Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Już mogę odmawiać

Regina Gowarzewska-Griessgraber
Podczas niedzielnego benefisu Mistrz pokroił tort 40-lecia
Podczas niedzielnego benefisu Mistrz pokroił tort 40-lecia fot. Aleksander Ławrywianiec
Z operatorem filmowym, Sławomirem Idziakiem, rozmawia Regina Gowarzewska-Griessgraber

Pochodzi pan ze znanej katowickiej rodziny fotografów Holasów-Idziaków. Sam też kiedyś robił pan zdjęcia. Czy zdarza się jeszcze panu wziąć do ręki aparat fotograficzny zamiast kamery?

Rzadko. Czasem robię zdjęcia, ale są to typowe obrazki wakacyjne, dokumentacyjne. Robię zdjęcia, żeby zanotować jakąś myśl. Sfotografować coś, co chciałbym zapamiętać. Cóż, mam pamięć obrazkową.

Pamięta pan chwilę, w której postanowił pan zamienić nieruchomą fotografię na ruchomy obraz filmowy?

Mocno przeżyłem czas, kiedy pojawiła się telewizja. Pierwsze odbiorniki. To było sensacyjne przeżycie, że radio może być opatrzone ekranem i coś na nim jeszcze się rusza. Mieliśmy w domu telewizor, gdy Telewizja Katowice jeszcze nie nadawała. Pamiętam krzyk mojego ojca: "Złapałem Anglię!", bo zobaczył niezna-ną planszę. Wszyscy się zbiegli, a to był sygnał testowy ośrodka katowickiego. Myślę, że to stało się początkiem fascynacji ruszającym się obrazem. Potem już nie brałem żadnego innego zawodu pod uwagę.

Który z pana filmów jest tym najważniejszym?

"Podwójne życie Weroniki" Krzysztofa Kieślowskiego. Twórczość jest rodzajem metafizyki. Autorzy mogą tylko trochę ją wspomóc. Potrzebny jest jednak cud, aby powstało coś wartościowego. On się wtedy zdarzył. Trudno przecież wyobrazić sobie głupszy pomysł na scenariusz i to ludzie mówili Kieślowskiemu. A on wierzył. I wszystko się wspaniale zazębiło. Niezwykła była też atmosfera na planie. Wspominam pracę nad tym filmem jako wspaniały okres w moim życiu.

Kontakty z Kieślowskim miały duży wpływ na pana myślenie o kinie?

Olbrzymi. W Polsce miałem ogromne szczęście pracować z Andrzejem Wajdą, Krzysztofem Zanussim i Krzysztofem Kieślowskim. Z najlepszymi. Każdy z nich w jakimś sensie był bardzo ważny w mojej karierze. Nie chcę układać żadnej hierarchii, ale mieli na mnie duży wpływ. Najwięcej filmów zrobiłem z Zanussim. Jemu zawdzięczam pewien rodzaj dojrzałości w myśleniu o kinie jako o dramaturgii. Był moim profesorem dramaturgii. Tej wiedzy ze szkoły nie wyniosłem. Może byłem leniwym studentem. Kieślowski był artystą odważnym. Nie wahał się, jeżeli uważał, że coś należy zrobić. Jeżeli instynkt mu coś podpowiadał, to realizował swoją wizję. Po drugie, ufał partnerom. Dawał operatorowi wolność niespotykaną. Bez Kieślowskiego nie nauczyłbym się paru zasad zawodu, m.in. tego, że trzeba podejmować ryzyko niewyobrażalne, żeby zrobić coś dobrego. Strach jest najgorszym elementem pracy twórczej.

A z reżyserów z zagranicy?

Najwięcej chyba łączy mnie z osobami, których filmy w Polsce są raczej nieoglądane, np. z amerykańskim reżyserem Danielem Taplitzem, z którym zrobiłem film "Commandments" czy z moim przyjacielem z Niemiec, Detlevem Buckiem, z którym zrobiłem "Mannerpension". Zresztą, kontakty na planie są ważne nie tylko z reżyserami, choć trudno wskazać często w ekipie wszystkich ludzi wyjątkowych. Każda ekipa w USA to 300-400 osób, a w Europie 60-80.

Teraz film kinowy to feeria efektów specjalnych. Jak widzi pan rozwój filmu?

Technika może wszystko, zależy jak się ją wykorzysta. Gdy zacząłem robić filmy, to, co ja widziałem w obiektywie, potem na ekranie widział widz. Teraz ja widzę półprodukt, np. halę z reflektorami i 4-metrową dekorację. Tym-czasem, jak w "Harry'm Potterze", widz ogląda 100-metrowe drzewa. Nawet sufit robiony jest w komputerze. Zawód operatora traci na wartości w trybach amerykańskiego filmu. Myślę, że w pewnym momencie nastąpi odwrót od tego na rzecz skromniejszych środków. Milczenie będzie większą wartością.

Zainteresował się pan ostatnio możliwościami, jakie dają nowe techniki. Nawet przygotował pan rodzaj lekcji, jak kręcić filmy kamerami w telefonach komórkowych. Czy to nie zabija prawdziwego kina?

Gdy pojawił się film, wieszczono upadek teatru. Tymczasem nic się nie kończy, tylko zmienia. Nowe wynalazki pozwalają przejść na inne for-my komunikowania artysty z widzem, co tylko wymusza rozwój. Film w znanej nam formie się nie skończy. Pojawią się tylko inne możliwości kontaktu z nim, np. przez internet. Taki cel ma projekt, którym ostatnio pasjonuję się, "Film Spring", który jest próbą organizacji platformy internetowej dla wspólnego tworzenia filmu.

Zdarzyło się kiedyś, że odmówił pan reżyserowi, a potem, oglądając gotowy film, żałował decyzji?

To ciekawe pytanie. Odmówiłem udziału w wielu filmach, ale czy żałuję? Pewnie coś takiego jest, ale nic mi na szybko nie przychodzi do głowy. Ostatnio często odmawiam. Nie chcę podawać przykładów, bo byłoby to bezczelne. Pamiętam jednak taki moment, kiedy jednego dnia odmówiłem dwóm znanym reżyserom. Wtedy pomyślałem sobie: "Ooo, Idziak, już dobrze z tobą, skoro możesz sobie na to pozwolić".

Sławomir Idziak jest jednym z najbardziej znanych polskich operatorów filmowych, twórcą zdjęć m.in. do filmów "Trzy kolory: Niebieski", "Podwójne życie Weroniki", "Helikopter w ogniu" "Harry Potter i Zakon Feniksa". Świętuje w Katowicach jubileusz 40-lecia pracy zawodowej. Z tej okazji w rodzinnym mieście poświęcono mu IV Festiwal Sztuki Filmowej "Celuloid, Człowiek, Cyfra". Projekcje prezentowane są w Centrum Sztuki Filmowej, a w niedzielę w kinoteatrze Rialto odbył się benefis Sławomira Idziaka. Scenografia przypominała plan filmowy: reflektory, kamera filmowa, krzesełka reżyserskie, klapsy... Sam mistrz filmował swoich gości: współpracowników, reżyserów, aktorów, przyjaciół, rodzinę. Wśród prezentów, jakie otrzymał, znalazła się płaskorzeźba z węgla od organizatora festiwalu, Instytucji Filmowej Silesia Film, przedstawiająca "Helikopter w ogniu", czyli UH-60 Black Hawk. Imprezę prowadził Maciej Orłoś.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!