Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Joanna Helander z Rudy Śląskiej protestowała przeciw inwazji na Czechosłowację

Agata Pustułka
Joanna Helander zajrzała w IPN do dokumentów na swój temat. Plakat tam był!
Joanna Helander zajrzała w IPN do dokumentów na swój temat. Plakat tam był! arc. prywatne
Milan Kundera, czeski pisarz, w powieści "Żart" opisuje, jak jedno niewinne zdanie niszczy życie studenta Ludvika Jahna. Chłopak, chcąc zwrócić na siebie uwagę ukochanej, wysyła do niej pocztówkę o treści: "Optymizm to opium dla ludu. Zdrowy duch zalatuje głupotą. Niech żyje Trocki". Wysyła ją i zaczyna się piekło. Ostatecznie Ludvik zostaje wyrzucony ze studiów, z partii, a w końcu trafia do oddziału karnego i pracuje w kopalni.

Historia Ludvika przypomina trochę historię Joanny Helander, pochodzącej z Rudy Śląskiej wybitnej fotograficzki, pisarki, reżyserki. Z tym wyjątkiem, że bunt Joanny, córki Ślązaczki i niemieckojęzycznego Żyda, był świadomy. Totalitarna rzeczywistość i beznadzieja PRL-u nigdy jej nie odpowiadały. Z wnikliwością obserwowała i fotografowała czarno-białą Polskę, smutnych ludzi. Cykl "Śląsk w okresie PRL-u" mówi o tym okresie więcej niż niejedna książka.

Studencki duch niespokojny

- Nasz kunderowski "żart" miał miejsce w Krakowie późną jesienną nocą. W trójkę: moja siostra, Nawojka, nasza współmieszkanka pokoju studenckiego oraz ja, wtedy studentka czwartego roku romanistyki, wywiesiłyśmy afisz "Moskale ręce precz od Czechosłowacji" w domu studenckim Żaczek - wspomina Joanna Helander.

Studentów bardzo poruszył atak na Czechosłowację. Nasłuchiwali "Wolnej Europy", wymieniali się newsami. Liczyli, że praska wiosna dotrze też do Polski. Wojska Układu Warszawskiego 45 lat temu, 20 sierpnia 1968 r., przekroczyły granice Czechosłowacji. Akcja miała kryptonim "Operacja Dunaj". Jej celem było zduszenie politycznych reform rozpoczętych przez Aleksandra Dubceka, ówczesnego szefa czeskiej partii komunistycznej. Kraj był otoczony ze wszystkich stron przez "przyjaciół". Przez Polskę jechały pociągi z żołnierzami w okolice Bielska, Pszczyny i Cieszyna. Już w maju przetransportowano radziecką dywizję strzelców zmotoryzowanych.

- Z wielkim zainteresowaniem śledziliśmy praską wiosnę i głęboko przeżyliśmy jej koniec - mówi Joanna.

20 września Praga została zawrócona na "właściwy" tor. Zginęło ponad stu Czechów i Słowaków oraz 12 Rosjan. W październiku koledzy Joanny ze Szwecji przywieźli do Krakowa album fotograficzny szwedzkiego fotografika ze zdjęciami dramatycznych wydarzeń z sierpnia. - Wtedy nasze emocje nabrały nowej siły - opowiada Helander.

Ich afisz wisiał dokładnie 10 minut. Dziewczyny zostały wydane przez opiekuna społecznego akademika, który całą akcję obserwował z okna. Joanna była osobą znaną w studenckim świecie. Przyjaźniła się z afrykańskimi studentami, ubierała się ekstrawagancko. - W czasie śledztwa siedziałam w areszcie na Siemiradzkiego w Krakowie, a później w więzieniu kobiecym w Myślenicach - mówi.

