To nie był dobry czas na pokazywanie heroicznych postaw, kształtowanych przez duchownego katolickiego. Jeszcze ktoś mógłby przyjąć, że to gloryfikacja ucieczek z kraju! Kutz zniechęcił się i do realizacji tego pomysłu nie doszło. Musimy zadowolić się, że o teksańskich Ślązakach powstało wiele reportaży telewizyjnych i dobrych książek, a obecnie na afiszu Teatru Śląskiego znajduje się „Western” bielszczanina Artura Pałygi, rodzaj epickiej impresji, której źródłem są dzieje tej najstarszej śląsko-polskiej diaspory w Ameryce. Bo już wówczas chłopi z okolic Strzelec i Toszka nazywani i traktowani byli tam jako Polacy, w przeciwieństwie do równolegle powstających osad niemieckojęzycznych.
Inna rzecz, że w świetle badań źródłowych nie jest pewne, czy o. Moczygembę można by rysować wyłącznie w jasnych barwach, skoro pierwsza generacja osadników rychło zgłosiła pretensje wobec swego krajana, który tak gorliwie namawiał ich do wyjazdów. Mieli mu za złe, że trafili na pustkowie, trudny klimat i różne przeciwności losu. Być może z tego powodu, ich duchowy przywódca tak szybko ich opuścił, choć nadal przyszło mu pracować w różnych zakątkach Ameryki, gdzie budował kościoły, szkoły i domy polonijne. Od 40 lat jego doczesne szczątki spoczywają w Panna Maria, w miejscu, gdzie stać miał legendarny dąb, pod którym odprawiono - w roku 1854, ponoć w Wigilię Bożego Narodzenia - pierwszą polską mszę na amerykańskiej ziemi. Bo też chyba nie wszyscy popadli w czarną rozpacz, skoro rok po przybyciu niejaki Jochan Gawlik pisał do rodziny: „Dziękujemy Panu Bogu że nas iusz ras z tei niewoli i utrapienia Egipskiego wyzwolić raczył adopomogł nam prziśćdo tak pięknej i wesołej ziemi Amerykańskiej; wktórei się nieznajdu-ją takie Zdzierstwa ani Oszukaństwa ani Złodziejstwa ani Zazdrości iak na śląsku”. Jakieś 20 lat później ruszyła kolejna fala emigrancka, spod Opola. Tym razem dotarła do stanu Minnesota, gdzie zrazu też łatwego życia nie miała. Koniec końców, „Szlązacy i Polandersi” - bo tak ich nazywała miejscowa prasa - wtopili się w realia i kulturę amerykańską, do dziś stanowiąc o osobliwościach etnicznych miejscowości wtedy zakładanych. Niewiele dotąd o tym wiedzieliśmy, więc tym bardziej warto się wsłuchać (i wczytać) w to, co na ten temat ma do opowiedzenia Marcin Zasada, który zdołał wyłuskać z tej historii wiele ludzkich losów i anegdot.
Dziś o g. 19.30 w chorzowskim Teatrze Rozrywki rozpocznie się program z cyklu „Górny Śląsk - świat najmniejszy”, pt. „Ślązacy z Minnesoty. Wieczór z bluesem i historią”. Gośćmi Krzysztofa Karwata będą: Marek „Makaron” Motyka (gitara i śpiew) oraz publicysta DZ Marcin Zasada. Dwa podwójne zaproszenia czekają na Czytelników, którzy zadzwonią do Biura Obsługi Widzów: (32) 346 19 31 do 4.
*Prezenty pod choinkę 2015 To najciekawsze propozycje
*Najbardziej patologiczne miasta w woj. śląskim RANKING 2015
*Roraty 215: Pytania i odpowiedzi z Małego Gościa Niedzielnego
*Makabryczny wypadek w Mierzęcicach na trasie S1: Zginęła matka i ojciec ZDJĘCIA
*Jesteś Ślązakiem, Zagłębiakiem, czy czystym gorolem? ROZWIĄŻ QUIZ
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?