Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kartka z kalendarza. Dziś urodziny Marka Citki, przed laty ulubieńca polskich kibiców

Łukasz Konstanty
Łukasz Konstanty
Marek Citko (z prawej) 27 marca obchodził 49. urodziny.
Marek Citko (z prawej) 27 marca obchodził 49. urodziny. Fot. Karolina Misztal
Adam Małysz, Kamil Stoch, Robert Kubica, Robert Lewandowski, Iga Świątek - to wybrani polscy sportowcy, na punkcie których oszaleli kibice w naszym kraju. W połowie lat 90. osobą, która rozkochała w sobie miliony fanów, był zapowiadający się na wielką piłkarską gwiazdę Marek Citko. Dawny idol młodzieży dziś obchodzi 49. urodziny.

Fenomen piłkarza, który przecież nie wprowadził drużyny narodowej na salony, z klubem nie docierał do dalekich rund w europejskich pucharach i nigdy nie został królem strzelców z perspektywy czasu mocno zastanawia. Wytłumaczyć można go chyba tylko tym, iż w połowie lat dziewięćdziesiątych zwłaszcza na niwie reprezentacyjnej Polacy wypadali przeciętnie lub słabo, a zawodnik, który od 1995 roku reprezentował barwy Widzewa Łódź, dawał nadzieję, że nadejdą lepsze czasy. Nadzieje te potęgowały zwłaszcza dwa zdarzenia z jego udziałem z 1996 roku.

Z Białegostoku do reprezentacji i Ligi Mistrzów

Citko urodził się w 1974 roku, tym samym, w którym nasza drużyna narodowa dowodzona przez Kazimierza Górskiego zajęła na mundialu w Niemczech trzecie miejsce. Przygodę z piłką rozpoczynał w białostockich klubach - Włókniarz i Jagiellonia. W drugim z wymienionych zadebiutował w sezonie 1992-93 w ówczesnej I lidze (najwyższa klasa rozgrywkowa). Jego kariera nabrała rozpędu jednak dopiero trzy lata później - gdy w 1995 roku przeniósł się do Widzewa Łódź.

Zaledwie pół roku spędzone w Łodzi w zupełności wystarczyło, by zawodnikiem, który szybko stał się jednym z liderów Widzewa, zainteresował się selekcjoner reprezentacji Polski - Władysław Stachurski. Debiut zanotował w przegranym wysoko spotkaniu z Japonią, a w lutym i marcu łącznie trzykrotnie pojawił się na boisku w koszulce z orzełkiem na piersi. Po raz kolejny w podstawowym składzie drużyny narodowej zagrał 9 października przeciwko Anglii, już za selekcjonerskiej kadencji Antoniego Piechniczka.

Gdy wspominamy wyczyny poszczególnych piłkarzy, zazwyczaj łączy je jedna prawidłowość - wszystkie lub prawie wszystkie miały miejsce w meczach wygranych przez zespół, który dany gracz reprezentuje, lub przynajmniej takich, które zespołowi dał jakąś korzyść. W przypadku Citki ta reguła nie sprawdza się zupełnie. Właśnie reprezentacyjne spotkanie na Wembley z 1996 roku, choć przegrane 1:2, jest jednym z tych meczów, o których wspomina się najczęściej, gdy myśli się o byłym graczu Widzewa. Wszystko przez to, że Synowie Albionu już wówczas uznawani byli za największą zmorę Biało-Czerwonych, z którą w meczach wyjazdowych nasi piłkarze nie tylko nie są w stanie powalczyć o korzystny wynik, ale nawet strzelić gola.

Gol na Wembley, gol w Lidze Mistrzów

Niemoc strzelecką na Wembley przełamał właśnie Citko. W październiku 1996 roku jako pierwszy Polak od czasów Jana Domarskiego (1973 roku) zdołał w Wielkiej Brytanii strzelić gola Anglikom, w dodatku bramka ta dawała naszej drużynie prowadzenie. I choć ostatecznie spotkanie zakończyło się porażką, autor trafienia został uznany za wielkiego piłkarskiego bohatera.

Zawodnik związany z Widzewem spektakularnego wyczynu dokonał już dwa tygodnie wcześniej podczas meczu Ligi Mistrzów z Atletico Madryt. Wówczas to popisał się kapitalnym uderzeniem z niemal połowy boiska, a piłka przeleciała nad wysuniętym golkiperem rywala Jose Moliną i wpadła do bramki. I choć wcześniej i później zawodnik zdobywał także ważne bramki (w tym m.in. w rewanżowym spotkaniu z Broendby, dającym łodzianom awans do fazy grupowej Champions League), to te dwa trafienia zostały zapamiętane najmocniej i stały się zalążkiem ogromnej popularności piłkarza. Citkomania była na tyle wielka, że zawodnik miał problemy, by w spokoju zjeść posiłek w restauracji lub udać się na spacer.

Kontuzja, która zahamowała karierę

Po udanej rundzie jesiennej sezonu 1996-97 Citką zaczęły interesować się kluby z silniejszych lig europejskich. Mówiło się o Interze Mediolan, mocno o Polaka zabiegał Blackburn Rovers (oferował ogromne jak na tamte czasy pieniądze), ostatecznie jednak do transferu nie doszło. Może gdyby reprezentant kraju zdecydował się na wyjazd do Anglii (Blackburn bronił się przed spadkiem, co miało być powodem, dla którego zawodnik Widzewa nie chciał wiązać się z tym zespołem), jego kariera potoczyłaby się zupełnie inaczej?

Piłkarz, na punkcie którego oszalała cała Polska, pozostał w Widzewie. W maju 1997 roku podczas meczu z Górnikiem Zabrze nabawił się kontuzji, która wykluczyła go z gry aż na szesnaście miesięcy. Po jej wyleczeniu wrócił na boisko, nigdy już jednak nie nawiązał do formy prezentowanej zwłaszcza jesienią 1996 roku. Dziś możemy jedynie zastanawiać się, jak potoczyłyby się losy zawodnika, gdyby nie ów uraz, który przerwał tak świetnie zapowiadającą się karierę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kartka z kalendarza. Dziś urodziny Marka Citki, przed laty ulubieńca polskich kibiców - Sportowy24