówczas w sprawie bezpańskiego psa - wyjaśnia prokurator Zieliński.
Abstrahując od tego, czy to tajemniczy wrogowie stoją za kradzieżą albo sami sprawcy wykazali się sprytem i dokonali "zbrodni doskonałej", umorzenie daje im podstawy do żądania zadośćuczynienia przed sądem. Czy prezydent będzie składał zażalenie na decyzję prokuratury? - Najpierw z materiałami muszą się zapoznać nasi prawnicy, później zdecydujemy - mówi prezydent Wodzisławia Mieczysław Kieca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!