Jeździmy bez biletów na potęgę! Gapowicze są winni przewoźnikom ponad 153 miliony złotych. Będą trafiali do rejestru dłużników

Jazda bez biletu. Dla niektórych to powód do wstydu, chociaż zdarzyło im się to tylko raz i to w dodatku z powodu roztargnienia. Dla innych to już powoli styl życia i możliwość codziennego zyskania kilku złotych. Wprawdzie wydawać się może, że zapłata za bilet około czterech złotych, bo mniej więcej tyle kosztuje jeden przejazd osoby dorosłej, to niewiele, lecz nic bardziej mylnego.

Długi gapowiczów liczone są nie w tysiącach, ani nawet setkach tysięcy, a milionach złotych. I to też nie kilku, a kilkudziesięciu. Jak wynika z danych Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor, na koniec sierpnia suma długów wszystkich dłużników, zalegających przewoźnikom sięgnęła ponad 153 milionów złotych!

To tak, jakby każdy Polak był dłużny cztery złote - czyli nie zapłacił za jeden bilet - a i tak na zwrot długu trzeba byłoby jeszcze dołożyć. Tymczasem tak okazały wynik jest konsekwencją jazdy na gapę niewiele ponad 106 tysięcy gapowiczów.

Największy dług mają gapowicze z woj. mazowieckiego, wyraźnie przodujący w zestawieniu. Ich zaległości to niespełna 46 milionów złotych. Tam jest też najwięcej gapowiczów, bo ponad 26 tysięcy. Na drugiej i trzeciej pozycji łeb w łeb idą podróżujący na gapę mieszkańcy województw śląskiego i łódzkiego. W obu regionach jest ich mniej więcej 14 tysięcy, ale o wiele większe zadłużenie mają na Śląsku. Śląscy gapowicze zalegają przewoźnikom ponad 19 milionów złotych. To o około 6,5 miliona więcej niż w woj. łódzkim.

Gapowiczów nie brakuje w całym kraju. Teoretycznie najbardziej z obowiązku zakupu biletu wywiązują się w woj. podkarpackim, gdzie pod tym kątem na czarnej liście znalazły się 1303 osoby "wiszące" przewoźnikom niecałe dwa miliony złotych. Najwięcej notorycznych pasażerów na gapę jest za to na Podlasiu. Na każdego z nich przypada zaległość w wysokości 1875 złotych - najwięcej w całym kraju.

Łukasz Rączkowski, ekspert BIG InfoMonitor zebrane dane określa jednak nie do końca miarodajnymi. - Statystyki, dotyczące liczby niepłacących za bilet, a potem otrzymywanych kar za taki przejazd, wynikają z liczby ludności w danym regionie, popularności komunikacji miejskiej jak również determinacji właścicieli firm przewozowych do wpisywania nieuczciwych pasażerów. Gdyby odnieść liczbę gapowiczów do liczby mieszkańców w województwie, to zdecydowanie najwięcej mają ich woj. łódzkie i mazowieckie, a następnie pomorskie i warmińsko-mazurskie - tłumaczy Rączkowski.

Na podstawie statystyk najbardziej zadłużonych gapowiczów nie sposób również wskazać na indywidualnych rekordzistów. Ci pochodzą bowiem z woj. wielkopolskiego i zachodniopomorskiego. Aż 142 tysiące złotych długu z nieopłaconych mandatów ma na koncie 26-letnia Wielkopolanka, która znacznie - o 25 tysięcy wyprzedza 68-latka z woj. zachodniopomorskiego. Niechlubne podium zamyka 62-latek z Mazowsza, będący winny przewoźnikowi 107 tysięcy złotych.

W pierwszej dziesiątce zestawienia górują kobiety, ale to też myląca statystyka, gdyż w ogólnym rozrachunku jazda bez biletu to ryzyko częściej podejmowane przez mężczyzn.

Batem na gapowiczów ma być współpraca przewoźników z Biurem Informacji Gospodarczej. To swoisty straszak na pasażerów na gapę, którzy myślą, że są bezkarni. Taką kooperację nawiązuje coraz więcej firm i spółek przewozowych. Najnowszy przykład? Pochodzi z Jastrzębia-Zdroju, gdzie miejscowy Międzygminny Związek Komunikacyjny (MZK), obsługujący komunikację nie tylko w samym Jastrzębiu, ale i pobliskich Żorach, Czerwionce-Leszczynach, czy Wodzisławiu Śląskim podpisał porozumienie z BIG.

- W ramach współpracy z BIG InfoMonitor zamierzamy przekazać do rejestru dłużników około 2 tysiące takich właśnie trudnych pasażerów, którzy za przejazd nie płacą notorycznie, a z unikania zapłaty uczynili sobie sposób na życie - wyjaśnia Dorota Pietrzak, Kierownik Działu Kontroli Nadzoru Ruchu w jastrzębskim MZK.

Dłużniczką-rekordzistką w Jastrzębiu jest 40-letnia kobieta, winna przewoźnikowi ponad 20 tysięcy złotych. Takich osób jest niestety wiele, wiele więcej, a ich sumaryczny dług wynosi 622 tysiące i to tylko za pierwsze półrocze 2021 roku.

Uporczywe wzbranianie się przed zapłatą mandatu za jazdę bez biletu wkrótce ma uprzykrzać życie samym gapowiczom. Trafienie do rejestru dłużników BIG oznacza dla nich bardzo nieprzyjemne konsekwencje.

- Dłużnicy wpisani do rejestru mogą mieć problemy z zaciągnięciem pożyczek czy kredytów, ale także z zakupem telefonu komórkowego czy usług internetowych. Wszystko dlatego, że wiele firm sprawdza wiarygodność potencjalnych klientów - zauważa Łukasz Rączkowski, który dodaje, że w 2020 roku z możliwości weryfikacji wypłacalności ewentualnych klientów zdecydowało się skorzystać w Polsce wiele instytucji finansowych, które pobrały aż 16 milionów raportów dotyczących wiarygodności płatniczej konsumentów.

Wpis na listę rejestru dłużników BIG to także konieczność uregulowania długu. - Jedyną szansą na odzyskanie wiarygodności jest w takiej sytuacji całkowita spłata zadłużenia. Wówczas dłużnik znika z rejestru i ma czystą kartę - zaznacza Rączkowski.