Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karnawał: rekordowy bal trwał 28 godzin. Wydał go książę w Pszczynie

Jadwiga Jenczelewska
Kiedyś liczyło się nie tylko to, kto organizował bal, ale także kto go zaszczycił swoją obecnością
Kiedyś liczyło się nie tylko to, kto organizował bal, ale także kto go zaszczycił swoją obecnością Muzeum Miejskie Arsenał
Wielkie bale organizowane w pałacach i we dworach służyły nie tylko rozrywce. Pokazywały, kto ile znaczy, określały hierarchię ważności poszczególnych rodów, a nawet ich gości.

Kiedy pół roku temu dr Łukasz Zimnoch zaproponował stworzenie w naszym regionie Szlaku Magnatów Przemysłowych - najlepiej zachowanych i utrzymanych zamków i pałaców o specjalnym statusie, które można by zwiedzać, tak m.in. to argumentował:

- O ciekawej przeszłości naszego regionu powinniśmy opowiadać, przywołując frapujące historie ludzi, którzy tu mieszkali i tworzyli przemysł. Zamki i pałace, rodowe siedziby magnaterii, mają swoje intrygujące dzieje, w każdym z nich kwitło życie towarzyskie, a skandale z dawnych czasów to prawie gotowe filmo-we scenariusze.

Trudno nie zgodzić się z taką ideą: to lepsze niż tysiąc lekcji nudnawej historii, przeplatanej wyłącznie datami, a bale i skandale świetnie się do tego nadają. Teraz, w karnawale, opowiemy o wystawnych balach. Wkrótce będzie o skandalach.

Kto komu dodawał splendoru
Można zaryzykować twierdzenie, że dzisiaj karnawałowy bal nic nie znaczy. Ot, rodzaj roz-rywki, który ma coraz mniej sympatyków, a jeszcze mniej wiernych uczestników. Co innego kiedyś, gdy ludzie byli pozbawieni „zabawek”, jakie mamy dziś do dyspozycji.

W minionych wiekach bal to była nie tylko zabawa przy muzyce w rzęsiście oświetlonych salach, choć był to niemały wydatek, przy wykwintnym jedzeniu i napojach. Na balach kwitło życie towarzyskie, tam kojarzono przyszłe małżeństwa, wymieniano informacje i ploteczki z bliższej i dalszej okolicy, a także z wielkiego, odległego świata.

Ale nie tylko o samą zabawę chodziło, choć bez wątpienia w czasach, kiedy o takich wynalazkach jak radio czy telewizja nawet się ludziom nie śniło, już od adwentu odliczano czas do karnawału, który był zresztą chętnie celebrowany przez wszystkie stany. Co więcej, czas karnawału był jednym z najważniejszych okresów dawnej society (z wł. społeczeństwo dobrobytu), bo wyznaczał miejsce rodów w hierarchii arystokracji.

- Planowanie balów odbywało się z ogromnym wyprzedzeniem, tak, aby goście mogli zaznaczyć w kalendarzu, kiedy, i gdzie odbędzie się konkretny bal - mówi dr Arkadiusz Kuzio-Podrucki, historyk i publicysta związany z Centrum Kultury Śląskiej w Nakle Śląskim, badacz dziejów śląskiej szlachty i arystokracji. - To było skomplikowane zagadnienie logistyczne, a zarazem bardzo ważne przedsięwzięcie prestiżowe. Istotne było nie tylko to, kto bal urządzał, ale też kim byli goście. Najważniejsi byli goście honorowi, szczególnie osoby panujące lub członkowie rodu królewskiego. Taki bal zyskiwał na splendorze, a goście o wiele chętniej w nim uczestniczyli. To jednocześnie „ustawia-ło” gospodarzy w hierarchii społecznej i dodawało prestiżu.

Rywalizacja najbogatszych
Jak podkreśla historyk - sam fakt urządzania balu też był wyznacznikiem pozycji społecznej gospodarza. Na stołach musiały się znaleźć dostatecznie wykwintne potrawy i przysmaki, często sprowadzane z innych krajów, a nawet kontynentów. W orkiestrach grali wytrawni muzycy. Idea była taka, aby goście pozostawali pod wrażeniem spotkania, bo przecież byli chodzącą reklamą jego organizatorów. Im bogatszy był ród i pałac, tym znakomitszy był bal.

Nic dziwnego, że rody rywalizowały między sobą także w tej kategorii. Na Śląsku do grona tych najważniejszych - prócz pszczyńskich książąt Hochbergów von Pless - należeli też Donnersmarckowie z Małym Wersalem w Świerklańcu, Schaffgo-tschowie z ich bajkowym pałacem w Kopicach, Ballestremowie, których rodową siedzibą był zamek w Pławniowicach, Tiele-Wincklerowie z pyszną rezydencją w Mosznej, książęta Hohen-lohe z pałacami w Koszęcinie, Sławięcicach oraz Rudach koło Raciborza. Wszyscy przed I woj-ną światową należeli do „złotej dziesiątki” najbogatszych rodów europejskich, a fortun zazdrościły im nawet dwory królewskie.

O tym, jak ważną częścią ówczesnej obyczajowości i tradycji były wielkie bale, świadczy i to, że odnotowywały je ważne tytuły prasowe w swoich kronikach towarzyskich. Zaś gospodarze, a także goście, pilnie zabiegali o to, aby trafić do takiej gazetowej rubryki towarzyskiej.

