Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Józef Łuszczek: Wybiłem ramię, uszkodziłem żebra. Po order do prezydenta (na razie) nie pojadę [WYWIAD]

Krzysztof Kawa
Krzysztof Kawa
Józef Łuszczek przed wypadkiem
Józef Łuszczek przed wypadkiem Andrzej Banas
- 20 lutego minie 43 lata od dnia, jak czekam, by ktoś poszedł w moje ślady. Ja już stary jestem, pewnie nie doczekam, ale to nie takie proste być mistrzem – mówi 65-letni Józef Łuszczek, pierwszy polski złoty medalista mistrzostw świata w biegach narciarskich. Kapituła 29.edycji plebiscytu 10 Asów Małopolski przyznała Józefowi Łuszczkowi tytuł Asa Honorowego.

Panie Józefie, przede wszystkim gratulacje w związku z przyznaniem przez Kapitułę redakcji "Dziennika Polskiego" tytułu Asa Honorowego. Jak u pana ze zdrowiem?

Dziękuję za wyróżnienie. A co do zdrowia, to akurat ostatnio wybiłem ramię i uszkodziłem żebra, nawet nie wiem, czym je połamał, bo jak byłem w szpitalu w Zakopanem to mi nie prześwietlili. Nawet rozmawiać za bardzo nie mogę. Na trzy tygodnie mam gips nałożony.

Jak doszło do wypadku?
Na chodniku było ślisko, ratowałem się, ale wszystko tak szybko się wydarzyło, że walnąłem o ziemię. Jedną ręką mogę poruszać, ale to lewa, którą nawet ogolić się nie umiem. Na szczęście żona i dzieci pomagają. Z trudem chodzę, bo jak się poruszę, to żebra strasznie bolą. Najgorzej na łóżku się przewrócić, na dwadzieścia pięć razy trzeba próbować. Czasem pojawia się taki ból, jakby coś w żebrach przeskakiwało.

To na nartach już pan na razie nie tylko nie pojeździ, ale nawet nie pochodzi.
Na nartach już od czterech lat nie jeżdżę. Oduczyłem się jeździć, nogi już nie słuchają. Górne partie ciała dają radę, ale nogi odmawiają posłuszeństwa. Jak wchodzę i schodzę po schodach, to bez poręczy ani rusz.

Daje znać o sobie to 150 tysięcy kilometrów, które przeszedłem i przebiegłem na nartach, nartorolkach. Cztery razy kulę ziemską obszedłem.

W czasach, gdy pan startował, narciarzom dużo trudniej było niż teraz.
Jaki to był wtedy marny sprzęcik! Nie to co teraz. Serwismenów też nie miałem. Teraz narciarze rozgrzewają się, a w tym czasie smarują im narty, kilka osób próbuje na wszystkie sposoby, żeby dobrze niosły. A ja sprawdzałem, czy trener dobrze posmarował, zarazem robiąc sobie rozgrzewkę. Szkoda gadać. Był stres, jak się uda nasmarować - lepiej czy gorzej. No i inne trasy wtedy były, nie takie krótki pętelki. W Holmenkollen na dystans 50 km składały się tylko dwie pętle po 25 km. Jak miał mi trener napoje podawać? No to dogadaliśmy się z Rosjanami – dał im termos, były w nim płatki owsiane z glukozą i czarnymi jagodami. Ruskie mieli mi podawać na trasie, ale jak wygrywałem z nimi, to udawali, że mnie nie widzą. No i skurcze mięśni mnie dopadały, na głodówce nie da się biec.

Może gdyby miał pan ekipę z prawdziwego zdarzenia, to i medal olimpijski by był.
Forma nie raz była, dwa medale nawet mogły być. W Lake Placid blisko było, ale trochę się oszczędziłem na 30 km. Śniegu nie było, to zrobili sztuczny, pierwszy raz w życiu tak biegłem. Nasmarowaliśmy czymś takim podobnym do gumy, podczas biegu wszystko z nart ściągało. A potem przyprószyło śniegiem i takie tempo było, że Szwed Wassberg doszedł mnie na 27. kilometrze. Widzę, że jemu też tak narty jadą, jak mnie, no to przyspieszyłem, ale mi uciekł. Jakbym dał trochę więcej z siebie, to może bym go dogonił. Ale myślałem o następnym biegu, na 15 km, w którym wydawało mi się, że mam większe szanse. W trakcie tego biegu do 12. kilometra byłem trzeci, ale potem osłabłem.

Za to dwa lata wcześniej w Lahti był złoty medal mistrzostw świata.
20 lutego minie 43 lata od dnia, jak czekam, by ktoś poszedł w moje ślady. Ja już stary jestem, pewnie nie doczekam, ale to nie takie proste być mistrzem świata. Będzie ciężko. Staręga to w sprincie nieźle wypada, ale na dłuższym dystansie o wiele gorzej. Gdybym się później urodził, to by tych medali trochę było.

I emerytura olimpijska by przysługiwała.
No właśnie, a tak to jest 900 złotych na rękę. Jak odchodził premier Buzek, to dał czterem polskim mistrzom świata dodatkową emeryturę po 1200 złotych, więc razem ponad 2000 złotych się uzbiera. Po opłaceniu rachunków, 1100-1200 złotych, i tak niewiele zostaje. Dobrze, że żona pracuje, bo wszystko strasznie drożeje.

Teraz na mistrzostwach świata w Finlandii próbują iść w pana ślady nasi juniorzy.
Śledzę, jak walczą, ale tyle wiem, co przeczytam w telegazecie. Szkoda, że w telewizji nie pokazują. Wiem, że jedna nasza dziewczyna wygrała złoto, a następna brąz (Monika Skinder i Karolina Kaleta – przyp.). Kibicuję im. Szkoda, że skoczkowie w Lahti nie startują, bo koronawirusa jeden złapał.

Przez ten poniedziałkowy wypadek to nawet pod skocznię w Zakopanem się pan nie wybierze.
No nie da rady, jak mówiłem - ledwo się poruszam. Wcześniej, jeszcze w styczniu, dzwonili do mnie z Warszawy, że mi prezydent order przyznał, już drugi, bo wcześniej Krzyż Kawalerski dostałem. Teraz pewnie taki, jak wręczono Tomaszowi Wójtowiczowi (mistrz olimpijski i świata w siatkówce – przyp.), Krzyż Komandorski. Nie pojechałem, bo to dla mnie za daleko. Dzwoniłem do kancelarii, żeby gdzieś bliżej to zorganizowali, bo do Poronina albo Nowego Targu to mogę podjechać, ale do Warszawy nie zajadę. Może jakaś okazja się nadarzy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Józef Łuszczek: Wybiłem ramię, uszkodziłem żebra. Po order do prezydenta (na razie) nie pojadę [WYWIAD] - Dziennik Polski