Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karwat: Przedwyborczy Dr Jekyll i Mr Hyde w każdym z nas

Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat: wydaje się, że - przynajmniej na niewielką skalę - uruchomienie grupki trolli serwujących czarną propagandę nie jest trudne. Chyba też nie jest zbyt ryzykowne, skoro jak dotąd obyło się bez głośnych procesów.
Krzysztof Karwat: wydaje się, że - przynajmniej na niewielką skalę - uruchomienie grupki trolli serwujących czarną propagandę nie jest trudne. Chyba też nie jest zbyt ryzykowne, skoro jak dotąd obyło się bez głośnych procesów. Dziennik Zachodni
W Krakowie awantura. Namnożyły się fałszywe profile internetowe osobników wydzielających jad, mający zatruć wizerunek jednego z kandydatów na prezydenta miasta. Czy podobne akcje mogą zdarzyć się u nas?

Pytanie retoryczne, bo wydaje się, że - przynajmniej na niewielką skalę - uruchomienie grupki trolli serwujących czarną propagandę nie jest trudne. Chyba też nie jest zbyt ryzykowne, skoro jak dotąd obyło się bez głośnych procesów. Owszem, pojawiły się przypuszczenia, że praktyki takie były stosowane już w innych wyborach, to jednak za rękę nikogo nie złapano, a po latach trudno zgromadzić wiarygodne dowody. Tak czy inaczej, każdemu, kto sięgnie po tę broń, grozi wielka kompromitacja, bo przypuszczam, że w przyszłości znajdą się metody, które pozwolą łatwiej przeciwstawić się takim nieczystym zagrywkom.

A może się mylę? Może to „nie na moją głowę”? Dalibóg, nie pojmuję, jak na przykład mogło dojść do wypaczenia wyników wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych, o czym za Oceanem mówią bynajmniej nie tylko przeciwnicy Donalda Trumpa. Miałoby chodzić o zmasowany atak w cyberprzestrzeni, którego podobno dopuściła się Moskwa. Piszę: „podobno”, bo przecież amerykańskie służby kontrwywiadowcze nawet nie zdołały choćby tylko przestrzec przed niebezpieczeństwem. Pozostają niejasności. Karty są nieodkryte, ale coś jest na rzeczy, skoro zaniepokojone czują się także inne potęgi gospodarcze. W Niemczech mówi się o tym głośno, dlatego już teraz podejmowane są działania, mające zapobiec ingerencji w wolności obywatelskie.
Znam ten pogląd: przecież to ludzie sami decydują, kogo wybierają, to od ich woli zależy. Niby tak. Gdyby to jednak było takie oczywiste, zbędny byłby marketing polityczny, który rozciąga się na obszary, gdzie może się nam wydawać, że nie ma dostępu. To trochę jak w hipermarkecie. Chcesz kupić musztardę albo majonez, ale jakoś nie widzisz tego słoiczka, który chyba miałeś ostatnio, albo po prostu zapomniałeś, jak wygląda. Czym się wtedy kierujesz? Ceną? Marką? Nie zawsze. Nawet nie wiesz, kto i jak pokierował twoją ręką.

W przestrzeni publicznej bywa podobnie, bo pojawiły się nowe technologie. A bynajmniej nie są one nakierowane tylko na kategorię wyborców „niezdecydowanych”. Utwardzenie jednych powoduje rozmiękczenie innych. Najważniejsze, że ten mechanizm działa niczym perpetuum mobile. Jak seria z karabinu maszynowego, w którym kul nigdy nie zabraknie. Przykład? Czy jeszcze parę lat temu mogliśmy przypuszczać, że tak łatwo skonstruować tzw. boty, czyli zautomatyzowane systemy co parę sekund wypluwające do sieci dowolne treści? Znajomy komputerowiec opowiadał mi, że na świecie już pracuje się nad programami, które zdołają wygenerować wyposażonych w elementy sztucznej inteligencji „polemistów”, którzy będą z nami „dyskutowali”, a my nawet nie zdołamy się zorientować, że stajemy się obiektem manipulacji, że ktoś nas próbuje wyrzeźbić na swój obraz i podobieństwo.
Właściwie zawsze tak było, zmieniają się tylko narzędzia. Włodzimierz Lenin wiedział, co mówi, gdy rzucił słynne: „Kino jest najważniejszą ze sztuk”. Tak kochał ruchome obrazki na ekranie? Nie. Wyczuł ich kreacyjne i propagandowe moce. Wprawdzie nie da się udowodnić, że to dzięki nim w Rosji zwyciężyła rewolucja bolszewicka, ale w podtrzymaniu jej zdobyczy kino rzeczywiście odegrało niewyobrażalnie wielką rolę. A Adolf Hitler? Istnieje taka teoria politologiczna i kulturoznawcza jednocześnie, która dowodzi, że bez wynalazku radia przywódca III Rzeszy nie doszedłby do władzy, a już na pewno by jej nie utrzymał. Przyznam, że mnie ta teoria zawsze bardzo inspirowała, chętnie sobie ją modyfikuję i odnoszę także do innych obszarów historii.

Wróćmy na nasze podwórko. W obliczu lokalnych zagrożeń i paskudnych występków dokonujących się w internecie, szef Państwowej Komisji Wyborczej orzekł, że kupowanie w tej sferze „opinii” i „poglądów” jest sprzeczne z prawem i grozi sankcjami karnymi. Przestroga? Tak, ale zauważmy, że mowa jest o pieniądzach, których przepływ powinien być przejrzysty, a nie tajny. Prawa, które zabraniałoby tworzenia na własny użytek wymyślonych tożsamości i internetowych nicków, czyli pseudonimów, nie ma. Zakłada się więc, że w każdym z nas może tkwić i Dr Jekyll, i Mr Hyde.

Magazyn reporterów Dziennika Zachodniego TYDZIEŃ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Karwat: Przedwyborczy Dr Jekyll i Mr Hyde w każdym z nas - Dziennik Zachodni