- Zdarzało się, że lista gości - z imionami, nazwiskami, a także wszystkimi tytułami - zajmowała nawet 2-3 gazetowe strony - dodaje A. Kuzio-Podrucki.

Szalone tańce w Ludwikówce
O dziwo, do naszych czasów nie przetrwało zbyt wiele konkretnych informacji na temat tych ważnych lub nietuzinkowych balów. A bez wątpienia należał do nich bal, który odbył się w Pszczynie w ostatnim dniu karnawału 1825 roku. Towarzystwo zebrało się już o 6 wieczorem i liczyło więcej niż 100 osób. Było tak pełno, że ledwo co można się było poruszać. Tańczyło aż 30 par.

- Bal zorganizował książę Ludwik von Anhalt. Tańce trwały nieprzerwanie 28 godzin - mówi Marcin Cyran z Pszczyny, germanista, badacz pamiętników Ludwika. - Goście mogli odetchnąć, ale zmęczonych muzyków trzeba było wymieniać. Nie był to jedyny maraton taneczny zorganizowany przez księcia, który był zapalonym tancerzem. Dwa lata wcześniej, 11 lutego 1823, ostatkowy bal trwał 16 godzin. Bale odbywały się w Ludwikówce: był to wybudowany dla Ludwika na obrzeżu parku i od jego imienia nazwany dworek, w którym prawie zawsze mieszkał.

Marcin Cyran dodaje, że w Pszczynie w karnawale często odbywały się bale maskowe. Ale nie wystarczały zwykłe maski - obowiązywały kompletne stroje. Goście i gospodarze przygotowywali przeważnie przebrania z różnych epok. Byli tam rycerze, królowie, Rzymianie, maharadżowie itp. Ponieważ działały wtedy nadworne teatry, takie stroje po prostu wypożyczano od aktorów.

Prócz sali balowej, do dyspozycji gości były też pomieszczenia ze stolikami, przy których można było usiąść i posilić się, wypić jakiś trunek lub coś dla ochłody. Armia kucharzy przygotowywała wykwintne dania, a służba dbała o to, by goście czuli się należycie obsłużeni. Sale balowe, jak i nawet całe budynki, były rzęsiście iluminowane, m.in. za pomocą specjalnych latarenek. Oto co sam książę napisał na ten temat.

„O 7 rano, kiedy było już jasno, napiliśmy się kawy, potem tańczyliśmy dalej. O 10 spożyliśmy śniadanie, do którego poleciłem podać stare wino, które wzmocniło wszystkich, by dalej z nowymi siłami tańczyć”.

Czasy książąt Hochbergów
Ludwik von Anhalt, który żył w latach 1783-1841, zostawił po sobie 34 tomy pamiętników, których badaczem i tłumaczem jest właśnie Marcin Cyran.

- Są bogatym źródłem wiedzy historycznej o tamtych czasach. Zostały napisane wytwornym językiem, ale z tego powodu są bardzo trudne do tłumaczenia i nawet Niemcy mają z nimi kłopot. W tych zapiskach książę jawi się jako człowiek pogodny, ciekawy świata, zapalony podróżnik, organizator częstych przyjęć i całodobowych balów, zakochujący się kolejno w wielu poznanych paniach, chociaż nigdy się nie ożenił - mówi Cyran. Ludwik, podobnie jak jego bracia, zmarł bezpotomnie. W tej sytuacji Pszczyna, należąca w latach 1765-1847 do książąt Anhalt-Köthen-Pless, przeszła w ręce ich siostrzeńca, Jana Henryka X Hochberga, arystokraty z Książa, któremu w 1850 r. król pruski nadał tytuł „Fürst von Pless”. Jego wnuk, Jan Henryk XV, ożenił się w 1891 r. z Angielką Marią Teresą Oliwią Cornwallis-West, zwaną Daisy („Stokrotka”), uznawaną za jedną z najpiękniejszych kobiet swojej epoki.

Maskarady u księżnej Daisy
Wiele ciekawostek o tamtych czasach można znaleźć w pamiętnikach księżnej Daisy von Pless (z lat 1895-1914), które jej współcześni uznali za skandalizujące.

W tomie „Lepiej przemilczeć” opisuje prestiżowe bale w zamku Książ, który szczególnie lubiła, ale podobne z pewnością odbywały się w pszczyńskim pałacu. (...) „Postanowiliśmy się przebrać. Wpadliśmy na ten pomysł w ostatniej chwili, ale i tak był wielkim sukcesem. (...) Wielki Książę Rosji Michał wyglądał wybornie w ślicznym japońskim odzieniu, jakie kupiłam niedawno we Wrocławiu, turbanie na głowie, z długim mieczem przy boku”. Właśnie w takim towarzystwie odbywały się te zabawy (pisownia oryginalna).

„Wielki Książę Michał, Hrabina Torby, Gordy i Maharadża jeszcze tu są; wszyscy inni wyjechali przedwczoraj. Wśród moich gości, w sumie trzydziestu, byli: Książę Turynu z dwoma adiutantami, Książę Fée i Książę Carpeneto, Maharadża z Panem Plowden i Nimrod Senem, Wielki Książę Rosji z Hrabiną Torby, Hrabiostwo Dohna, Hrabiostwo Harrach z kuzynką, Lotka Hohe-nau z mężem oraz Pan Towsend z żoną. Czuję ulgę, że już wyjechali...”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!