Tylko ona dostała odsiadkę. Jej towarzyszki nie. - Może z powodu mojego wcześniejszego zaangażowania w komitet strajkowy studentów w marcu 1968 roku? - zastanawia się po latach. - A może dlatego, że odpowiadałam raczej arogancko na pytania śledczych?
Odsiadka? Ciekawa historia

Parę lat temu przejrzała "swoje" teczki w Instytucie Pamięci Narodowej. Odnalazła plakat, który zmienił jej życie. Na zdjęciu z nieśmiałym uśmiechem pokazuje pożółkłą kartkę.

- Muszę powiedzieć, że byłam trochę dumna z siebie, bo przecież mając 20 lat, byłam bezkompromisowa w rozmowach z władzą. Ryzykowałam przyszłość, moje studia. Bolesne było to, że moim rodzicom groziło zwolnienie z pracy - wyjaśnia Joanna.

Na szczęście rodziców nie spotkały represje. Przełożony jej matki, która była kierowniczką zakładu produkcyjnego w Rudzie, nie zgodził się na jej zwolnienie. Trochę tych odważnych jednak było.

Joanna dostała wysoki wyrok: 10 miesięcy. Wypada więc, że każda minuta, przez którą wisiał plakat, kosztowała ją miesiąc wolności.

- Więzienie było ciekawym doświadczeniem - uśmiecha się dziś Joanna. - Moja pozycja studentki, jedynej więźniarki politycznej w Myślenicach, była raczej wysoka. Wiele lat później, kiedy w Pradze nagrano moją historię, dowiedziałam się, że niewiele było protestów przeciw inwazji na Czechosłowację w Polsce. O dziwo, o wiele więcej ich było w NRD! - mówi Helander.

Karę odsiadywała w bardzo interesującym towarzystwie...

- Panie księgowe, karane za jakieś bzdurne sprawy, ale i młode złodziejki. Kobieta, która zamordowała swoje dziecko, Słowenka o bardzo ciekawej przeszłości, przemiła Cyganka, dziś się mówi Romka, tak? - pyta Joanna. Często o nich myśli. - W więzieniu uzbroiłam się w pewnego rodzaju pancerz, troszkę jakbym z boku obserwowała samą siebie i moje otoczenie. Niemniej po kilku miesiącach traci się ten dystans i popada w zwątpienie. Nie wiedziałam długo, czy czeka mnie rok, czy dziesięć lat więzienia - ocenia Helander.
Jednak emigracja

Po wyjściu z więzienia nie bardzo miała do czego wracać. - Pozbawiono nas domu studenckiego, zawieszono na studiach - mówi.

Joannę czekał powrót do Rudy, gdzie nie było dla niej żadnej pracy ani też środowiska, w którym mogłaby się odnaleźć.
- Ale muszę powiedzieć, że ludzie wokół uszanowali mój prywatny protest i byłam trochę jak bohaterka - śmieje się Joanna.
Po roku zrobiono jej proces na Uniwersytecie Jagiellońskim i przywrócono prawo do kontynuowania studiów. - Ale ja już podjęłam inną decyzję. Chciałam wyjechać do Szwecji - mówi.

Wyemigrowała w 1971 roku. W Szwecji, która stała się jej drugą ojczyzną, skończyła studia fotograficzne (w 1983 r. została nawet Fotografem Roku Szwecji). Kiedy już mogła, gdzieś w połowie gierkowskiej dekady, zaczęła przyjeżdżać do kraju. I właściwie od tamtego czasu wciąż jest w drodze.

Zapisała piękną kartę w okresie "Solidarności" i stanu wojennego. Zaangażowała się w pomoc więźniom politycznym. Tłumaczyła na szwedzki polskich poetów, w tym Stanisława Barańczaka. Te utwory zamieściła w antologii "Knebel i słowo".

Fotografowała Szymborską, Miłosza, Herberta. Za zasługi dla opozycji w 2012 r. otrzymała od prezydenta RP Bronisława Komorowskiego medal "Krzyż Wolności i Solidarności".

Mimo tylu zajęć, talentów i zdolności wciąż najważniejsza jest dla niej fotografia. Jak mówiła w jednym z wywiadów: to jej sposób na komunikację ze światem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!